Książka:
„Cyrk nocy” Erin Morgenstern: miałam zostać oczarowana, poznać
ponadczasową miłosną historię i magiczne chwile w niezwykłym cyrku, tymczasem
przez większość lektury czułam się dość znudzona, a czarów, ponad te oczywiste,
nie doświadczyłam. Piękny pomysł został znowu zmarnowany... Fabuła jest pełna
niespójności, a postaci pozbawione życia. Bardzo chciałabym się dowiedzieć
trochę więcej o kulisach pojedynku dwóch magów, o innych rozgrywkach, a także zrozumieć, dlaczego właściwie
rywalizacja nie może zostać przerwana. Wreszcie: o co chodziło w przepowiedniach
Isobel i kim właściwie byli Szkrab i Gismo? To wszystko nie są niedopowiedzenia
autorki, które czyniłyby książkę bardziej tajemniczą czy magiczną, a ewidentny
brak pomysłu na zgrabne poprowadzenie fabuły. Trochę średnio jak na tak
zachwalaną książkę. Ocena: 6/10.
„Wiedeńska gra” Carla Montero: debiut autorki „Szmaragdowej tablicy”, która jakoś nie porwała mojego serca, ani umysłu, pewnie odpuściłabym
sobie, gdyby nie ten Wiedeń w tytule, miasto, które uwielbiam i w którym
chciałabym mieszkać. Niestety nawet przepiękny Wiedeń nie uratował w moich
oczach tej książki. Przez większość lektury zastanawiałam się po co w ogóle
„Wiedeńska gra” została napisana? Styl Montero jest beznadziejny, o wiele
gorszy niż w „Szmaragdowej tablicy” i na każdym kroku czuć, że to debiut, do
tego bardzo nieudany... Fabuła bez sensu, ciągnie się jak flaki z olejem.
Szpiegostwo, intrygi? Zapomnijcie o tym, co przeczytaliście na okładce i
nastawcie się raczej na powieść, napisaną bez żadnego zamysłu, całkowicie
niepotrzebną. Zdecydowanie nie zostanę fanką pani Montero. Ocena: 2/10.