Jesień oznacza nie
tylko to, że pora zakończyć błogie wakacyjne lenistwo i wrócić do szkoły, ale
jest też ważnym wydarzeniem dla każdego serialomaniaka i to aż z dwóch powodów.
Po
pierwsze we wrześniu odbywa się rozdanie nagród Emmy, czyli
takich telewizyjnych Oscarów. Przypomnijmy, że w tym roku najważniejszą
statuetkę zdobył serial „Breaking Bad”
i trudno się z Amerykańską Akademią Telewizyjną nie zgodzić w tej kwestii:
sezon finałowy był wyśmienity, a i sama produkcja to prawdziwa perełka.
Scenarzyście – Vincowi Gilliganowi – udało się stworzyć bohatera z krwi i
kości, który z sezonu na sezon zmieniał się tak bardzo, że w ostatnich
odcinkach trudno było w Walterze Whitcie rozpoznać nieporadnego nauczyciela
chemii, jakim był, zanim wszystko się zaczęło. Z kolei drugi powodu zapewne się domyślacie: nowości. I chociaż ostatnimi
czasy coraz wyraźniej zaciera się utarty podział na wprowadzanie nowych
produkcji tylko wiosną i jesienią, to jako serialomaniaczka bardzo czekam na rozpoczęcie sezonu jesiennego, bo z reguły właśnie wtedy powstają najciekawsze produkcje (a może po prostu najlepiej się je ogląda?). I tak też włączyłam ostatnio pilotażowe odcinki trzech seriali: „Hostages”, „Masters of
sex” i „Sleepy hollow”. Czy znalazłam coś dla siebie? O tym możecie przeczytać
poniżej.

O wiele lepiej wypadł
za to pilot „Masters of Sex” i tu
pozostaje mi trzymać kciuki, że dalej poziom zostanie utrzymany. Tym razem mamy
do czynienia z historią opartą na faktach i dotykającą jakże ciekawej tematyki:) William Masters był amerykańskim ginekologiem, który w latach 60.
ubiegłego wieku rozpoczął badania nad kobiecą seksualnością. Wyśmiewany przez
kolegów z branży, którzy niedoceniali jego pomysłów, nierozumiany przez żonę,
nawiązał znajomość z tancerką erotyczną, która pomogła mu w przeprowadzaniu
doświadczeń nad seksualnymi reakcjami człowieka. Do Mastersa wkrótce dołączyła
rozwódka z dwójką dzieci – Virginia E. Johnson ( w serialu grana przez prześliczną
Lizzy Caplan). Na ekranie oczywiście nie brakuje scen seksu, ale są one
pokazane ze smakiem i przymrużeniem oka. Jako, ze akcja toczy się w latach 60.
jest bardzo ładnie pod względem wizualnym (ach te sukienki!). Twórcy
zapowiedzieli także, że „Masters of sex” przedstawi wpływ badań dwójki
naukowców na rozwiązanie obyczajowości i amerykańską popkulturę. Poza tym bardzo podoba mi się nazywanie tego serialu „Mad Men with benefits". Zapowiada się
pysznie!
I na koniec największe
zaskoczenie, czyli o tym, jak stopniowo opadała mi kopara, oglądając „Sleepy Hollow”. Zacznę od tego, że
naprawdę bardzo lubię „Jeźdźca bez głowy” Tima Burtona, za sposób
przedstawienia historii, niepowtarzalny klimat, za Johny’ego D. :)))
Pomimo to byłam bardzo sceptycznie nastawiona do serialu na podstawie
opowiadania Washingtona Irvinga „The Legend of Sleepy Hollow”. Wiecie, jak to
jest ze współczesnymi adaptacjami: rzadko kiedy są udane i da się je oglądać.
Dlatego też w ogóle nie czekałam na premierę „Sleepy Hollow”. Kiedy jednam
zobaczyłam te wszystkie pozytywne recenzje i przeczytałam słowa pełne zachęty,
wymiękłam i obejrzałam. Dziś za mną trzy odcinki i powiem tak: pilot faktycznie
świetny, im dalej jednak, tym gorzej. Bardzo nie podoba mi się główna bohaterka
– Abbie Mills, nie takie postaci kobiece lubię oglądać na ekranie. Chyba między
nami już nie zazgrzyta. Wydaje mi się też, że pomimo nader obiecującego
początku, „Sleepy Hollow” będzie kolejnym proceduralem, choć bez wątpienia z
bardzo ciekawym tłem: twórcy umiejętnie w fabułę wplatają Apokalipsę i Czterech
Jeźdźców, wiedźmy, historię USA i bohatera, który po 250 latach przebudził się
ze snu w zupełnie innej rzeczywistości. Oczywiście ja do fantastyki jak zwykle
podchodzę ostrożnie, więc trochę sobie ponarzekałam, nie mniej jednak „Sleepy
Hollow” może być jedną z najgorętszych premier jesieni.
Czekam jeszcze na
premiery „Draculi” i „Once upon time in Wonderland” (akcja ma się toczyć w
wiktoriańskiej Anglii i być kolejną luźną adaptacją „Alicji w krainie czarów”).
A wy znaleźliście coś
dla siebie w tegorocznych premierach? Ja jestem pełna nadziei na dobry
serialowy sezon.
Miałam obejrzeć Hostages, ale to jeden z pierwszych kandydatów do skasowania, wiec to chyba nie ma sensu. "Sleepy Hollow" chyba zostanie moim tegorocznym guilty pleasure, chyba, że poziom kolejnych odcinków spadnie jeszcze bardziej. Widziałam jeszcze "Peaky Blinders" (polecam) i The Blacklist - może być, ale bez szału. Namówiłaś mnie na "Masters od sex" :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie piszesz jeszcze na jakich kanałach są owe seriale. Podejrzewam jednak, że można je obejrzeć na satelitarnych pasmach, którego ja niestety nie mam :-(
OdpowiedzUsuńCyrysiu, wszystkie seriale oglądam online.
Usuń"Sleepy Hollow" ode mnie ma 3 razy tak! Nie czytałam książki na podstawie której nakręcili film i stworzyli serial, niemniej jednak po obejrzeniu trzech odcinków wiem, że będzie to kolejny już serial na którego kolejne odcinki będę oczekiwała z wypiekami na twarzy :)
OdpowiedzUsuńO "Sleepy Hollow" już słyszałam od koleżanki i obiecałam, że obejrzę jak znajdę więcej czasu. Niecierpliwie czekam na "Draculę" oraz "Reign", teraz jeszcze zaciekawiłaś mnie "Masters of sex" ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiągle przeżywam koniec Breaking Bad, więc jeszcze o nowym serialu nie myślę, chociaż mój chłopak kusi mnie Low Winter Sun :) Obawiam się, że z propozycji przedstawionych w poście raczej nic mnie nie zaintrygowało niestety.
OdpowiedzUsuńNie oglądałam tego, ciekawa jestem jednak, jak Tobie się spodoba.
UsuńBoszsz, coś ze mną jest nie tak, skąd wy bierzecie te wszystkie seriale? Ja nigdy nie mogę trafić na nic godnego uwagi! Tylko dzięki tobie jestem mniej więcej na bieżąco i zanotowałam kilka ciekawych tytułów - będę musiała rozejrzeć się za Master of sex, Sleepy Hollow, no i poczekam na Draculę, z całą pewnością do listy dołączam Once upon time in Wonderland... Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, ale co z moich planów wyniknie, czas pokaże:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja na razie jestem na etapie "El Internado" i naprawdę wszystkim go polecam! :)
OdpowiedzUsuńO tego jeszcze nie oglądałam:) Zapisuję więc tytuł na przyszłość:)
UsuńJa tam jak zwykle zachwycona "The good wife". Ale "Sleepy Hallow" też mi się podoba i "Masters of sex" oczywiście.
OdpowiedzUsuńWłasnie obejrzałam 1 odcinek 5 sezonu - i jakże się cieszę, że w końcu ten serial wrócił. Jest super!:)
UsuńEeee... Ja to jak zwykle jestem do tyłu i oglądam pierwszy sezon "Gry o tron". O dziwo, wciągnęło mnie. :D
OdpowiedzUsuńBo to dobry serial jest i to bardzo.
UsuńCzy jak powiem, że "Masters of Sex" zachęcił mnie najbardziej :D? Bynajmniej nie dla tego seksu, ale dla klimatu lat 60. i tych cudownych sukienek! Na pewno obejrzę... w sumie to zaraz zobaczę! :) Są na razie dwa odcinki więc będę na bieżąco, jeśli będzie taki fajny.
OdpowiedzUsuńTakie cudowne sukienki fajnie byłoby mieć w szafie:>
UsuńNa razie pozostanę przy moich starociach, czyli "Downton Abbey", "The Walking Dead" oraz "Game of Thrones", ale jak już je wykończę, to chętnie zapoznam się z "Masters of Sex" - może wyjdę na zbereźnicę, ale zapowiada się ciekawie :D
OdpowiedzUsuń"Downton Abbey" i "Gra o tron" są mega!:)))
UsuńSleepy Hollow mam w planach :) ale zainteresowałaś mnie też Masters of Sex.
OdpowiedzUsuńMnie Sleepy Hollow też rozczarował, pilot był świetny, dynamiczny i ciekawy. Ale miałam nadzieję nie na procedural. Żeby chociaż jedna historia trwała dwa-trzy odcinki. Przez ten pośpiech wszystko wydaje się takie niedopracowane. I mi bohaterka też nie bardzo podpasowała, nawet dziwiły mnie tak pozytywne opinie o niej na innych blogach. Ale Ichabond... Mmmmm :D
OdpowiedzUsuń