środa, 17 października 2012

„Pełna chata”, czyli dobry, stary sitcom




Pamiętacie „Pełną chatę”, ten cudowny, ciepły serial z przełomu lat 80 i 90., w którym debiutowały siostry Olsen? Jeśli tak, to na pewno chętnie powspominacie ze mną losy rodziny Tannerów, a jeśli nie, może przekonam Was, że warto poświęcić chwilę i obejrzeć tę produkcję.

Jako urodzona pod koniec lat 80., swoje dzieciństwo przeżywałam w 90., a te były jedyne w swoim rodzaju! Wtedy powstało wiele kultowych seriali, do których z pewnością zaliczyć można „Przyjaciół”, „Słoneczny Patrol”, „Szkołę złamanych serc”, „Miasteczko Twin Peaks”, „Beverly Hills 90210” czy polską „Tajemnicę Sagali”, wtedy dla orzeźwienia piło się Frugo, słuchało Spice Girls i Backstreet boys, jadło czekoladowe gwiazdki Milky Way, wtedy dzieciaki cały wolny czas spędzały na dworze, grając w gumę, budując bazę czy jeżdżąc na rowerze, a szczytem marzeń było Furby – elektroniczna, pluszowa zabawka. Tak, to były niezwykłe czasy, o których można mówić godzinami, teraz jednak pora na powrót do tematu.

„Pełna chata” to jeden z tych seriali, które pokochałam moim całym, dziecięcym serduszkiem. Zostawiałam dosłownie wszystko, by zasiąść przed telewizorem na magiczne 20 minut, które wypełnione były życiem rodziny Tannerów z odległego San Francisco. Na przemian śmiałam się i wzruszałam, przeżywając perypetie trzech córek Danny’ego Tannera, gwiazdy telewizyjnego programu „Wake Up, San Francisco”. Jako wdowcowi Danny’emu nie było łatwo, ale całe szczęście mógł liczyć na pomoc przyjaciół: komika Joey’a i Jessego, wielkiego fana Elvisa. Serial skupia się przede wszystkim na przedstawieniu kłopotów, jakie mogą sprawiać dzieci. W momencie rozpoczęcia akcji Michelle jest jeszcze niemowlęciem, Stephanie dopiero idzie do szkoły, a DJ jest od niej niewiele starsza. Dziewczynkom często brakuje matki, ale mając u boku tak zaradnych mężczyzn, nie mogą narzekać. Danny, Joey i Jesse poświęcają im całą uwagę, zawsze służą radą i pomocą. 

„Pełna chata” ma wydźwięk moralizatorski, jak wiele seriali tamtych czasów. Wystarczy wspomnieć Brandona z „Beverly Hills 90210”, by zrozumieć, o czym mówię. Nie jest to jednak nachalne pouczanie widza, ale zgrabnie podane przesłanie, które uczy dzieci lepiej rozumieć pewne sprawy. 

Mnie oczarowała postać Michelle, która jest dla mnie, po dziś dzień, najsłodszym telewizyjnym dzieciakiem. Uwielbiam jej słodkie minki i stałe teksty, takie jak: „You Got It, Dude”, „You're In Big Trouble, Mister!", „Don't Cry, Be A Big Boy!". Najmłodszą z panien Tanner grały na zmianę Mary Kate i Ashley Olsen, które zresztą zrobiły największą karierę spośród wszystkich gwiazd serialu. Niestety nie wyszło im to na dobre: dziewczyny są przeraźliwie chude (Mary Kate cierpiała nawet na anoreksję) i nie zagrały w żadnym znaczącym filmie. Winę za ich porażkę (choć czy tak można to nazwać, w końcu są milionerkami?) przypisuje się ich ojcu, który popychał je w stronę wielu projektów, choć były jeszcze dziećmi. O wiele lepiej prezentuje się ich młodsza siostra – Elizabeth, o której zrobiło się głośno po zeszłorocznym festiwalu w Wenecji i filmie „Martha Marcy May Marlene” (zresztą świetnym, warto obejrzeć).
 
Właśnie za to lubię Internet, mogę po latach obejrzeć ulubiony niegdyś serial i powspominać, do czego zachęcam także i Was.

Jeśli jesteście ciekawi, jak zmienili się aktorzy, grający w „Pełnej chacie”, wejdźcie tutaj.

16 komentarzy:

  1. Rany, pewnie że pamiętam! Lubiłam i oglądałam - teraz wydaje mi się strasznie ckliwy, ale przed laty zapewniał nie lada emocje:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój mały kuzyn ogląda teraz ten serial, gdzieś lecą powtórki. Strasznie go lubi a i mi zdarzyło się zawiesić na nim oko. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakże mogłabym zapomnieć "Pełną chatę"! Toż to jeden z ulubionych seriali mojego dzieciństwa. Dzięki za to przypomnienie, chętnie przypomnę sobie losy zwariowanej rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poznałam ten serial dopiero jak leciały powtórki kilka lat temu w TVN. Polubiłam bardzo. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja zawsze kochałam się w Johnie Stamosie ;)tak jak ty gdy serial puszczany był w telewizji rzucałam wszystko i siadłam przed telewizorem ;)a siostry Olsen były naprawdę słodkie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się bardzo nie podobają jego włosy, śmiechowo wygląda :P

      Usuń
  6. Dzisiaj nie pamiętam już aktorów ani poszczególnych odcinków, ale chętnie oglądałam ten serial :) Jako kilkuletnie dziecko chyba niewiele z niego rozumiałam jeszcze, ale oglądałam z mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiałam ten serial :) i kojarzy mi się z moim dzieciństwem! :) Tak jak ALF i kilka innych podobnych seriali :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiałam ten serial :) szkoda ze nie powtarzają go w telewizji :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ten serial w planach już od baaaardzo, bardzo dawna, ale jakoś nie mogę się za niego zabrać ;) Ech, generalnie mam straszne braki serialowe. No ale kiedyś nadrobię wszystko :))

    OdpowiedzUsuń
  10. To był jeden z ulubionych seriali mojego dzieciństwa - wciąż miło go wspominam i zgadzam się, że kariera Olsenek potoczyła się fatalnie. Co prawda swego czasu były najbogatszymi nastolatkami świata, ale cóż dają pieniądze, kiedy życie osobiste zmarnowane, a psychika skrzywiona?

    Bardzo bym chciała, żeby 'Pełną chatę' znów wyemitowała jakaś stacja. Podobnie z 'BH 90210' i 'Zbuntowanym aniołem' - powzdychałabym do nich raz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam, jak biegiem wracałam ze szkoły, żeby zdążyć na odcinek :) Uwielbiałam! I kochałam się strasznie w Jesse'm. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wracają wspomnienia, oj wracają:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Na lata 90 przypada moje wczesne dzieciństwo, więc niestety nie mogłam korzystać z większości tych uciech. Ale ciekawie było przeczytać Twoje wspomnienia ;) serialu nigdy nie oglądałam i jak na razie chyba się to nie zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń