piątek, 29 marca 2013

Marcowe sierotki



Miała być wiosna, 20 stopni i słońce, a tymczasem zima nadal dogorywa. O nie! Marzec zdecydowanie nie spełnił moich oczekiwań, więc kwietnia wypatrywałam z utęsknieniem, bo a nuż lada dzień wiosna się zjawi? 

Niewielu z Was wie, że od niemalże tygodnia żyję na tym świecie już ćwierć wieku, co nie napawa mnie optymizmem, bo jak to mówią: po 25-tce do 30-stki już z górki. I coś chyba w tym jest, bo przeważnie w tym wieku zaczyna się na stałe pracować, no a jak się pracuję to czas leci tak, że jednego dnia wita się Nowy Rok, a następnego święci jajka… Ta rutyna mnie zabija i m.in. dlatego czekam na ocieplenie, bo może będzie mi się chciało gdzieś wyjść, coś ze sobą zrobić, a nie tylko po pracy do domu, i czytanie, oglądanie, spanie…

No to teraz będzie pozytywnie, bo urodziny wiążą się z prezentami, a tych w tym roku nie zabrakło. Jako, że wszystkie wybrałam sobie sama, to jestem bardzo zadowolona i tak w ostatnim czasie stałam się posiadaczką dwóch ślicznych sukienek, obłędnie czerwonych butów i stylowej dżinsowej kamizelki, a także nowego aparatu fotograficznego. Miały być jeszcze książki, tradycyjnie, jak co roku, ale stwierdziłam, że przecież mogę je wypożyczyć z biblioteki, a odświeżenie stylu na wiosnę jest mi o wiele bardziej potrzebne. No to do pełni szczęścia potrzebuję jeszcze torebki:)

Po tych krótkich marcowych wspominkach pora na sierotki:

książkowe:

„Prestiż” Christopher Priest: ciekawa jestem, ilu z Was sięgnęło po tę książkę, mając w pamięci rewelacyjny film z Christanem Balem i Hugh Jackmanem? Być może przed lekturą zniechęca Was fakt, że już znacie tę historię? Nic bardziej mylnego. Pierwowzór literacki to coś zupełnie nowego i przede wszystkim o wiele dokładniej, przedstawiającego historię konfliktu Bordena i Angiera. Ekranizacja przedstawia tylko główny wątek, pomijając wpływ, jaki zdarzenia w niej przedstawione miały na przyszłość rodzin głównych bohaterów. Całość przypomina pokaz iluzjonistyczny, w którym prawdy możemy się jedynie domyślać, ale nigdy nie uda się nam dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Narracja pierwszoosobowa odbiera historii dreszczyk, ale też umożliwia poznanie sekretów Wielkiego Dantona i Profesora Magii. „Prestiż” w wersji książkowej nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. To chyba jeden z tych przypadków, gdy ekranizacja przerosła pierwowzór. Nie mniej jednak warto przeczytać, bo to naprawdę świetna historia i dobre uzupełnienie do filmu. Ocena: 6,5/10.

czwartek, 28 marca 2013

Pająk/Spider



Po obejrzeniu drugiego filmu w reżyserii Davida Cronenberga, widzę, że będę musiała bliżej się przyjrzeć twórczości tego pana. „Pająk” to niezwykły obraz, stanowiący zapis umysłu człowieka, zmagającego się ze schizofrenią. W roli głównej błyszczy Ralph Fiennes, znany m.in. z „Angielskiego pacjenta”, „Wiernego ogrodnika” i „Księżnej”.

Tytułowy pająk to Dennis Cleg, cierpiący na schizofrenię od 20 lat. Bohatera poznajemy w momencie przybycia do pensjonatu pani Wilkinson, gdzie mieszkają głównie ludzie z problemami psychicznymi. Dennis wspomnieniami wraca do dzieciństwa, by odtworzyć na nowo wydarzenia, które zadecydowały o jego losie. Świat rzeczywisty przecina się z świadomością bohatera, tworząc nierozerwalną całość. 

Chociaż film jest niebanalny pod każdym względem, największe wrażenie zrobił na mnie sposób, w jaki Cronenberg opowiada tę historię. Pająk wspomina bowiem sytuacje, których świadkiem być nie mógł. Są to sceny, dotyczące jego rodziców, w których nigdy nie uczestniczył, więc nie ma prawa wiedzieć, co się wydarzyło. A jednak: widzimy bohatera, przyglądającego się przeszłości, najczęściej stoi w kącie i jest niemym świadkiem. I już od tego momentu widz zaczyna zadawać sobie pytania typu: czy to wszystko prawda, czy może wymysł chorego umysłu? Czy już jako dziecko Dennis był chory? Odpowiedzi przynosi dopiero zakończenie, które jest zatrważające i zaskakujące.

poniedziałek, 25 marca 2013

Witaj w „The Paradise”



Przenieśmy się na chwilę w czasie do XIX-wiecznej Anglii. Wyobraźmy sobie, że chcemy kupić sobie nową suknię, a do niej buty i kapelusz. Wsiadamy do powozu i jedziemy na zakupy. Chodzimy od sklepu do sklepu i w końcu udaje nam się kupić idealny materiał. Nie jesteśmy jednak zadowolone, bo aby dobrać odpowiednie dodatki musimy udać się w inne miejsca i nie mamy gwarancji, że wszystko będzie do siebie pasować. I pewnego dnia nasz problem zostaje rozwiązany: powstaje pierwszy dom towarowy, gdzie możemy znaleźć najlepsze gatunkowo towary, fachową obsługę, intymną atmosferę, piękne wnętrza i kuszące rabaty. I to wszystko w jednym miejscu, bez konieczności przemierzania wielu ulic, by kupić niezbędne rzeczy! 

A teraz wyobraźcie sobie, że Emil Zola w swojej książce „Wszystko dla pań” (moja recenzja tutaj) przewidział zasady współczesnego handlu i bolączki współczesnego społeczeństwa: pogoń za pieniądzem, pęd życia i rosnącą potrzebę posiadania. W 150 lat później brytyjska stacja telewizyjna BBC popełniła luźną adaptację klasycznej powieści Zoli i dała nam „The Paradise”: piękny, cieszący oko serial, który ma jednak tyle wspólnego z literackim pierwowzorem, co ja z fizyką. Poza głównym zamysłem książki i imionami kilku bohaterów trudno szukać podobieństw pomiędzy „Wszystko dla pań” i „The Paradise”. Nie można jednak powiedzieć, że serial jest przez to zły, bo to nieprawda. Jest po prostu odrębną opowieścią, którą ogląda się bardzo przyjemnie, ale jest też pozbawiony celnych spostrzeżeń Zoli i jego znakomitej wiwisekcji społeczeństwa konsumpcyjnego.

niedziela, 24 marca 2013

Ray



Frank Sinatra określił go mianem „jedynego prawdziwego geniusza w biznesie muzycznym”. Zajął 2. miejsce na liście wykonawców wszech czasów i sam Jimi Hendrix tworzył pod wpływem jego twórczości. Kim był Ray Charles Robinson i jak to się stało, że odniósł tak ogromny sukces? Odpowiedź na te pytania możecie poznać, oglądając „Raya”, dramat biograficzny o życiu tego piekielnie zdolnego artysty. 

Film skupia się na najważniejszych wydarzeniach z życia muzyka, a więc utracie wzroku, narkotykach, licznych romansach i tym, co najważniejsze: początkach kariery. Niepowtarzalny klimat nadaje produkcji ścieżka dźwiękowa, wykorzystująca najlepsze utwory Raya Charlesa. Nie zabrakło takich hitów jak „Georgia On My Mind”, „Hit the Road Jack”, „I Can’t Stop Lovin’ You” czy What’d I Say”. Można także poznać kulisy powstania niektórych utworów, w tym przebojowego „Mess Around”, dzięki któremu Ray znalazł się na ustach wszystkich.

Ważną kwestią poruszoną w filmie jest uzależnienie artysty od narkotyków. W latach 50. i 60, a więc kiedy Ray zaczął odnosić pierwsze sukcesy, był to powszechny problem wśród muzyków. Dominowało hasło „Sex, Drugs and Rock’N’Roll”, które, choć spopularyzowali muzycy rockowi, stało się mottem wielu młodych ludzi. Co ciekawe, Ray miał 12 dzieci z 9 różnymi kobietami! Film przedstawia kilka, spośród licznych związków muzyka, skupiając się także na ukazaniu jego relacji z żoną i dziećmi. 

czwartek, 21 marca 2013

„Moje francuskie życie” Vicki Archer, czyli niezwykła codzienność



„Gdy myślę o powodach, dla których nie mogę się oprzeć temu francuskiemu życiu, ciągle zdaję sobie sprawę, że przyczyna leży w tym, co nieoczekiwane, nieprzewidziane i w ekscytacji, płynącej z nieznanej rzeczywistości. Każdy dzień staje się nową przygodą – przygodą językową, kulturową, przygodą wśród tradycji”.

Francuskie życie Vicki Archer to spełnienie moich marzeń. Dom w Prowansji z widokiem na Alpy, weekendy w Paryżu lub na Lazurowym Wybrzeżu, zapach lawendy i tymianku, celebrowanie posiłków, brak pośpiechu, po prostu carpe diem…

Z „Moim francuskim życiem” spędziłam tylko dwie godziny, które jednak wystarczyły bym zakochała się w Prowansji. Każda strona książki, przesycona jest miłością autorki do Francji, jej pasją, przyjaciółmi i radością życia. Tekst uzupełniają piękne i niezwykle nostalgiczne fotografie Carli Coulson, od których nie sposób oderwać oczu. O dziwo nie tyle Paryż przyciąga uwagę, co ujęcia Mas de Berard (domu Vicki) i jego okolicy. Piękne wydanie wydawnictwa Pascal to klasa sama w sobie. Warto choćby na chwilę wziąć tę książkę do ręki i przejrzeć zdjęcia, nie musicie nawet czytać – obrazy opowiedzą Wam tę bajkową historię.

Z bajkami jest jednak taki problem, że rzadko mają miejsce w prawdziwym świecie. No właśnie… Pomimo całego mojego zachwytu nad życiem Vicki, muszę przyznać, że nie jest to bajka, na którą stać każdego.

wtorek, 19 marca 2013

100 książek wg BBC: „Chłopiec z latawcem” Khaled Hosseini



„Nieprawdą jest, że czas leczy wszelkie rany. Nie leczy - rozdrapuje.”

Niektóre książki powinno się czytać w samotności i bardzo powoli smakować kolejne słowa, by przedwcześnie nie ugiąć się pod ich ciężarem. Do takich niełatwych i głęboko poruszających lektur należy „Chłopiec z latawcem” Khaleda Hosseini. Powieść ta, będąca literackim debiutem afgańskiego pisarza, jest doskonała i porażająca zarazem. Jej czytanie przynosi dużo smutku, trochę łez i iskierkę nadziei, że może kiedyś los się odmieni i będzie odrobinę lepiej…

Opowieść rozpoczyna się w roku 1975 w Kabulu. Poznajemy losy dwóch mlecznych braci: Amira i Hassana. Chłopców dzieli przede wszystkim pochodzenie i wykształcenie. Jeden jest synem powszechnie szanowanego i bogatego Baby, drugi służącym z zajęczą wargą, pogardzanym przez wszystkich Hazarą. Mimo wszystko wydaje się, że nic nie jest w stanie zniszczyć dzielącej ich przyjaźni. Do czasu, aż pewnego zimowego dnia jeden z nich się poświęci, a drugi, dręczony przez wyrzuty sumienia, nie będzie potrafił dalej żyć. Nie tylko jednak Amir i Hassan zmienią się na zawsze, ale też Afganistan, przeżywający kolejno sowiecką okupację i reżim talibów.

niedziela, 17 marca 2013

Przed wschodem słońca/Before Sunrise



Czy wierzycie w przeznaczenie?

Jakie to musi być dziwne uczucie: spotkać kogoś, o kim wiemy, że to właśnie ta osoba, przy której chcemy codziennie się budzić, i od razu stracić tę więź, tę niezwykłość chwil. Co się wydarzyło? To, co zawsze: życie.

Ona – Francuzka. On – Amerykanin. Spotkali się przypadkiem w pociągu do Wiednia. Rozmowy rozpoczętej w drodze za nic nie chcieli przerywać, dlatego On mówi: „wysiądź ze mną i spędźmy razem ten dzień”. Ona jeszcze się waha, a może tylko udaje? Po chwili są na peronie, idą przed siebie, spacerują, chłoną atmosferę miasta, mijają kilka zabytków i wciąż rozmawiają. O miłości i seksie. Religii i Bogu. Polityce i filozofii. Mają dokładnie jeden dzień i jedną noc. Do wschodu słońca. 

piątek, 15 marca 2013

Chaplin


,,Dzień bez śmiechu jest dniem straconym."


Sukces, jaki osiągnął Charlie Chaplin to typowy american dream. Biedny angielski komik przybywa do Ameryki, gdzie szybko zostaje dostrzeżony przez producenta filmowego i staje się milionerem. Tę część historii znają wszyscy, a jeśli jesteście ciekawi, kto ukrywał się za postacią Włóczęgi, obejrzyjcie film.

„Chaplin” jest zrobiony na zasadzie retrospekcji: 80-letni aktor opowiada historię swojego życia biografowi. Opowieść rozpoczyna się w mglistym Londynie, gdzie Charlie urodził się i wychowywał. Dzieciństwo z szaloną matką, pierwsze sukcesy estradowe, wreszcie wyprawa do Ameyki, liczne romanse, konflikt z szefem FBI i wygnanie – film przedstawia wszystkie najważniejsze wydarzenia z życia słynnego komika. „Chaplin” to dzieło kompletne: świetnie napisane, zagrane i zrobione. Jeden z najlepszych filmów biograficznych, jakie powstały do tej pory.

Chociaż sukces nosi twarz Roberta Downey’a Jr., to nawet jego fenomenalna gra aktorska nie pomogłaby, gdyby scenariusz był nijaki. To, co mi się w filmie szczególnie podoba to to, że nie jest przekłamany. Scenarzysta wziął do ręki autobiografię Chaplina i wyjął z niej najważniejsze wątki, nie pomijając jednak rzeczy, które mogłyby postawić komika w złym świetle. I tak wyłania się portret wielkiego artysty, świadomego swojej wartości i śmiało głoszącego swoje poglądy. Pamiętajmy, że nie były to czasy łatwe: w Niemczech do władzy doszedł właśnie Adolf Hitler, a wojna wisiała w powietrzu. Znamienna jest scena, w której Chaplin nie podaje ręki naziście, co spotyka się z wyraźną dezaprobatą towarzystwa. Gdy wszyscy udawali, że jest w porządku, on jeden postanowił powiedzieć prawdę: nakręcił „Dyktatora” i został oskarżony o podżeganie do wojny. Z takim samym rozmachem, z jakim przedstawiona została kariera Charliego, pokazano jego związki z kobietami, które często były nieletnie. Richard Attenborough, reżyser, nie pominął nawet najbardziej niewygodnych wątków, dzięki czemu widz może sam wyrobić sobie zdanie o Chaplinie.

wtorek, 12 marca 2013

„Wieczna księżniczka” Philippa Gregory, czyli portret Katarzyny Aragońskiej



6 żon Henryka VIII to temat, który wciąż na nowy powraca w literaturze i filmie. Całkiem niedawno stacja BBC zakończyła produkcję „Dynastii Tudorów”, serialu historycznego z Jonatahanem Rhys-Meyersem w roli głównej. Nie zabrakło więc w nim postaci Katarzyny Aragońskiej, pierwszej żony Henryka VIII i głównej bohaterki powieści Philippy Gregory „Wieczna księżniczka”.

Z serialu wyłania się postać podstarzałej królowej, która stała się zgubą dla młodego i jurnego Henryka. Producenci przedstawili Katarzynę jako kobietę bardzo pobożną, pełną godności i królewskiego majestatu – urodzoną księżniczkę. Trzeba jednak pamiętać, że akcja „Dynastii Tudorów” zaczyna się w chwili, gdy młody król omotany był już powabami dwórek, a na horyzoncie pojawiła się Anna Boleyn. Wyłaniający się więc obraz Katarzyny jest niepełny. Jaka była wcześniej, zanim rozczarowała się życiem i została zepchnięta na margines? Co skłoniło ją do życia w kłamstwie? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Philippa Gregory w pierwszej części cyklu o Tudorach.

niedziela, 10 marca 2013

Deszczowa piosenka/Singin’ in the Rain



„Deszczowa piosenka” uważana jest za najlepszy musical wszech czasów.       I słusznie, bo to jeden z nielicznych przedstawicieli gatunku, przy którym nogi same rwą się do tańca, a piosenki nuci się z przyjemnością i radością. Bo czy nie to powinna czynić muzyka? Wywoływać uśmiech na twarzy i być wielką pochwałą życia?

Rok 1927, schyłek ery kina niemego. Prym w Hollywood wiodą Don Lockwood i Lina Lamont, których każdy kolejny film jest witany z ogromnym entuzjazmem. W czasie kręcenia kolejnej produkcji z ich udziałem, na ekrany kin trafia pierwszy film dźwiękowy – „Śpiewak Jazzbandu”. Szefowie Monumental Pictures postanawiają przygotować nową, dźwiękową wersję filmu, a także dodać kilka piosenek. Pojawia się jednak problem: Lina ma okropnie skrzekliwy i nieprzyjemny głos, i w ogóle nie radzi sobie z lekcjami dykcji.

piątek, 8 marca 2013

„Podróże z Herodotem” Ryszard Kapuściński - o przekraczaniu granic czasu i przestrzeni



„Tak naprawdę nie wiemy, co ciągnie człowieka w świat. Ciekawość? Głód przeżyć? Potrzeba nieustannego dziwienia się? Człowiek, który przestaje się dziwić jest wydrążony, ma wypalone serce.   W człowieku, który uważa, że wszystko już było i nic nie może go zdziwić, umarło to, co najpiękniejsze - uroda życia.”

Ryszard Kapuściński pisze, że przez długi czas dręczyło go pragnienie, by po prostu przekroczyć granicę i zobaczyć, co się za nią znajduje. Nie marzył o zwiedzeniu Paryża czy Rzymu, chciał po prostu dokonać mitycznego aktu przejścia na drugą stronę. O swoich pierwszych podróżach w przestrzeni i czasie opowiada w „Podróżach z Herodotem”.

Pisarz wraca wspomnieniami do czasów, gdy świeżo po studiach, dostał pracę w „Sztandarze Młodych”. Były lata 50., komunizm zdecydowanie nie sprzyjał rozwoju artystycznemu Polski, która była zacofana w porównaniu do Zachodu. Młody Kapuściński szybko został zauważony, a jego reportaże zostały nagrodzone m..in. Złotym Krzyżem Zasług. Pewnie dlatego też to jego redaktorka wybrała, by pojechał do Indii i napisał o kulturze, i zwyczajach tam panujących. 

środa, 6 marca 2013

„Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” Lisa See - studium o kulturze XIX-wiecznych Chin



„Jesteśmy uważane za kompletnie bezużyteczne. Nawet jeżeli rodziny, w których przyszłyśmy na świat kochają nas, to jednak jesteśmy dla nich ciężarem. Potem wchodzimy w nowe rodziny, udajemy się do domu męża, którego nigdy wcześniej nie widziałyśmy, idziemy do łóżka z obcym człowiekiem i podporządkowujemy się wymaganiom teściowej. Jeżeli szczęście nam sprzyja rodzimy dzieci i umacniamy naszą pozycję w rodzinie męża. Jeżeli nie, czekają nas obraźliwe drwiny teściowych, kąśliwe uwagi konkubin męża i rozczarowane spojrzenia naszych własnych córek."

Sytuacja kobiet w XIX-wiecznych Chinach była wręcz tragiczna. Od najmłodszych lat dziewczynki były wychowywane w przekonaniu, że ich pozycja społeczna zależy od wielkości stóp i tego, czy uda im się urodzić syna. Matki krępowały stopy już 6-letnim córkom. Szacuje się, że w wyniku tego barbarzyńskiego zabiegu umierało 10% dziewcząt. 

Jak głosi legenda cesarska konkubina Yao Ning ciasno owinęła stopy jedwabiem, dzięki czemu jej ruchy nabrały gracji, a cesarz wpadł w zachwyt. Było to w X-tym wieku. Od tamtej pory, aż do początku XX wieku krępowano stopy niemalże wszystkim dzieciom płci żeńskiej. Dopiero Zygmunt Freud zauważył, że zabieg ma podtekst erotyczny i stanowi swego rodzaju fetysz. Właścicielka idealnych lilii mogła liczyć na dobre zamążpójście, nawet jeśli pochodziła z biednej rodziny.

