czwartek, 20 czerwca 2013

Solista/The Soloist



„Solista” stanowi zgrabne połączenie dwóch tematów, które szczególnie lubię oglądać na kinowym ekranie, a więc muzyki i choroby psychicznej. Tytułowy bohater cierpi bowiem na schizofrenię, którą świetnie przedstawiono m.in. w „Pięknym umyśle”, „Locie nad kukułczym gniazdem”, „Pająku” czy „Wyspie tajemnic”. Jeśli dodamy do tego, że jest genialnym muzykiem, film okazał się być dla mnie pokusą nie do odparcia. Niestety „Solista” nie spełnił moich oczekiwań – może były zbyt wygórowane, a może mam rację i piękna oprawa przeważyła nad autentycznością.

Film powstał na podstawie  książki, opartej na prawdziwych zdarzeniach. Dziennikarz Steve Lopez natyka się na ulicy na grającego na skrzypcach bezdomnego. Jak się okazuje, Nathaniel Ayers był uczniem prestiżowej Julliard School of Music, z której jednak został wyrzucony wskutek postępującej schizofrenii. Zaintrygowany Steve postanawia opisać życie bezdomnego muzyka w swojej kolumnie, a także pomóc mu wrócić do normalnego życia.

Pierwsze, co przyszło mi na myśl po obejrzeniu „Solisty” to to, że to przede wszystkim film ładnie zrobiony. Muzyka jest przepiękna i poruszająca, a umiejętne przechodzenie kamerą potęguje wzruszenie widza. Zdecydowanie na uwagę zasługują także postaci, wykreowane przez Roberta Downeya Jr. i Jamiego Foxa. Lopez jest zagubiony, ma jakieś problemy z żoną (nie wiemy właściwie, o co chodzi), i cierpi na brak weny. Wtedy poznaje Nathaniela, który staje się jego inspiracją i swoistą deską ratunkową. Co prawda, to Lopez pomaga bezdomnemu, a nie odwrotnie, ale to dzięki znajomości z nim przechodzi przemianę duchową. Można odnieść wrażenie, że reżyser potraktował trochę ten temat powierzchownie, bo w filmie brak zdarzenia, łączącego Steve’a przed z Stevem po. Występujący w tej roli Robert Downey Jr. wypadł dobrze, choć nie jest to szczyt jego możliwości aktorskich, jaki możemy zobaczyć chociażby w „Chaplinie”. Z kolei dla Jamiego Foxa była to już druga (po „Rayu”) rola muzyka. Za pierwszą otrzymał Oscara, podczas gdy druga nie przyniosła mu nawet nominacji. Czy oznacza to więc, że Fox zagrał źle? Absolutnie nie! Jego Nathaniel to postać z krwi i kości, schizofrenik, któremu współczujemy i genialny muzyk, którego podziwiamy. Aktorowi udało się oddać złożoność tej postaci i przekonać widza o jej autentyczności. Nathaniel został zepchnięty na margines społeczeństwa, które nie potrafi zaakceptować jego choroby. Jest solistą, bo idzie przez życie samotnie i radzi sobie bez niczyjej pomocy.

Tytuł filmu można rozpatrywać dwojako, a więc „solista” jako muzyk i co ważniejsze „solista” jako ten jeden, którego udało się ocalić. W produkcji pojawia się wiele migawek z życia bezdomnych w Los Angeles, a na koniec także mało optymistyczne statystyki. Lopez pomógł jednemu z kilku tysięcy pozbawionych dachu nad głową mieszkańców Miasta Aniołów. Pozostali nie mieli takiego szczęścia, co zresztą obrazują przygnębiające zdjęcia. Joe Wright, reżyser, przedstawia ludzkie nieszczęścia bez zbędnych upiększeń, przesadzając jednak trochę z patetycznością, przez co filmowi brak prostoty i naturalności.

„Solista” to film dobry, który z pewnością znajdzie swoich zagorzałych miłośników. Mnie jednak coś zgrzytało, przez co, nie udało mi się zachwycić tą historią. Nie mniej jednak warto, choćby dla fenomenalnego Jamiego Foxa.

Ocena: 7,5/10.

23 komentarze:

  1. Trochę szkoda, że zabrakło tej produkcji prostoty i naturalności, ale może w moim przypadku będę miała inne odczucia. Cieszę się, że pokazali tutaj wiele migawek z życia bezdomnych. Ten problem jest bardzo poważny i trzeba o nim mówić. Myślę, że każdy z nas w jakimś stopniu mógłby pomóc bezdomnej osobie, jeśli tylko by zechciał.
    Ciekawy film. Ujął mnie swoja tematyką.

    OdpowiedzUsuń
  2. A chętnie obejrzę, choć patosu w filmach nie cierpię, wydają się wtedy mniej autentyczne, bardziej nastawione na komercje, a nawet odrobinę tandetne. Ale z pewnością warto na film zwrócić uwagę, takie mam wrażenie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzę na pewno, ale mam wrażenie, że do takiego filmu trzeba podejść w wolnej chwili, na spokojnie. Więc jak uporam się z pilnymi zadaniami to dopiero zafunduje sobie taki seans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto "Solistę" obejrzeć na spokojnie, gdy naszej uwagi nie zaplątają nierozwiązane sprawy i inne myśli.

      Usuń
  4. na pewno go obejrzę, bo zainteresowała mnie Twoja recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam ten film, chyba nawet byłam na nim w kinie. Podobały mi się kreacje głównych bohaterów. Jednak nie zachwyciłam się tą produkcją, jak to było choćby w przypadku "Pięknego umysłu". Ogólnie film jak najbardziej do obejrzenia (dla mnie przede wszystkim ze względu na Roberta Downey Jr.) ale nie powala.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdzieś mi się już o oczy obiło bardzo podobne zdanie na temat tego filmu. Dlatego ja go za wszelką cenę szukała póki co nie będę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że jest to jeden z tych filmów, na którym się pobeczę... ale i tak z chęcią obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo się wzruszam, ale na "Soliście" się nie rozbeczałam, dlatego myślę, że i Tobie to nie grozi:)

      Usuń
  8. Lubię, podobnie jak Ty, połączenie muzyki (czy innego talentu/pasji/artystycznego zacięcia) i choroby psychicznej na szklanym ekranie. "Solisty" nie widziałam, ale do listy filmów dodałabym jeszcze "Przerwaną lekcję muzyki":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przerwana lekcja muzyki" to film o klasę, a może nawet i dwie lepszy, niż "Solista". Wspaniale opowiedziana historia i niezapomniana gra aktorska Angeliny Jolie.

      Usuń
  9. Film cały czas przede mną, choć od dawna mam go w planach :) czekam na Twoją recenzję Braci Sisters :) bardzo mnie ciekawi Twoja opnia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ciekawi, jak mi się spodoba ta książka, bo zapowiada się naprawdę super:)

      Usuń
  10. Słyszałam już o tym filmie i sama zastanswiałam się, czy po niego nie sięgnąć, ale nie lubię patetyczności, więc może dobrze, że zostawiłam go sobie na później. Nie mówię nie, ale aktualnie mam na oku wiele "pilniejszych" filmów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Film czeka na obejrzenie, jednak najpierw wolałabym sięgnąć po książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fox był w tym filmie genialny, absolutnie wspaniały. A sam film oceniłam o pół punktu wyżej. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię Foxxa, ale ten drugi aktor należy do tych, których staram się unikać. Dlatego chyba nie obejrzałam dotąd tego filmu, mimo że uwielbiam produkcje (w różnym stopniu) muzyczne.
    Cóż, może kiedyś go zobaczę.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Roberta bardzo lubię. Był rewelacyjny jako Charlie Chaplin:)

      Usuń
  14. Tak sobie myślę... W sumie lubię oglądać takie filmy, więc raczej warto przekonać się samej, czy jest to dobra ekranizacja czy nie. Ty mnie skusiłaś, obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja również niedawno oglądałam ten film i musze przyznać, że mi się podobał, ale mnie nie porwał. A Fox... Fox pokazał klasę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. "„Solista” stanowi zgrabne połączenie dwóch tematów, które szczególnie lubię oglądać na kinowym ekranie, a więc muzyki i choroby psychicznej." Hahaha dobry wstęp (: Też uwielbiam te tematy jeśli są dobrze przedstawione a w tytułach, które podałaś na pewno są. "Lot nad kukułczym gniazdem" czy "Piękny Umysł" chyba nie muszę mówić, że uwielbiam. A ten film z chęcią obejrzę nawet jeśli nie zasłużył sobie u Ciebie na lepszą ocenę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie słyszałam o tym filmie, ale koniecznie muszę obejrzeć! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Generalnie nie lubię takich klimatów, ale Solistą byłem zachwycony. A Robert i Jamie powalili mnie na kolana i długo się podnosiłem. Genialny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń