Jakiś
czas temu pisałam o pierwszym tomie serii „44 Scotland Street”. Mówiłam, że
przeczytam kolejne części i tak też zrobiłam. Tytuł książki potraktowałam
bardzo dosłownie, dlatego czytając piłam kawę i zajadałam się ciasteczkami.
W
„Opowieściach przy kawie” autor dużo miejsca poświęca Bertiemu, co mnie bardzo
ucieszyło, jako, że jest to moja ulubiona postać. Rezolutny sześciolatek idzie
do szkoły i marzy, by wreszcie znaleźć przyjaciela, co jednak skutecznie
uniemożliwia mu matka, wysyłając synka na psychoterapię i zmuszając do gry
na saksofonie, nauki włoskiego i jogi. Biedny Bertie nie dość, że musi
zmierzyć się ze szkołą, to jeszcze martwi się o matkę, która całkowicie
pochłonięta jest teoriami wychowawczymi Melanie Klein. Niemałe zmiany również u
pozostałych mieszkańców Edynburga, których nie będę jednak zdradzać, by nie
popsuć Wam przyjemności płynącej z czytania. Dodam tylko, że Bruce nadal jest
okropnie arogancki i że w końcu dostanie za swoje. Ku uciesze mojej, jak i
wszystkich, którzy znają Bruce’a.