Lilię, bohaterkę powieści Lisy See, los obdarzył nie tylko ładną buzią, ale też idealnymi stopami, co przyczyniło się do poprawy losu całej jej rodziny. „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz” nie jest jednak opowieścią o miłości, lecz o niezwykłej przyjaźni, opierającej się na związku dwóch laotong. Lilia i Kwiat Śniegu podpisują kontrakt, na mocy którego ich przyjaźń ma trwać wiecznie. Przypieczętowaniem i symbolem ich relacji stają się listy, pisane w sekretnym języku nu shu oraz coroczne spotkania w świątyni. I tak od lat dziecięcych, poprzez młodość i dorosłość, aż do starości, poznajemy losy dwóch kobiet, które połączył związek silniejszy niż miłość małżeńska czy rodzicielska, bo jedna laotong nie może żyć bez drugiej…

niedziela, 3 marca 2013

Serial obsypany nagrodami, czyli „Homeland”



Tym serialem zainteresowałam się, bo przerwał zwycięski pochód „Mad Men” po piątą statuetkę Emmy z kolei. 5 Złotych Globów, 6 Emmy i 13 innych nagród – „Homeland” to prawdziwa sensacja, od chwili, gdy 2 września 2011 roku na antenie Showtime został wyemitowany pilot. W czym tkwi sukces tej produkcji? Odpowiedź może być tylko jedna: we wszystkim.

Po pierwsze ciekawa fabuła… Akcja rozpoczyna się w chwili, gdy po 8-letniej niewoli zostaje wypuszczony amerykański jeniec wojenny. Nicholas Brody wraca do kraju jako bohater i natychmiast zostaje ulubieńcem opinii publicznej. W tym cudownym wyzwoleniu przez Al-Kaidę coś nie podoba się agentce CIA – Carrie Mathison. No bo jak to możliwe, że przetrzymywany przez tak długi czas marine wraca żywy? Carrie przekonana, że Brody przeszedł na stronę wroga i planuje zamach terrorystyczny, zaczyna obserwować go dzień i noc. Zakładając monitoring i podsłuch w domu Brody’ego, agentka Mathison łamie prawo i naraża się przełożonym, niedopuszczającym do siebie myśli, że ich pupilek może być zbrodniarzem wojennym…

sobota, 2 marca 2013

„Delikatność” – książka i film



„Istnieją wspaniali ludzie, których spotykamy w niewłaściwym momencie. Istnieją także ludzie, którzy są wspaniali, bo spotykamy ich we właściwej chwili.”

Przypadek czy przeznaczenie? To pytanie pewnie zadawali sobie Nathalie i Francois, gdy wpadli na siebie na ulicy. Zakochali się, pobrali, byli szczęśliwi. I wtedy znowu namieszał ślepy na nasze pragnienia los lub bezlitosny zbieg okoliczności – jak kto woli. Czy gdyby Francois nie miał słuchawek na uszach, usłyszałby nadjeżdżający samochód? Czy gdyby pojazdem kierował ktoś inny Francois przeżyłby? Czy gdyby Nathalie, pożegnała się z nim, jej ból byłby mniejszy? Na te pytania próżno szukać odpowiedzi. Fakt jest jeden: stało się. On zginął, a ona została sama. Jak można normalnie żyć, gdy nasze szczęście zostało zbyt wcześnie przerwane, gdy część nas samych odeszła na zawsze? Nathalie snuła się jak cień, dopóki nagły impuls nie zmusił jej do pocałowania Markusa. I tu zaczyna się delikatna jak motyl historia miłosna. Pełna czułości, ciepła i szeptania.

Książka… Foenkinos nie pisze, a szepcze piękne słowa, prosto do ucha. Subtelnie i czule jak nikt inny. Język powieści jest poetycki i sugestywny. Styl Foenkinosa skradł moje serce od pierwszych stron, nie mogę odżałować, że „Delikatność” to taka krótka książka. Mam ogromny niedosyt i potrzebę sięgnięcia po inne utwory Francuza. Nie czytałam jeszcze niczego podobnego i może dlatego jestem tak zachwycona. Uzupełnieniem właściwej fabuły są króciutkie ciekawostki w formie osobnych rozdziałów. Te przerywniki świetnie komponują się z tekstem, tworząc intrygującą całość.