środa, 10 października 2012

„Blondynka na tropie tajemnic” Beata Pawlikowska, czyli moja pierwsza podróż z Blondynką



„Siódmego dnia na Zanzibarze wsiadłam w łódź i popłynęłam przez ocean. Ciepły wiatr głaskał mnie po włosach, szumiały palmy kokosowe, świeciło tropikalne słońce, a ja pomyślałam, że w takich chwilach czas staje i przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko to, co jest tu i teraz.”

Beata Pawlikowska to, obok Martyny Wojciechowskiej i Wojciecha Cejrowskiego,najpopularniejsza polska podróżniczka, przynajmniej ostatnimi czasy. Kiedyś każdą niedzielę spędzałam z „Światem według Blondynki”, autorskim programem pani Beaty na antenie Radia Zet, od dawna chciałam też sięgnąć po którąś z jej książek. Zapiski z podróży Wojciecha Cejrowskiego dosłownie połykam, a jako, że Pawlikowska jest jego byłą żoną po prostu musiałam się przekonać, czy pisze równie dobrze. Zastanawiam się też, czy kiedyś razem wędrowali przez amazońską dżunglę…

Na „Blondynkę na tropie tajemnic” składają się cztery niesamowite wyprawy: na Zanzibar, do Tanzanii, Brazylii i Amazonii. W każdej części można znaleźć masę ciekawostek, dotyczących choćby potraw, przypraw czy zwierząt. Teraz już wiem, że zamiast kawy, powinnam rano pić napój z guaraną:

„Guarana zawiera dwa razy więcej kofeiny niż kawa. Dzięki temu pobudza, zwiększa wytrzymałość i koncentrację. Współcześni Brazylijczycy mieszkający w miastach nad Amazonką twierdzą też, że guarana odmładza, odchudza i dodaje wigoru we wszystkich przedsięwzięciach, zarówno w dzień, jak i w nocy. Dlatego w amazońskiej części Brazylii na każdym rogu ulicy stoi budka z miskerem, gdzie przygotowuje się wzmacniające koktajle z guarany z dodatkiem mleka, cukru i orzechów. Taki koktajl może łatwo zastąpić cały obiad.”

Nie wszystkie wyprawy okazały się być równie pasjonujące. Część, poświęcona Amazonii trochę mnie wynudziła i wymęczyła. Autorka za dużo dywagowała, a za mało opisywała otaczającą ją rzeczywistość.

Bardzo podobały mi się jednak zapiski z Zanzibaru. Czy wiedzieliście np., że bardzo ważne dla mieszkańców wyspy są drzwi albo, że właśnie tam 5 września 1946 roku przyszedł na świat Freddie Mercury? Oczywiście ten pseudonim artystyczny nadał sobie później, podczas gdy po urodzeniu nazwano go Farrokh Bulsara. Spodobała mi się też opowieść o pewnej księżniczce z Zanzibaru, która zakochawszy się w Niemcu, uciekła do Europy. Swoje życie opisała później w książce „Wspomnienia arabskiej księżniczki”, która nie została w Polsce wydana. A szkoda!

 Plaża na Zanzibarze (źródło zdjęcia: klik)

Pani Beata obok opisu przygód, zamieszcza też sporo swojej filozofii życiowej, co nie psuje jednak odbioru treści. Może czasami zdarza jej się za bardzo odpłynąć, ale jestem jej skłonna to wybaczyć, skoro potrafi też zmusić czytelnika do refleksji.

„W ten cudowny zanzibarski poranek mogłabym czuć pustkę i smutek z wielu powodów: że nie mam metra osiemdziesięciu wzrostu, ani ogrodu z basenem, nie znam arabskiego, nie pływam na jachcie, nie mam prywatnego samolotu, ani miliona na koncie. I co z tego, że nie mam? Najważniejsze jest to, że wierzę w dobro i miłość (…). I zawsze wybieram myślenie pozytywne. Nie myślę o tym, czego mi brakuje, ale znajduję radość w tym, co mam, i dostrzegam, że mam ogromnie dużo. To jest tajemnica szczęścia.”

Książka jest także pięknie wydana: obok tekstu znajdują się zdjęcia i rysunki, co pomaga w całkowitym zanurzeniu się w opisywanym świecie. Z pewnością będę kontynuować podróże z Blondynką, na półce już czeka kolejna część serii.


Ocena: 8/10.

19 komentarzy:

  1. Mnie proza Pawlikowskiej nie przekonuje zupełnie. Czytałam jej zapiski z Tasmanii czy Australii - w sumie to same dywagacje, jakieś przemyślenia - i tyle; jej "przygody" mogłyby się przydarzyć gdziekolwiek. W dodatku jej refleksje są strasznie banalne - być może prawdziwe, ale zbyt uniwersalne, by wziąć je sobie do serca lub zmusić do myślenia, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Wynudziłam się koszmarnie, nie dowiedziałam się niczego o zwiedzanym zakątku świata i na pewno po jej książki więcej nie sięgnę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że przygód w jej książkach niewiele, ale jest sporo ciekawostek, chociaż to fakt, że pozostawiają niedosyt.

