sobota, 9 listopada 2013

„Dwie królowe” Philippa Gregory, czyli kolejna wizyta na dworze Henryka VIII



Król Henryk VII to chyba najciekawszy władca w historii Anglii. Nikt wcześniej nie odważył się dostosowywać prawa do spełniania własnych zachcianek, wysyłania na szafot tych, których obecność na dworze mogła uniemożliwić realizację królewskich planów, wreszcie nikt otwarcie nie wystąpił przeciwko papieżowi i Kościołowi tylko dlatego, by móc ożenić się z aktualną wybranką. Sześć żon Henryka VIII to temat, po który często sięgają pisarze i twórcy filmowi. Co jeszcze nie zostało powiedziane? Czy badacze odkryją przed światem jeszcze jakieś fakty? 

W swojej kolejnej powieści cyklu tudorowskiego Philippa Gregory przedstawia portrety dwóch kolejnych żon Henryka VIII: Anny Kliwijskiej i Katarzyny Howard, a także kobiety, która przebywała na angielskim dworze od czasów Katarzyny Aragońskiej i doprowadziła do śmierci swojej kuzynki Anny Bolejn i jej brata, a swego męża Jerzego. Mowa oczywiście o Jane Parker, jej spiskach, knowaniach i cichym udziale w królewskich procesach.

Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1539, na chwilę po śmierci Jane Seymour. Anglia ma w końcu następcę tronu, książę Edward jest jednak chorowity i słaby, dlatego Henryk VIII zaczyna rozglądać się za kolejną żoną. Thomas Cromwell podsuwa królowi niezbyt urodziwą, acz cnotliwą Annę z Kliwii. Dzięki temu małżeństwu Anglia ma zawszeć sojusz z państwami Reformacji i umocnić swoje wpływy w Europie. Niestety od pierwszego spotkania tych dwojga, wiadome było, że Kliwianka nie jest kobietą odpowiednią dla władcy, który szukał przede wszystkim urodziwej kochanki. Jak podają historycy, ujrzawszy Annę miał ją nazwać „flamandzką kobyłą”. Gdy Cromwell podpada Henrykowi, na scenie znowu pojawia się Thomas Howard, chcący za wszelką cenę połączyć rody Tudorów i Howardów następcą tronu. W osiągnięciu celu pomaga mu spiskująca na każdym kroku – Jane Parker i śliczna, czternastoletnia, krewniaczka – Katarzyna Howard. Król Henryk, ogarnięty znowu niemożliwym pragnieniem, staje się niebezpieczny dla wszystkich, którzy stoją mu na przeszkodzie. Angielski dwór po raz kolejny znajduje się w cieniu szafotu.

Tytułowe dwie królowe różniły się od siebie jak woda i ogień, ziemia i niebo. Pierwsza stateczna, wykształcona i cnotliwa w niczym nie przypominała rozkapryszonej egoistki, jaką była mała Katarzyna Howard. Trzeba oddać sprawiedliwość autorce, że starała się każdą z nich przedstawić drobiazgowo i bardzo plastycznie, także język, którym się posługują, opowiadając kolejne zdarzenia, jest zgoła inny. Nawet gdyby kolejne rozdziały nie zaczynały się imieniem aktualnej narratorki, bez trudu mogłabym rozróżnić, która z nich ma akurat głos. Przyznam szczerze, że bardzo irytowała mnie postać Katarzyny, która była zbyt infantylna, by móc się stać królową na miarę choćby Katarzyny Aragońskiej. Pisarka zresztą podkreśla różnice w wychowaniu kolejnych żon Henryka VIII, oczywista więc, że Howardówna nie miała szans dorównać przygotowywanej do roli królowej od maleńkości Hiszpance, a nawet starannie wykształconej Annie Kliwijskiej. Miała jednak to, co król cenił sobie najbardziej: młodość i radość życia. To dzięki niej udało mu się na chwilę zapomnieć o okropnej ranie na nodze czy sytuacji politycznej. Cały ich związek był jednak żałosny i napawa mnie obrzydzeniem: to tak jakby dziadek gził się z własną wnuczką i cały świat mu na to w milczeniu przyzwalał. Wszak wiadomo, czym na dworze Henryka groziła choćby niewłaściwa myśl…

Najciekawszą postacią powieści okazała się być jednak Jane Parker, której autorka dała szansę opowiedzenia własnej historii i być może usprawiedliwienia się w oczach czytelnika. Jej spiski z Thomasem Howardem, zeznania na kolejnych procesach i upatrywanie wszędzie własnych interesów, czynią z niej postać, którą nie sposób lubić. Philippa Gregory pisze nawet w posłowie, że nie wyobraża sobie gorszego potwora niż wdowa po Jerzym Bolejn. Mimo to jednak, wsłuchując się w historię Jane, nie sposób jej nie współczuć, wszak gdyby była mężczyzną, nikt nie rzekłby na nią złego słowa, a powiedziałby jedynie, że świetnie sobie radzi na królewskim dworze.

Lektura „Dwóch królowych” dostarczyła mi wielu niespodziewanych emocji, a sama książka stała się wspaniałym popołudniowym towarzyszem. Tym razem Philippie Gregory udało się mnie oczarować i uwięzić w plątaninie korytarzy angielskiego dworu, którego za nic nie chciałam opuszczać. Przeczytawszy ostatnią stronę nie kryłam żalu, że to już koniec tej pasjonującej historii. Cóż, w końcu dałam się uwieść.

Ocena: 9/10.

16 komentarzy:

  1. Poleciłam ostatnio Philippę koleżance, chociaż czytałam tylko jedną jej książkę, a ona stwierdziła, że ta autorka ma zdecydowanie zbyt bujną wyobraźnię i coś w tym jest, ale lekkości pióra też jej odmówić nie można :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Nie mniej jednak bardzo dobrze się ją czyta. Dla porównania jakiś czas temu przeczytałam "W komnatach Wolf Hall" Hilary Mantel i na pewno jest to książka o wiele bardziej zgodna z faktami historycznymi, niestety język autorki jest dość nieprzystępny, przez co źle mi się ją czytało...

      Usuń
  2. Zauważyłam, że od pewnego czasu na wielu blogach króluje Philippie Gregory. Ja niestety nie znam jeszcze twórczości tej pisarki, ale chyba muszę szybko nadrobić zaległości w tej kwestii, gdyż widzę, że niemal każdy czytelnik wyraża się o powieściach tej autorki w samych superlatywach, więc widocznie coś musi być na rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto czytać Gregory, jeśli pasjonują Cię dworskie intrygi i lubisz powieści historyczne.

      Usuń
  3. Bardzo chciałabym przeczytać jakąś książkę tej autorki. Uwielbiam czytać historie osadzone w konkretnych czasach z przeszłości, dlatego myślę, że może mi się ona spodobać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jak najbardziej Ci się spodoba, zwłaszcza, jeśli lubisz historię Anglii.

      Usuń
  4. Och, och, bardzo, ale to bardzo się cieszę, że tym razem dałaś się porwać bez reszty! Wiesz, mnie Jane strasznie irytowała i dla mnie najciekawszą postacią była jednak Anna Kliwijska. Za to Katarzynie Howard współczułam chyba najbardziej ze wszystkich żon Henryka - ona naprawdę była tak głupiutka i o niczym nie miała pojęcia, że było to aż wzruszające. Cudowna powieść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Choć nie wiadomo, ile z tego było prawdą, a ile fikcją literacką.

      Usuń
  5. Jeszcze nie znam tej książki, ale od dawna planuję znów sięgnąć po twórczość Gregory, więc to tylko kwestia czasu. Zgadzam się, że dwór Henryka VIII ciągle ponudza wyobraźnię i chyba już na zawsze zapisał się w historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko żałuję, że nie ma książki o Katarzynie Parr, ostatniej żonie Henryka... Może kiedyś Gregory jeszcze coś popełni na jej temat....

      Usuń
    2. Myślę, że to kwestia czasu :) Na początku była tylko powieść o Anne Boleyn, a teraz proszę jak się seria rozrosła.

      Usuń
  6. Od jakiegoś czasu obiecuję sobie, że zacznę czytać Philippę Gregory, ale na razie było mi nie po drodze :) Historia Henryka i jego żon interesuje mnie od dawna, więc ciekawie będzie przeczytać książki z prespektyw jego żon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz też obejrzeć "Dynastię Tudorów" na początek :) Ja właśnie drugi raz oglądam ten serial, świetny jest!

      Usuń
  7. Ok, przekonałaś mnie, namiętnie czytam wszystko na temat Henia, co się w Polsce pojawiło. A masz ulubioną żonkę? Bo ja najbardziej lubię Kasię Parr, co jest trochę oczywiste biorąc pod uwagę, że go przeżyła :)

    Co do oddzielenia się Anglii od Kościoła, zauważ że nie było gwałtownych protestów ludu w tym względzie, dalej uwielbiani swojego króla. Oni też chcieli się od Kościoła odłączyć, wszystkim było to na rękę, a małżeństwo z Anną Boleyn byłą główną, choć nie jedyną przyczyną rozłamu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Od czasu do czasu uwielbiam czytać historie tego typu.... W domu mam "Kochanice króla" - muszę się w końcu za nie zabrać!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na razie czytałam tylko jedną książkę Gregory więc mam dużo do nadrobienia ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń