piątek, 15 listopada 2013

„Z widokiem na Italię” Peter Moore, czyli stara vespa, wiatr we włosach i piękne Włochy



Zabawna i do bólu szczera książka o szalonej podróży na vespie pewnego Australijczyka, który na 40-ste urodziny postanowił spełnić w końcu marzenie życia i przejechać słoneczną Italię wzdłuż i wszerz. Zaczyna się od wspomnień o dawno oglądanych filmach z Sophią Loren, o fascynacji „Słodkim życiem” Felliniego, włoskim szykiem i vespą. A dalej jest jeszcze lepiej.

Pierwsze kroki Petera Moora we Włoszech są nieco nieporadne (ale jak to wszystko zamykają o 13, bo jest sjesta? Cappuccino wypada pić tylko rano?). Kupiona przez Internet stara vespa psuje się już na samym początku, a nasz podróżnik zostaje uziemiony w Menaggio nad Jeziorem Como (a kto by nie chciał?). Szybko jednak okazuje się, że Włosi bardzo entuzjastycznie reagują na Australijczyka, który za wszelką cenę stara się wskrzesić klimat „Rzymskich wakacji” i być równie włoski jak Marcello Mastroianni. 

Włoskie marzenie Petera Moore’a zafascynowało mnie od pierwszej strony. Z opisem odwiedzanych miejsc przeplatają się liczne anegdoty z podróży. Szczególnie podoba mi się część, poświęcona mojej wymarzonej Toskanii, której śliczne drogi autor objeżdżał na vespie, z wiatrem we włosach i piekącym słońcem na policzkach. Przyznajcie, że trudno się nie rozmarzyć :))

Droga z Mediolanu do Rzymu okazała się być nieco wyboista, pełna przygód i piękna. Ten widok na Italię, który tak cudownie opisuje Peter Moore będzie mi się śnił w nadchodzące zimne noce, i uwodził, aż w końcu nadejdzie lato 2014, spakuję walizkę i ruszę znowu do pięknych Włoch, by spełnić kolejne marzenie.
 
Rzym, vespa i Audrey Hepburn, czyli nieśmiertelne "Rzymskie wakacje"

A na razie będę marzyć i śnić, jak na prawdziwą romantyczkę przystało.

Ocena: 8,5/10.

15 komentarzy:

  1. Widzę, że na realizacje własnych marzeń nigdy nie jest za późno ;)
    Nie jestem jakąś wielką miłośniczką książek podróżniczych, ale mam duszę romantyczki i już widzę oczyma cudowną Toskanię i ten wiatr we włosach....
    Nie ma rady, muszę przeczytać!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, jak ja lubię takie historie! To takie budujące, kiedy czytasz o tym, że ludzie spełniają swoje marzenia! Chętnie przeczytam, a jakże!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja mama jest zakochana w Toskanii i choć tam nie byłam to zaraziła mnie marzeniem żeby się tam wybrać - mam tylko nadzieję, że stanie się to szybciej niż w przypadku Moora :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie trzymam kciuki, by się Tobie spełniło (i mnie także;)

      Usuń
  4. Najbardziej ciekawi mnie ta książka ze względu na konfrontację marzeń autora z rzeczywistością. Wymyślił sobie pewny obraz Włoch z książek i filmów, a później starał się go odtworzyć. Jestem bardzo ciekawa czy mimo tych wszystkich przeszkód udało mu się ten klimat poczuć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyczna okładka książki, uwielbiam takie, ale tematyka jakoś mi trochę nie podchodzi.

    Zapraszam na konkurs: Mikołajkowy konkurs książkowy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzeba marzyć! Cóż nam pozostało innego ? :)

    Książka ma bardzo ładną okładkę, a Twoja recenzja jest ciepła i zachęcająca. Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać tę książkę w bliskiej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż chciałoby się kliknąć w guzik "Lubię to!" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach czasami lubię się rozmarzyć nad taką powieścią :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No proszę, sama bym raczej nie zwróciła uwagi na tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To chyba odpowiednia lektura na jesień - można na chwilę zapomnieć o niezbyt dobrej pogodzie i chociaż w ten sposób przenieść się do Włoch;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet tylko po to, by pomarzyć - chciałabym przeczytać. Jednak co Włochy to Włochy, a przejechać je wzdłuż i wszerz to nie tylko marzenie tego pana i Twoje... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzę, że książka jest idealna na tą szarą jesień i nadchodzącą zimę, bo do wakacji w zasadzie cały rok, a i ja lubię pomarzyć o ciekawych podróżach :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że ja też na 40-tkę doczekam się takiej podróży. :)

    OdpowiedzUsuń