Miała być wiosna, 20
stopni i słońce, a tymczasem zima nadal dogorywa. O nie! Marzec zdecydowanie
nie spełnił moich oczekiwań, więc kwietnia wypatrywałam z utęsknieniem, bo a
nuż lada dzień wiosna się zjawi?
Niewielu z Was wie, że
od niemalże tygodnia żyję na tym świecie już ćwierć wieku, co nie napawa mnie
optymizmem, bo jak to mówią: po 25-tce do
30-stki już z górki. I coś chyba w tym jest, bo przeważnie w tym wieku zaczyna
się na stałe pracować, no a jak się pracuję to czas leci tak, że jednego dnia
wita się Nowy Rok, a następnego święci jajka… Ta rutyna mnie zabija i m.in.
dlatego czekam na ocieplenie, bo może będzie mi się chciało gdzieś wyjść, coś
ze sobą zrobić, a nie tylko po pracy do domu, i czytanie, oglądanie, spanie…
No to teraz będzie
pozytywnie, bo urodziny wiążą się z prezentami, a tych w tym roku nie zabrakło.
Jako, że wszystkie wybrałam sobie sama, to jestem bardzo zadowolona i tak w ostatnim
czasie stałam się posiadaczką dwóch ślicznych sukienek, obłędnie czerwonych
butów i stylowej dżinsowej kamizelki, a także nowego aparatu fotograficznego.
Miały być jeszcze książki, tradycyjnie, jak co roku, ale stwierdziłam, że
przecież mogę je wypożyczyć z biblioteki, a odświeżenie stylu na wiosnę jest mi
o wiele bardziej potrzebne. No to do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze torebki:)
Po tych krótkich
marcowych wspominkach pora na sierotki:
książkowe:
„Prestiż”
Christopher
Priest: ciekawa jestem, ilu z Was sięgnęło po tę książkę, mając w pamięci
rewelacyjny film z Christanem Balem i Hugh Jackmanem? Być może przed lekturą
zniechęca Was fakt, że już znacie tę historię? Nic bardziej mylnego. Pierwowzór
literacki to coś zupełnie nowego i przede wszystkim o wiele dokładniej,
przedstawiającego historię konfliktu Bordena i Angiera. Ekranizacja przedstawia
tylko główny wątek, pomijając wpływ, jaki zdarzenia w niej przedstawione miały
na przyszłość rodzin głównych bohaterów. Całość przypomina pokaz iluzjonistyczny,
w którym prawdy możemy się jedynie domyślać, ale nigdy nie uda się nam
dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Narracja pierwszoosobowa odbiera
historii dreszczyk, ale też umożliwia poznanie sekretów Wielkiego Dantona i
Profesora Magii. „Prestiż” w wersji książkowej nie zrobił na mnie wielkiego
wrażenia. To chyba jeden z tych przypadków, gdy ekranizacja przerosła
pierwowzór. Nie mniej jednak warto przeczytać, bo to naprawdę świetna historia
i dobre uzupełnienie do filmu. Ocena: 6,5/10.