      Usuń
  2. Nie wiem. Jakoś nie przemawiają do mnie książki tej autorki. Nigdy nie ciągnęło mnie do ich lektur i cały czas tak jest. Zatem odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię Pawlikowską. Mam tę książkę w domu, ale jeszcze nie czytałam. Myślę, że nie rozczaruje mnie ta lektura.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czytałam jej książek, ale nie jestem fanką takiej literatury, więc nie wiem czy kiedykolwiek się skuszę. Zdecydowanie wolę posłuchać o jej przygodach w radiu niż sięgać po taką książkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No niestety, za B. Pawlikowską nie przepadam... Miałam do czynienia z jedną jej książką i na razie daruję sobie jej pozostałe "twory" - całkowicie zgadzam się z wypowiedzią Isadory! Tak samo nie przepadam za jej audycjami radiowymi. Nie wiem, dlaczego tak na mnie działa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkałam się już z wieloma negatywnymi opiniami w blogosferze na temat Pawlikowskiej. Jak widać, jest to jedna z tych autorek, które albo się lubi, albo nie. Strefa pośrednia praktycznie nie istnieje.

      Usuń
  6. Ja kiedyś też słuchałam czasem jej radiowych audycji - często przedstawiała różne ciekawostki. Ale od dawna już tej stacji nie słucham. Myślę, że po tylu interesujących podróżach Pawlikowska ma mnóstwo historii wartych opowiedzenia, ale nie ciągnie mnie zupełnie do jej książek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z Blondynką "byłam" na razie tylko w Amazonii i podróżuje mi się z nią bardzo przyjemnie. W najbliższym czasie przeczytam pewnie kolejną jej pozycję "Podróżuj, módl się i kochaj". Ciekawa jestem jak mi się spodoba, bo na półce leży jeszcze te kilka więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o tej książce, tytuł bardzo ciekawy. Również chętnie przeczytam:)

      Usuń
  8. Uwielbiam takie teksty podróżnicze, napisane z pewnym dystansem, humorem, a poza tym barwne i błyskotliwie opisane. Tak było w przypadku książek Cejrowskiego, do których często i z radością mogę powracać. Pani Pawlikowskiej czytać jeszcze nie miałem okazji, ale z tego, co wynika z Twojej recenzji, myślę że też byłbym zadowolony. Nawet nie przeszkadzałby mi te poważniejsze wstawki, co - jak piszesz - może skłonić do refleksji.
    Z chęcią przeczytam:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Podróżuję z Blondynką od dawna i muszę przyznać, że książki Beaty Pawlikowskiej należą do moich ulubionych jeśli chodzi o ten gatunek. Nie przeszkadza mi ani trochę ta "filozofia", którą autorka ubarwia swoje opowieści. Według mnie wszystko do siebie pasuje i wzajemnie się uzupełnia. Chętnie przeczytam nową pozycję napisaną przez panią Beatę, o której wyżej pisze bezrobotna.pl : "Podróżuj, módl się i kochaj".
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również ta mieszanka filozofii życiowej i zapisków z podróży przypadła do gustu, dlaczego chcę więcej...:)

      Usuń
  10. Czytałam kiedyś którąś z książek Pawlikowskiej i pamiętam, że całkiem przypadła mi do gustu. Rozejrzę się również za tą. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda mi trochę tej Amazonii, ale chętnie poczytałabym o miejscu, gdzie urodził się Mercury ;) Generalnie mam straszną ochotę na książki pani Pawlikowskiej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się tu wepcham z komentarzem o studiach, bo zapomniałam o twoim pytaniu ;) Właśnie wróciłam do domu i jestem strasznie padnięta, bo codziennie albo siedzimy do nocy i rozmawiamy albo wychodzimy gdzieś na miasto. Generalnie takie życie jest rewelacyjne, chociaż moje oczy nie do końca to potwierdzają, bo ciągle się teraz zamykają ;D A na uczelni też nieźle, przedmioty bardzo ciekawe (oprócz jednego ;)), chociaż trochę się boję, że z niektórych będzie ciężko.... ale, ale - damy radę ;)

      Usuń
    2. Ja przez pierwsze 2 lata też ciągle gdzieś wychodziłam, nie ma to jak impreza w poniedziałek :P Potem mi się znudziło i już tylko chodziłam w klubów w okolicach akademika, gdzie mieszkałam.

      Hmm, a co właściwie studiujesz i gdzie? Z doświadczenia wiem, że nawet najtrudniejszy przedmiot nie jest taki straszny, jak się początkowo wydaje:)

      Usuń
  12. Lubię styl pisania Pawlikowskiej. Ma się wrażenie, że jest się w danym kraju. No i zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć..

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Tej jeszcze nie czytałam, ale jak fajna to na pewno po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń