piątek, 4 października 2013

Krótki przegląd serialowych nowości na jesień 2013: „Hostages”, „Masters of sex”, „Sleepy hollow”



Jesień oznacza nie tylko to, że pora zakończyć błogie wakacyjne lenistwo i wrócić do szkoły, ale jest też ważnym wydarzeniem dla każdego serialomaniaka i to aż z dwóch powodów. 

Po pierwsze we wrześniu odbywa się rozdanie nagród Emmy, czyli takich telewizyjnych Oscarów. Przypomnijmy, że w tym roku najważniejszą statuetkę zdobył serial „Breaking Bad” i trudno się z Amerykańską Akademią Telewizyjną nie zgodzić w tej kwestii: sezon finałowy był wyśmienity, a i sama produkcja to prawdziwa perełka. Scenarzyście – Vincowi Gilliganowi – udało się stworzyć bohatera z krwi i kości, który z sezonu na sezon zmieniał się tak bardzo, że w ostatnich odcinkach trudno było w Walterze Whitcie rozpoznać nieporadnego nauczyciela chemii, jakim był, zanim wszystko się zaczęło. Z kolei drugi powodu zapewne się domyślacie: nowości. I chociaż ostatnimi czasy coraz wyraźniej zaciera się utarty podział na wprowadzanie nowych produkcji tylko wiosną i jesienią, to jako serialomaniaczka bardzo czekam na rozpoczęcie sezonu jesiennego, bo z reguły właśnie wtedy powstają najciekawsze produkcje (a może po prostu najlepiej się je ogląda?). I tak też włączyłam ostatnio pilotażowe odcinki trzech seriali: „Hostages”, „Masters of sex” i „Sleepy hollow”. Czy znalazłam coś dla siebie? O tym możecie przeczytać poniżej.

Na pierwszy ogień idzie „Hostages”, czyli produkcja na którą bardzo mocno czekałam, bo Toni Colette jest według mnie bardzo dobrą aktorką, a Tate’a Donovana bardzo lubię za rolę Toma z „Damages”. Pierwszy strzał i pierwsze rozczarowanie. Ale od początku. Fabuła serialu opowiada o pani doktor, która zostaje wybrana do zoperowania prezydenta Stanów Zjednoczonych. W przeddzień zabiegu w domu Sanders zjawiają się porywcze, którzy grożą śmiercią jej rodziny, jeśli ona nie zabije prezydenta na stole operacyjnym. Jak sami widzicie, fabuła zapowiadała się całkiem całkiem, do tego doszli dobrzy aktorzy, co dawało dużą nadzieję na to, że powstanie jeśli nie bardzo dobry, to przynajmniej dobry serial. Niestety pierwszy odcinek okazał się kiszką. Pomimo tego, że dużo się działo, napięcie było praktycznie żadne. Do tego drewniana gra aktorska i bohaterowie, których trudno polubić. Nadzieję na to, że jednak da się „Hostages” uratować daje nieoczekiwane zakończenie. A nuż coś z tego jeszcze będzie, dlatego czekam na kolejny odcinek. Pewne jest jedno: nowe „Homeland” to to nie jest i nigdy nie będzie.

O wiele lepiej wypadł za to pilot „Masters of Sex” i tu pozostaje mi trzymać kciuki, że dalej poziom zostanie utrzymany. Tym razem mamy do czynienia z historią opartą na faktach i dotykającą jakże ciekawej tematyki:) William Masters był amerykańskim ginekologiem, który w latach 60. ubiegłego wieku rozpoczął badania nad kobiecą seksualnością. Wyśmiewany przez kolegów z branży, którzy niedoceniali jego pomysłów, nierozumiany przez żonę, nawiązał znajomość z tancerką erotyczną, która pomogła mu w przeprowadzaniu doświadczeń nad seksualnymi reakcjami człowieka. Do Mastersa wkrótce dołączyła rozwódka z dwójką dzieci – Virginia E. Johnson ( w serialu grana przez prześliczną Lizzy Caplan). Na ekranie oczywiście nie brakuje scen seksu, ale są one pokazane ze smakiem i przymrużeniem oka. Jako, ze akcja toczy się w latach 60. jest bardzo ładnie pod względem wizualnym (ach te sukienki!). Twórcy zapowiedzieli także, że „Masters of sex” przedstawi wpływ badań dwójki naukowców na rozwiązanie obyczajowości i amerykańską popkulturę. Poza tym bardzo podoba mi się nazywanie tego serialu „Mad Men with benefits". Zapowiada się pysznie!

I na koniec największe zaskoczenie, czyli o tym, jak stopniowo opadała mi kopara, oglądając „Sleepy Hollow”. Zacznę od tego, że naprawdę bardzo lubię „Jeźdźca bez głowy” Tima Burtona, za sposób przedstawienia historii, niepowtarzalny klimat, za Johny’ego D. :))) Pomimo to byłam bardzo sceptycznie nastawiona do serialu na podstawie opowiadania Washingtona Irvinga „The Legend of Sleepy Hollow”. Wiecie, jak to jest ze współczesnymi adaptacjami: rzadko kiedy są udane i da się je oglądać. Dlatego też w ogóle nie czekałam na premierę „Sleepy Hollow”. Kiedy jednam zobaczyłam te wszystkie pozytywne recenzje i przeczytałam słowa pełne zachęty, wymiękłam i obejrzałam. Dziś za mną trzy odcinki i powiem tak: pilot faktycznie świetny, im dalej jednak, tym gorzej. Bardzo nie podoba mi się główna bohaterka – Abbie Mills, nie takie postaci kobiece lubię oglądać na ekranie. Chyba między nami już nie zazgrzyta. Wydaje mi się też, że pomimo nader obiecującego początku, „Sleepy Hollow” będzie kolejnym proceduralem, choć bez wątpienia z bardzo ciekawym tłem: twórcy umiejętnie w fabułę wplatają Apokalipsę i Czterech Jeźdźców, wiedźmy, historię USA i bohatera, który po 250 latach przebudził się ze snu w zupełnie innej rzeczywistości. Oczywiście ja do fantastyki jak zwykle podchodzę ostrożnie, więc trochę sobie ponarzekałam, nie mniej jednak „Sleepy Hollow” może być jedną z najgorętszych premier jesieni.

Czekam jeszcze na premiery „Draculi” i „Once upon time in Wonderland” (akcja ma się toczyć w wiktoriańskiej Anglii i być kolejną luźną adaptacją „Alicji w krainie czarów”).

A wy znaleźliście coś dla siebie w tegorocznych premierach? Ja jestem pełna nadziei na dobry serialowy sezon.

20 komentarzy:

  1. Miałam obejrzeć Hostages, ale to jeden z pierwszych kandydatów do skasowania, wiec to chyba nie ma sensu. "Sleepy Hollow" chyba zostanie moim tegorocznym guilty pleasure, chyba, że poziom kolejnych odcinków spadnie jeszcze bardziej. Widziałam jeszcze "Peaky Blinders" (polecam) i The Blacklist - może być, ale bez szału. Namówiłaś mnie na "Masters od sex" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że nie piszesz jeszcze na jakich kanałach są owe seriale. Podejrzewam jednak, że można je obejrzeć na satelitarnych pasmach, którego ja niestety nie mam :-(

    OdpowiedzUsuń
  3. "Sleepy Hollow" ode mnie ma 3 razy tak! Nie czytałam książki na podstawie której nakręcili film i stworzyli serial, niemniej jednak po obejrzeniu trzech odcinków wiem, że będzie to kolejny już serial na którego kolejne odcinki będę oczekiwała z wypiekami na twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O "Sleepy Hollow" już słyszałam od koleżanki i obiecałam, że obejrzę jak znajdę więcej czasu. Niecierpliwie czekam na "Draculę" oraz "Reign", teraz jeszcze zaciekawiłaś mnie "Masters of sex" ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciągle przeżywam koniec Breaking Bad, więc jeszcze o nowym serialu nie myślę, chociaż mój chłopak kusi mnie Low Winter Sun :) Obawiam się, że z propozycji przedstawionych w poście raczej nic mnie nie zaintrygowało niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądałam tego, ciekawa jestem jednak, jak Tobie się spodoba.

      Usuń
  6. Boszsz, coś ze mną jest nie tak, skąd wy bierzecie te wszystkie seriale? Ja nigdy nie mogę trafić na nic godnego uwagi! Tylko dzięki tobie jestem mniej więcej na bieżąco i zanotowałam kilka ciekawych tytułów - będę musiała rozejrzeć się za Master of sex, Sleepy Hollow, no i poczekam na Draculę, z całą pewnością do listy dołączam Once upon time in Wonderland... Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, ale co z moich planów wyniknie, czas pokaże:/
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja na razie jestem na etapie "El Internado" i naprawdę wszystkim go polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tego jeszcze nie oglądałam:) Zapisuję więc tytuł na przyszłość:)

      Usuń
  8. Ja tam jak zwykle zachwycona "The good wife". Ale "Sleepy Hallow" też mi się podoba i "Masters of sex" oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie obejrzałam 1 odcinek 5 sezonu - i jakże się cieszę, że w końcu ten serial wrócił. Jest super!:)

      Usuń
  9. Eeee... Ja to jak zwykle jestem do tyłu i oglądam pierwszy sezon "Gry o tron". O dziwo, wciągnęło mnie. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy jak powiem, że "Masters of Sex" zachęcił mnie najbardziej :D? Bynajmniej nie dla tego seksu, ale dla klimatu lat 60. i tych cudownych sukienek! Na pewno obejrzę... w sumie to zaraz zobaczę! :) Są na razie dwa odcinki więc będę na bieżąco, jeśli będzie taki fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie cudowne sukienki fajnie byłoby mieć w szafie:>

      Usuń
  11. Na razie pozostanę przy moich starociach, czyli "Downton Abbey", "The Walking Dead" oraz "Game of Thrones", ale jak już je wykończę, to chętnie zapoznam się z "Masters of Sex" - może wyjdę na zbereźnicę, ale zapowiada się ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Sleepy Hollow mam w planach :) ale zainteresowałaś mnie też Masters of Sex.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie Sleepy Hollow też rozczarował, pilot był świetny, dynamiczny i ciekawy. Ale miałam nadzieję nie na procedural. Żeby chociaż jedna historia trwała dwa-trzy odcinki. Przez ten pośpiech wszystko wydaje się takie niedopracowane. I mi bohaterka też nie bardzo podpasowała, nawet dziwiły mnie tak pozytywne opinie o niej na innych blogach. Ale Ichabond... Mmmmm :D

    OdpowiedzUsuń