poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Historia człowieka, który miał marzenie, czyli „Mr Selfridge”



W 1906 roku do Wielkiej Brytanii przybył człowiek, który miał pomysł i był wielkim wizjonerem. 3 lata później przy londyńskiej Oxford Street otwarto elegancki dom towarowy, który był na ustach wszystkich. Harry Gordon Selfridge pokazał Brytyjczykom, jak czerpać przyjemność z zakupów i nauczył kupować rzeczy piękne, acz niekoniecznie użyteczne. W Selfridges zadbano o wszystkie możliwie potrzeby potencjalnych klientów, umieszczając na jego terenie także restauracje, miejsca do czytania i odpoczynku, a nawet pokój pierwszej pomocy. A jako, że dewizą  Harry’ego Selfridge’a było „„klient ma zawsze rację”, zrobił wszystko, by ten w jego domu towarowym czuł się jedyny i wyjątkowy. Stawiając na profesjonalny personel, inwestując w reklamę i tworząc kuszące, innowacyjne wystawy, skutecznie przyciągał szerokie grono konsumentów. Kulisy życia tego niezwykłego człowieka i początków Selfridges możemy obecnie oglądać w seriali stacji ITV – „Mr Selfridge”.

Akcja serialu rozpoczyna się na chwilę przed otwarciem domu towarowego. Harry’ego Selfridge’a zastajemy w samym środku walki o fundusze na budowę, próbującego usilnie przekonać skostniałych Brytyjczyków do swojej nowatorskiej wizji. Mężczyzna od samego początku jawi się nam jako wielki optymista i marzyciel, ale też ryzykant i człowiek bardzo odważny. Sceny, w których przedstawia słuchaczom swoje pomysły, kreśli obrazy spektakularnego sukcesu, jaki osiągnie, są porywające. Opinii publicznej nie daje po sobie poznać, że obeszła go strata inwestorów, z niemalejącym zapałem szuka nowych, na chwilę zwątpienia pozwalając sobie jedynie, gdy nikt go nie widzi. Charakterystyczny jest jego gasnący uśmiech, gdy nikt nie patrzy i wielkie słowa, i gesty, gdy trzeba zmotywować pracowników lub dać popis przed prasą.

Choć najciekawszym wątkiem serialu jest historia sukcesu obecnie jednego z najważniejszym domów handlowych w Wielkiej Brytanii, równie dobrze wypada przedstawienie zdarzeń z życia prywatnego pana Selfridge’a i jego pracowników. Mamy więc zdrady, romanse i przelotne miłostki, rodzące się przyjaźnie i kobiecą zawiść, alkoholizm i hazard. Jest też kilka wyrazistych postaci, takich jak np. tancerka Ellen Love, która ma nadzieję odmienić swoje życie dzięki związkowi z Harrym, była kokota Lady May Loxley i projektant okien wystawowych, obłędnie przystojny i szarmancki, Henri Leclair. Nieco blada wypada główno żeńska bohaterka, jedna ze sprzedawczyń – Agnes Towler, która bardzo przypomina mi Denise z początkowych odcinków „The Paradise”. Nikt nie jest w stanie jednak przyćmić odtwórcy głównej roli – Jeremy’ego Pivena, który oczarował mnie od pierwszej chwili. Nie sposób nie zasłuchać się w idee Harry’ego Selfridge’a, gdy mówi jego głosem.


Trudno nie zauważyć podobieństw tej produkcji do polecanego przeze mnie niedawno „The Paradise”. Tematycznie obie serie są do siebie bardzo podobne, choć to „Mr Selfridge” uwodzi, czaruje i kusi, podczas, gdy „The Paradise” pozostaje tylko ładnie zrobionym produktem. Pierwszy serial pełen jest nowatorskich pomysłów, ducha nowoczesności, podczas, gdy drugi pozostaje opowieścią o sklepie z ciekawym wątkiem miłosnym i wydaje się być banalny, i powierzchowny w porównaniu do swego konkurenta. „The Paradise” pozostaje jednak moim guilty pleasure, lekiem na szarą rzeczywistość.

Niestety „Mr Selfridge” nie zachwyca pięknymi zdjęciami wnętrz i nie wykorzystuje w pełni wizualnego potencjału. Owszem wystawy wyglądają kusząco, ale cóż z tego, jeśli po przejściu przez drzwi cały splendor znika. 
 
Selfridges w 1909 roku (źródło zdjęcia)

„Mr Selfridge” zapewnia mi doskonałą rozrywkę już kilka wieczorów. Ciekawi, bawi i nader wszystko fascynuje. Lubię ludzi z pomysłem, na siebie i na świat, dlatego w pełni kupuję ten serial, tę historię. Naprawdę warto.

16 komentarzy:

  1. Oj, Ty to zawsze znajdziesz jakiś ciekawy serial:) Czaaaasuuuu nie mam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi jak lekki i ciekawy serial, do tego jeszcze te stroje, fryzury i kapelusze... Aż chce się jechać do Anglii ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Serial oglądała moja mama, która się lubuje w takich produkcjach. Wnioskuję, że jej się podobał, bo co jakiś czas dopytuje, czy nie ma nowego odcinka Selfridga :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam czasu na oglądanie seriali, dlatego mimo wielkiej zachęty z twojej strony, tym razem spasuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda na to, że to kolejny serial, którym mocniej się zainteresuje. A ostatnio zacząłem nadrabiać swoje braki w kontekście serii telewizyjnych. Zachwycasz się Pivenem - kojarzę go z kilku filmów, gdzie raczej nie grał głównych ról, ale też nie robił na mnie wielkiego wrażenia. Ale jestem bardzo ciekaw jak wypadnie tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny serial, który będę musiała poznać :) Aż boję się, zaczynać oglądać, bo jak mnie wciągnie to nie przerwę dopóki nie poznam wszystkich odcinków. Ile jest sezonów tego serialu?

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu gdyby nie ty, nie zwróciłabym na ten serial uwagi! Odbijam piłeczkę - masz talent do wynajdowania ciekawych i nietuzinkowych propozycji filmowych,no i do zachęcania do nich!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba cie uduszę! Wciągasz mnie w kolejny serial, a ja już cierpię na brak czasu... :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, na serial zawsze znajdzie się czas - np. obiad i kolacja to odpowiednie pory na jeden odcineczek :)

      Usuń
  9. Pierwsze słyszę o tym serialu. :) Jak tak dalej pójdzie to dzięki Tobie porzucimy książki na rzecz seriali i filmów. ;);)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może niekoniecznie porzucicie, ale może proporcje się wyrównają :)

      Usuń
  10. Trochę szkoda, że serial nie zachwyca pod względem wizualnym...ale i tak czuję się zachęcona;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie słyszałam wcześniej o tym serialu, ale jeśli chodzi o moje telewizyjne zaległości to chyba najpierw skuszę się na Mad Mena.

    OdpowiedzUsuń