Książka
„Rumo i cuda w ciemnościach” Walter Moers: uwielbiam cudowną
wyobraźnię Waltera Moersa i niezwykły świat, jaki stworzył dla czytelników –
Camonię. Byłam już w „Mieście Śniących Książek”, i próbowałam wyplątać się z
paktu z przeraźnikiem w Sledwai, tym razem nogi zaniosły mnie do Wolpertingu,
miasta zamieszkanego przez niezwykłe istoty, które zadziwiają rozumem i siłą.
Jednym z wolpertingów jest Rumo, który podążając za Srebrną Nicią zostaje
porwany na Czarcie Skały przez bandę wszystkożernych cyklopów. Tam spotyka
robakina Szmejka. I wtedy wszystko się zaczyna. Po raz kolejny Moers oczarował
mnie, choć może już nie tak, jak przy dwóch poprzednich książkach. Podziwiam
jego wyobraźnię, Camonia jest miejscem równie dopracowanym jak Śródziemie
Tolkienia. Na każdym kroku na czytelnika czekają nowe niespodzianki, do
odkrycia wciąż jest bardzo wiele! „Rumo i cuda w ciemnościach” to jedna z tych
książek, które zachwycą i małych, i dużych. Mam nadzieję, że kiedyś coś jeszcze
o Camonii Moers napisze, patrząc na jego bibliografię widzę, że zamilkł kilka
lat temu... Niestety.
Film
„Czas na miłość”: w ostatnich latach trudno trafić na naprawdę
dobrą komedię romantyczną. Wybierając jednak na piątkowy wieczór film Richarda
Curtisa, twórcy takich hitów jak: „To właśnie miłość”, „Notting Hill” czy
„Dziennik Bridget Jones”, byłam spokojna. Po prostu czułam pod skórą, że ten
facet mnie nie zawiedzie. I już od pierwszych minut seansu okazało się, że
Curtisowi znowu się udało. Fabuła wygląda następująco: w dniu 21. urodzin
ojciec zdradza Timowi rodzinny sekret: wszyscy mężczyźni w ich rodzinie mogą
podróżować w czasie. Nasz bohater, uroczy rudzielec, ma tylko jedno marzenie:
poznać wielką miłość. Jak się okaże, możliwość cofnięcia się w czasie do
dowolnej chwili życia, bardzo ułatwi mu zadanie. W końcu czy nie byłoby fajnie
poprawić nieudaną randkę lub uratować komuś skórę? Przepis na komedię romantyczną
wydaje się więc prosty: wziąć Richarda Curtisa, dodać Rachel McAdams, a całość
podawać wraz z nieporadnym młodzieńcem, który swoim urokiem kupi serca damskiej
części widowni. „Czas na miłość” okazał się być bardzo dobrą rozrywką z pięknym
przesłaniem, mówiącym o tym, że radości życia trzeba się po prostu nauczyć. Nie
jest to może opowieść na miarę starych filmów Curtisa, ale i tak najlepsza
komedia romantyczna ostatnich lat.
Serial
Obejrzałam dziś finał ostatniego sezonu „The Good Wife". Miałam się świetnie bawić, jedząc obiad, a tymczasem omal nie zadławiłam się kotletem... Cóż za emocjonująca końcówka! Nie będę tu spoilerować, ale nie wyobrażam sobie, jak ten serial dalej będzie wyglądał po odejściu X...
Już od dawna nie oglądam The Goodwife, ale czytałam co się stało - masakra! Jedna z lepszych postaci przecież, a przynajmniej moja ulubiona z pierwszego sezonu. "Czas na miłość" - jak dla mnie rewelacja :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam Moersa. Tę książkę kupiłam jakiś czas temu, ale wciąż jeszcze jej nie przeczytałam. :/
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu miałam okazje obejrzeć „Czas na miłość” i rzeczywiście jest to świetna komedia romantyczna. Mnie szalenie przypadła do gustu. Super zrealizowana i aktorzy także znakomicie odnaleźli się w swych rolach.
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko świetne "Miasto Śniących Książek" i na pewno sięgnę po pozostałe książki Moersa, ale nie są dostępne w miejskiej bibliotece, więc muszę poszukać innego źródła.
OdpowiedzUsuń"Czas na miłość" i mnie się bardzo podobał:)
Ach, ta książka chodzi za mną już od dawna, może w końcu przeczytam:)
OdpowiedzUsuń"Czas na miłość" - czy nie gra tam przypadkiem Bill Nighy? Jeśli tak, trzeba obejrzeć;)
OdpowiedzUsuń"Miasto Śniących Książek" cierpliwie czeka na półce na swoją kolej :) a "Czas na miłość" już mi polecano, mam nadzieję, że uda mi się niedługo obejrzeć.
OdpowiedzUsuńSłyszałam bardzo wiele dobrych słów na temat filmu "Czas na miłość", więc na pewno go obejrzę. :)
OdpowiedzUsuń