niedziela, 15 grudnia 2013

Klub Dyskusyjny/The Great Debaters


Dopiero, co opowiadałam Wam o rasizmie poprzez historię słynnego baseballisty - Jackiego Robinsona, a dziś znów wracam do tej tematyki. Całkiem przypadkiem trafiłam na recenzję „Klubu Dyskusyjnego" i tak mnie ona porwała, że niemalże natychmiast zabrałam się za oglądanie. I było warto. Bo to film wielki i ważny, do tego opowiadający prawdziwą historię (oczywiście troszkę ubarwioną, by przeciętnemu widzowi lepiej się to oglądało). 

Abstrahując od tematu, jak tak patrzę na nominacje do Oscara w 2008 roku, to nuż mi się w kieszeni otwiera. „Klub dyskusyjny" oczywiście bez nominacji, za to „Juno", film, który, owszem jest dobry, ale tylko i aż tyle, tak. Komisjo, co to ma być? Oscary naprawdę przestają być wyznacznikiem czegokolwiek. Przykre, ale prawdziwe. Cieszy za to nominacja do Złotego Globu, tak być powinno :)


Ten film po prostu nie mógł się nie udać: reżyserem jest Denzel Washington, główną rolę również gra Denzel Washington, a sama historia była tak dobrym materiałem, że po prostu nie można było tego spieprzyć. 


W latach 30. ubiegłego wieku Amerykę trawił rasizm. Biali bez powodu znęcali się nad Czarnymi bądź szukali jakiegokolwiek pretekstu, by ich zlinczować. W jednej ze scen filmu bohaterowie jadą w nocy samochodem, ich podróż zostaje jednak gwałtownie przerwana przez zbiegowisko wściekłych Białych, którzy wieszają i podpalają jakiegoś Murzyna. Co zrobił ten człowiek? Ukradł coś? Zabił kogoś? Czy po prostu był Czarny? W tamtych czasach to było, aż nadto, by porządnie oberwać. Co robią nasi bohaterowie? Młodzi się buntują, Henry chce ruszyć na pomoc, profesor Tolson wie jednak, że nie mają szans. Zawracają. Przepełnieni wstydem, upokorzeni, uciekają. Czy mogli jednak postąpić inaczej?


Melvin B. Tolson był człowiekiem, który potrafił zainspirować, a to, zważywszy na to, że był nauczycielem, bardzo dużo. W jednym z afroamerykańskich collegów założył klub dyskusyjny, który przez 15 lat przegrał zaledwie 1 raz. Debaty, początkowo jedynie z Murzynami z innych uniwerków, odbywały się na przeróżne tematy, od tego, czy bezrobotnym wypłacać zasiłki po nierówność społeczną. Debatujących było czworo: genialny 14-latek James Farmer Jr., marząca o zostaniu prawnikiem Samatha Booke, mistrz ciętej riposty Heny Lowe i doświadczony już w dyskusjach Hamilton Burgess. Cel był jeden: przeprowadzić debatę z Harvardem i oczywiście ją wygrać. 

Rozwój klubu dyskusyjnego stał się świetnym przyczynkiem do opowiedzenia o rasizmie. Sama otoczka jest już bardzo frapująca: starsi wiedzą, kiedy ustąpić, kiedy podporządkować się niesprawiedliwości, młodzi buntują się i nie godzą na taki stan rzeczy. Pod czujnym okiem Tolsona kształtują się ludzie pełni wiary w lepsze jutro. W jednej ze scen Samantha przejmująco krzyczy: to dziś jest pora na zmiany, nie jutro i nie za 100 lat. Oczywiście wiemy, że jeszcze w latach 60. segregacja rasowa była poważnym problemem, a akcja filmu, osadzona jest w latach 30. To dzięki takim ludziom jak Tolson i jego podopieczni świat zmienia się na lepsze. Ja czuję się zainspirowana, pomimo, że niektóre debaty były zaledwie poprawne, a chciałoby się, by wszystkie porywały umysły i serca.



Co do gry aktorskiej, to prym wiedzie starsze pokolenie: Forest Whitaker i Denzel Washington. Młodzi aktorzy nie popisali się niczym szczególnym, choć sympatycznie się ich oglądało.


Jak dla mnie, film, który trzeba znać i nad którym warto się pochylić.


Ocena: 9/10.

7 komentarzy:

  1. Nie pozostaje mi nic innego, jak zapamiętać ten tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo pomyślałam czytając rekomendację Beatriz:)

      Usuń
  2. Widziałam film, już jakiś czas temu, ale doskonale pamiętam, że zrobił na mnie duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tym filmie, ale bardzo chętnie go poznam, ponieważ występuje tutaj Denzel Washington, a ja bardzo cenię tego człowieka, jako aktora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Tobie moja lista na filmwebie systematycznie się wydłuża :) Szybciej dopisuje filmy niż je oglądam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach choćby dla Denzela obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, po raz kolejny jestem zachęcona. Dobrze, że mam już wolne - więcej czasu na nadrabianie filmowych zaległości.

    OdpowiedzUsuń