sobota, 29 grudnia 2012

Podsumowanie roku 2012 i plany na Nowy Rok



Tak trochę opornie się zabierałam za podsumowanie roku. Dlaczego? Powody są dwa: po pierwsze jestem niezdecydowana, a po drugie w 2013 stuknie mi ćwierćwiecze, więc bardzo, ale to bardzo chciałabym odwlekać tę chwilę, jak najdłużej. No ale czas pędzi jak z bicza strzelił i nie zatrzyma się, by na mnie poczekać… Mijający rok przywitałam zabawą w rytm lat 20., która skończyła się (nie wiem, czy to napisać, no ale jak już zaczęłam) wymiotami i gigantycznym kacem w Nowy Rok. I sprawdziło się stare przysłowie, mówiące, że jaki Sylwester taki cały rok. Było dużo radości, ale nie uniknęłam i przykrych chwil. Najgorsze był okres wakacyjny, kiedy po skończeniu studiów szukałam pracy. Chodziłam na rozmowy, z których nic nie wynikało i byłam już mocno podłamana pod koniec sierpnia. Całe szczęście nie obniżyłam jeszcze aspiracji i nie zaczęłam szukać czegokolwiek. I w końcu od października zaczęłam pracę, której bardzo chciałam i też potrzebowałam, bo jak mocno nudziłam się, siedząc w domu, przekonałam się dopiero pracując. 

W 2012 spełniłam też dwa marzenia, a to bardzo dużo jak na jeden rok! Po pierwsze 23 kwietnia wzięłam udział w koncercie Michaela Buble w Gdańsku, co było niezwykle emocjonującym przeżyciem. Michael potrafi stworzyć intymną atmosferę i gdy śpiewa ma się wrażenie, że jego słowa są skierowane tylko do ciebie. Teraz marzę o kolejnym koncercie mojego ukochanego wokalisty, choć tym razem wolałabym więcej jazzu, a mniej show. I wreszcie drugie marzenie, do którego spełnienia przyczynił się mój M., zabierając mnie na kilka dni do Paryża. Moją relację z pobytu w Mieście Świateł możecie przeczytać tutaj, a z koncertu pana Buble tu.

piątek, 28 grudnia 2012

The Girl


„The Girl” to wspólna produkcja BBC i HBO, przedstawiająca skomplikowane relacje Alfreda Hitchcocka z Tippi Hedren w czasie kręcenia „Ptaków” i „Marnie”. 2012 rok przyniósł aż dwa filmy o Mistrzu Grozy: „Hitchcocka” i „The Girl” właśnie. Pierwszy na ekrany polskich kin wchodzi dopiero w lutym, przyjdzie nam więc trochę poczekać, by porównać kreację Toby’ego Jonesa z Anthony’ego Hopkinsa, ale już dziś mogę powiedzieć, że Jones w „The Girl” wypadł znakomicie i nominacja do Złotego Globa jest jak najbardziej zasłużona. Czy Hopkins okaże się być lepszym Hitchcockiem? W końcu to aktor ciut wyższej klasy. O tym jednak przekonamy się dopiero za jakiś czas, a tymczasem zapraszam na „The Girl”.

„Blondynki najlepiej nadają się na ofiary. Są jak śnieg, na którym znać krwawe ślady stóp”

Dlaczego Alfred Hitchcock wolał blondynki? Pewnie niedługo filmoznawcy zaczną szukać odpowiedzi na to pytanie, w końcu wraca moda na Mistrza Grozy, a tymczasem niech dość będzie powiedzieć, że to blondynki były głównymi bohaterkami jego filmów, a powyższe słowa mogą trochę odsłaniać motywacje reżysera. Tippi Hedren wypatrzyła w jednej z reklam żona Hitchcocka – Alma. I pewnie potem żałowała, że pokazała ją mężowi, bo ten dostał obsesji na jej punkcie. Co takiego niezwykłego było w Tippi? Może to, że nie uległa mistrzowi, nie dała mu się sprowokować i z kamienną twarzą znosiła jego kolejne eksperymenty, a tych nie brakowało! 

środa, 26 grudnia 2012

„Rok w Poziomce” Katarzyna Michalak - najgorsza książka roku 2012



Nie dałam się zaczarować Kasi Michalak. Po „Rok w poziomce” sięgałam pełna nadziei na dobrą powieść obyczajową, a tymczasem otrzymałam nic niewarte czytadło, które jest tak oderwane od rzeczywistości, że aż irytujące. 

Główna bohaterka książki, Ewa, jest typem marzycielki, która jednak nie ośmiela się realizować swoich marzeń przez wrodzoną nieśmiałość. Ostatnio jednak postanowiła odmienić swoje życie i kupić wreszcie wymarzony „biały, bez łap” domek. Z powodu braku środków na kredyt postanawia pożyczyć pieniądze od bogatego i przystojnego Andrzeja, który zgadza się jej pomóc, ale pod jednym warunkiem: Ewa musi znaleźć i wypromować bestseller. 

„Rok w Poziomce” to powieść bardzo naiwna i całkowicie oderwana od rzeczywistości. Zresztą jaka fabuła, tacy bohaterowie. Ewa mówi i myśli w sposób tak infantylny, że miałam ochotę jej, przepraszam za wyrażenie, przyłożyć. Z kolei Andrzeja autorka chyba wytrzasnęła z jednej z disnejowskich bajek, podobnie rzecz się ma z Witoldem. Jedyną postacią, którą polubiłam jest babcia Ewy, jej jednak też trochę brakuje do bycia bohaterką z krwi i kości.

niedziela, 23 grudnia 2012

„Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie” Małgorzata Gutowska-Adamczyk, czyli drugi tom bestsellerowej sagi



Po początkowym zachłyśnięciu kolejną częścią „Cukierni pod Amorem”, zwolniłam tempo czytania i powoli smakowałam słowa, jakbym się bała, że w końcu ich zabraknie. Przede mną jeszcze trzeci tom sagi, który leży już na półce i najchętniej rzuciłabym się na niego od razu, ale nie zrobię tego, bo nie chcę jeszcze kończyć znajomości z Zajezierskimi, Cieślakami i Hryciami. A już mi tak tęskno do Gutowa i Zajezierzyc…

Były wielkie namiętności i miłości na całe życie, silne i piękne kobiety, narodziny i śmierć, wojna, liczne tajemnice do odkrycia, śmiech i łzy, huczne przyjęcia i spokój teatru, jagodzianki Waldemara Hrycia i smak życia na emigracji. W „Cieślakach” nie zabrakło bogatego tła społeczno-obyczajowego i historii, wpływającej na losy bohaterów. Można więc śmiało powiedzieć, że druga część jest równie dobra, o ile nie lepsza od pierwszej.

Historia rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie ją zostawiliśmy: Marianna ucieka do Ameryki, gdzie ma nadzieję ułożyć sobie życie z dzieckiem, które nosi pod sercem, Iga wciąż próbuje rozwikłać tajemnicę pierścienia, a hrabina Adrianna kocha się w poecie Krzyckim. Na scenę wkracza także rodzina Cieślaków, która trudni się drobnymi kradzieżami i wkrótce, dzięki poplątanym kolejom losu, odegra ważną rolę w toczącej się historii. Na pierwszy plan wysuwa się jednak Grażyna Toroszyn, córka Kingi z Bysławskich. Koleje jej życia prześledzimy od narodzin poprzez edukację w Szkole Kwietanek aż do dojrzałości.

sobota, 22 grudnia 2012

Subiektywny przegląd świątecznych piosenek, czyli mój TOP 5



Chociaż Wigilia dopiero za 2 dni, już od miesiąca w galeriach handlowych i radiu można usłyszeć świąteczne piosenki takie jak „Last Christmas” czy „Jingle Bells”. U mnie przygotowania do świąt skończyły się na kupieniu prezentów, bo jadę do domu dopiero w poniedziałek po południu, a właściwie jedziemy, bo razem ze mną mój M.:) Jutro będziemy jeszcze piec ciasta, żeby nie było, że nie mamy żadnego wkładu w 12 wigilijnych potraw:))) Jako, że dziś w mojej głowie i sercu już tylko świąteczna nuta, zapraszam Was do słuchania!

Miejsce pierwsze:
Michael Buble, White Christmas

Miejsce drugie:
Frank Sinatra, Let it snow

czwartek, 20 grudnia 2012

„Świat według Bertiego” Alexander McCall Smith, czyli książka pełna ciepła



Nie wiem, co takiego jest w książkach McCalla Smitha, że tak trudno jest mi się z nimi rozstać. Każdy kolejny tom serii 44 Scotland Street otwieram z ogromną radością i ekscytacją, a zamykam ze smutkiem, ale też tym miłym uczuciem ciepła, jakie daje kojąca lektura. Te książki są dla mnie niczym gorąca czekolada w mroźny dzień: sprawiają, że zapominam o własnych troskach i doceniam w życiu drobne przyjemności. 

„Świat według Bertiego” to kolejnych 100 rozdziałów, opowiadających o życiu mieszkańców Edynburga. Autor głównym bohaterem uczynił Bertiego, rezolutnego 6-latka, który na głowie ma zbyt ambitną matkę i małego braciszka imieniem (o zgrozo!) Ulysses. We wstępie McCall Smith pisze, że czytelnicy często pytają go o Bertiego i wyrażają ubolewanie nad jego nieszczęsnym żywotem pod kuratelą Irene. 

wtorek, 18 grudnia 2012

„Wszystko dla pań” Emil Zola, czyli panorama społeczeństwa konsumpcyjnego



„Można by powiedzieć, że kolos, osiągnąwszy stopniowo olbrzymie rozmiary, zaczął się wstydzić i nabrał obrzydzenia do tej brudnej dzielnicy, pośród której się narodził i którą, wzrósłszy, zamordował; odwracał się teraz do niej tyłem, pozostawiając poza sobą błotniste i wąskie uliczki, a zwracając swe parweniuszowskie oblicze ku hałaśliwej i jasnej arterii nowego Paryża.”


Pod koniec XIX wieku Paryż prężnie się rozwijał, szybko stając się czwartą potęgą gospodarczą świata. W latach 1878-1900 odbyły się trzy wielkie wystawy światowe, mające na celu prezentację odbudowanego miasta po wojnie francusko-pruskiej. Właśnie w tym czasie rozpoczęto budowę Wieży Eiffla, zbudowano pawilony wystawowe Grand Palais i Petit Palais, otwarto pierwszą sieć metra. Paryż w czasach belle epoque stał się artystyczną stolicą świata, wtedy bowiem tworzyli Monet, Van Gogh i Picasso. To właśnie we Francji w 1895 roku miała miejsce prezentacja pierwszego filmu w historii kinematografii – „Wyjścia robotników z fabryki” autorstwa braci Lumiere. Wtedy też Emil Zola stworzył koncepcje monumentalnego cyklu, który do dziś jest ważnym dokumentem, przedstawiającym panoramę francuskiego społeczeństwa. Na „Rougon-Macquartowie. Historia naturalna i społeczna rodziny za Drugiego Cesarstwa” składa się 20 tomów, poruszających takie tematy jak: sztuka, sądownictwo, religia, władza, handel. Powieść „Wszystko dla pań” jest 11. tomem cyklu, którego akcja skupia się na rozwoju wielkiego domu towarowego, pogoni za pieniądzem, konsumpcjonizmowi i upadku drobnego handlu. 

Główną bohaterką jest młodziutka Denise Baudu, którą poznajemy w chwili przybycia do Paryża z dwoma młodszymi braćmi. Dziewczyna pierwsze kroki kieruje ku domowi wuja, którego sklep znajduje się przy tej samej ulicy, co magazyn „Wszystko dla pań”. Na miejscu spotykają ją narzekania krewnego na coraz gorzej idące interesy, o co oskarża nowoczesny dom handlowy. Denise, pomimo wyrzutów sumienia, zatrudnia się u konkurencji, gdzie praca jest ciężka, a zarobek marny. Zafascynowana jednak pomysłami właściciela powoli przeistacza się z zahukanej prowincjuszki w odważną i silną kobietę.

niedziela, 16 grudnia 2012

The Words



Krytycy nie mogą się zgodzić, co do „The Words”. Jedni piszą: arcydzieło, inni: tani melodramat. Podobnie zresztą podzieleni są widzowie. Jedno jest pewne: film budzi emocje i ciekawość. 

Fabuła skupia się na przedstawieniu historii niespełnionego pisarza – Rory’ego Jansena. Podczas gdy wydawcy odrzucają jego kolejne książki, Rory żeni się i wyrusza w podróż poślubną do Paryża. Tam, w sklepie z antykami, zauważa skórzaną torbę, w której znajduje rękopis. Poznawszy historię, jaką skrywa nie może przestać o niej myśleć. W końcu kopiuje ją i wydaje jako własną, nie zmieniając ani słowa, nie poprawiając przecinków, ani błędów ortograficznych. Czysty plagiat. Powieść osiąga ogromny sukces, Rory dostaje nawet nagrodę, wtedy pojawia się prawdziwy autor książki i opowiada dzieje swojego życia. W tym miejscu opowieść dopiero się rozpoczyna, odsłaniając coraz to nowe historie, mniej lub bardziej ważne dla zrozumienia filmu.

Bradley Cooper dostał rolę pisarza i myślę, że nigdy nie powinien jej otrzymać. Czy wyobrażacie się tak dobrze zbudowanego aktora, przeżywającego męki twórcze, cierpiącego na brak weny? Jakoś kłóci się to z moim wizerunkiem artysty, no ale lecę stereotypami, czego robić nie powinnam. Tak więc do rzeczy.

czwartek, 13 grudnia 2012

„Blondynka w zaginionych światach” Beata Pawlikowska, czyli śladami czterech wielkich cywilizacji



W kolejną podróż Blondynka zabrała mnie do czterech zaginionych światów, a więc do inkaskiego Machu Picchu, azteckiego Miasta Bogów, polinezyjskich posągów Moai i kambodżańskiej świątyni Angkor Wat. Wszystkie opisywane miejsca są majestatyczne i tajemnicze. Do dziś nie wiadomo, jak powstawały słynne kamienne posągi na Wyspie Wielkanocnej i skąd przypłynęli tam pierwsi ludzie. Naukowcy spierają się także, jakie było pierwotne przeznaczenie słynnego Machu Picchu w Peru. Jedna z hipotez mówi, że było to centrum naukowe, inna, że było to miasto, przeznaczone dla Dziewic Słońca. Te, jak i wiele innych tajemnic, związanych z czterema wielkimi cywilizacjami, może nigdy nie zostać rozwiązanych. Starając się jednak przybliżyć czytelnikom te miejsca, Beata Pawlikowska przywołuje legendy, wierzenia, historię, zapisy z dzienników podróżników, nie stroniąc także od opisów, jak wygląda życie współczesnych mieszkańców. 

Autorka wiele miejsca poświęciła także najróżniejszym potrawom i ich zdjęciom. I tak można dowiedzieć się, jak złagodzić wewnętrzny ogień po papryczce habanero i jak smakuje pieczona świnka morska. Blondynka często podkreśla, że chętnie próbuje egzotycznych potraw, bo dzięki temu może lepiej wsiąknąć w kulturę danego kraju. Jakkolwiek by nie było, jedzenie pieczonego świerszcza w Meksyku to co innego niż włoskie lody czy pizza. Nie wiem, jak Wy, ale ja chyba bym się nie odważyła…

Blondynka w Machu Picchu

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Podaj(ę) dalej!



Ostatnio włączyłam się do zabawy „Podaj dalej” na blogu Sylwucha i udało mi się wygrać „Romans po włosku”, dlatego teraz moja kolej kogoś z Was obdarować :)


Zasady akcji "Podaj dalej":
1. Poniżej podam tytuł książki, którą chętnie oddam komuś z was. Wystarczy się zgłosić, ale... Osoba obdarowana lekturą będzie musiała także wziąć udział w akcji, to znaczy opublikować u siebie na blogu podobny post i wysłać w świat jedną książkę (oczywiście można więcej) w stanie co najmniej dobrym i o wartości podobnej do tej, którą otrzyma (odpadają wydania kieszonkowe itp.). 
2. Z przyczyn technicznych w zabawie mogą wziąć udział tylko i wyłącznie osoby, które posiadają blogi.
3. Proszę o podawanie w komentarzu adresów e-mail.
4. Będę wdzięczna za wklejenie u siebie banera akcji (powyżej), ale nie jest to warunek wzięcia w niej udziału!
5. Na zgłoszenia czekam do najbliższej soboty (15 grudnia) do 23:59, a więc włącznie. Następnego dnia wylosuję osobę, do której powędruje książka.

Książka, którą wysyłam w świat to:
„Atrofia Lauren DeStefano
OPIS WYDAWCY: Wyobraź sobie, że znasz dokładnie datę swojej śmierci…
Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela. Serce Rhine bije jednak dla Gabriela, młodego Służącego, który zaryzykuje wszystko, by pomóc jej odzyskać wolność. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym się kojarzy prawdziwe życie.

Zapraszam do zabawy!

niedziela, 9 grudnia 2012

100 KSIĄŻEK wg BBC: „Pięć osób, które spotykamy w niebie” Mitch Albom



„Ludzie myślą, że niebo to rajski ogród, gdzie mogą bujać w obłokach, beztrosko włóczyć się nad rzeką czy po górach. Ale sama tylko sceneria, bez pocieszenia, byłaby pusta, pozbawiona jakichkolwiek treści. Największym darem Boga jest to, że będziesz mógł zrozumieć, co zdarzyło się w twoim życiu, że zostanie ci wyjaśniony jego sens. To jest ten wieczny pokój, do którego dążysz.”


Któż z nas nie zastanawia się, jak wygląda życie po śmierci? Od małego słyszeliśmy to, co od pokoleń jest powtarzane na całym świecie: jak będziesz niegrzeczny, pójdziesz do piekła, tylko grzeczne dzieci idą do nieba. Ale skąd właściwie możemy wiedzieć, że w ogóle coś jeszcze nas czeka, że po ostatnim zamknięciu oczu nie ma pustki? Nigdy się tego nie dowiemy, ale mimo to wierzymy, że niebo istnieje, bo inaczej nasze życie nie miałoby sensu, a to byłoby zbyt trudne do przyjęcia.

„Pięć osób, które spotykamy w niebie” przedstawia jedną z możliwych wizji życia po śmierci. Głównym bohaterem książki jest Eddie, weteran wojenny, pracujący w wesołym miasteczku. Historię Eddiego poznajemy w chwili, gdy tak naprawdę się skończyła: mężczyzna umiera i trafia do nieba. Tam czeka go spotkanie z       5 osobami, które pozwolą mu zrozumieć sens życia i udzielą cennych lekcji.

piątek, 7 grudnia 2012

Piątek z gwiazdą: Angelina Jolie



Angelina Jolie - niegdyś ponętna i seksowna, dziś anorektycznie chuda, jest obecnie jedną z najbardziej wyrazistych i najlepszych aktorek na świecie. Od lat zaangażowana w działalność charytatywną, stara się zwrócić uwagę świata na problem uchodźców i ludzi z Trzeciego Świata, a także skutki konfliktów zbrojnych. Tematyce tej poświęciła zresztą swoją książkę, zatytułowaną „Notes from my travels”. W 2003 roku wzięła także udział w kampanii społecznej „Got Milk?”, propagującej picie mleka.

Doskonale pamiętam, gdy w 2005 roku wyszedł na jaw romans Angeliny i Brada, żonatego wówczas z Jennifer Aniston. Para poznała się na planie filmu „Mr & Mrs Smith”, będącego według mnie strasznym gniotem, wkrótce też Brad rozwiódł się z Jen i od lat żyje w konkubinacie z Angeliną. Od kilku dni media spekulują, czy „Brangelina” w końcu się pobrali, atmosferę podgrzało pojawienie się aktora na premierze filmu „Killing them softy” z obrączką na palcu.

Angelina jest miłośniczką tatuaży, wytatuowany ma m.in. japoński symbol śmierci, a wzdłuż jej brzucha widnieje łaciński napis „Quod me nutrit me destruit" („Co mnie żywi także mnie niszczy”). Co ciekawe, ślub z pierwszym mężem - Johnny’m Lee Millerem, wzięła w czarnych skórzanych spodniach i białej koszuli, na której napisane krwią widniało imię jej ukochanego. Z kolei jako czternastolatka porzuciła lekcje aktorstwa i postanowiła zostać…reżyserem ceremonii pogrzebowych. Wtedy też przefarbowała włosy na fioletowo i zaczęła ubierać się w czerń, która do dziś jest jej ulubionym kolorem.

środa, 5 grudnia 2012

Sous le ciel de Paris



„Poznałem, czym jest rozkosz owych przechadzek trwających godzinami, owych tęsknot, jakie wywołuje najpiękniejszy pejzaż na świecie, kamienny pejzaż starego Paryża od Notre Dame aż po Luwr; poznałem tę rozkosz, szperając jednocześnie w skrzyneczkach z książkami, ustawionych wzdłuż bulwarów [...]"  T. Boy-Żeleński 


Miasto Świateł i zakochanych, brukowanych uliczek, zapierających dech widoków i atmosfery, której nigdy nie zapomnę. Paryż moich marzeń i snów w końcu stał się rzeczywistością przez kilka dni. Było grzane wino na świątecznym jarmarku na Polach Elizejskich, słodkie makaroniki od Laduree, gorąca czekolada w Cafe des 2 Moulins, croisannty, pyszna kawa i creme brulee. Wróciłam nasycona pięknymi wspomnieniami i artystyczną atmosferą Montmartre.

„Paryż najpiękniej wygląda z wieży Eiffla, chociażby dlatego, że jej stamtąd nie widać”. Maurice Chevalier

W Paryżu spędziłam 3 dni, nie udało mi się więc zobaczyć wszystkiego, ale bez wątpienia mogę powiedzieć, że poczułam klimat tego miejsca. Wycieczkę zaczęliśmy od nieśpiesznego spaceru wąskimi uliczkami Montmartre, gdzie zachwyciłam się Sacre Coeur, która akurat skąpana była w zachodzącym słońcu. Widok ze wzgórza jest po prostu niesamowity i według mnie o wiele piękniejszy niż z Wieży Eiffla czy Katedry Notre Dame. No ale ja jestem romantyczną duszą i zachwycam się starociami, dlatego Montmartre i Dzielnicę Łacińską pokochałam całym sercem. Potem była gorąca czekolada w Cafe des 2 Moulins, która jest obowiązkowym punktem dla fanów „Amelii” – tam właśnie kręcono wiele scen filmu. Właściciele całe szczęście zachowali rozsądek i ceny nie są zbyt wygórowane, np. kawa kosztuje około 4 euro (to nic w porównaniu do Cafe de Flore czy Cafe Les Deux Magots, a więc kawiarniach, w których bywali Picasso, Hemingway, Camus czy Sartre). Wnętrze w niczym nie przypomina tego filmowego, ale obecność Amelii Poulain sygnalizuje duży plakat i specjalne menu, w którym znajdziemy śniadanie i lunch Amelii. Osobiście uważam, że lokal jest mocno przereklamowany, ale warto go odwiedzić, jak będziecie w okolicy.