"Każdy ma w życiu zaledwie kilka takich miejsc, a może tylko jedno - to, gdzie coś się naprawdę zdarzyło. Wszystkie inne schodzą na plan dalszy”.

Książka składa się z 10 opowiadań, które traktują głównie
o kobietach w różnych momentach życia. Jest więc opowieść o matce, która
straciła dzieci, o żonie, która straciła męża, o dziewczynie, która trafiła na
seksualnego dewianta. Wszystkie historie są nam mniej lub bardziej znane,
słyszeliśmy przecież o mężczyznach, znęcających się nad rodzinami, każdy z nas
zetknął się ze śmiercią czy miłością. To prawda, że czytając ma się wrażenie,
że wkracza się w intymny świat bohaterów, a opowiadania są przesycone
codziennością. Dla mnie jednak nic z nich nie wynika. Czytając kolejne
opowieści byłam coraz bardziej znudzona, by po 6 nieudanych próbach polubienia
twórczości pani Munro, porzucić ją i zastąpić czymś ciekawszym. Przez cały czas
miałam wrażenie, że książka została napisana trochę na siłę i pierwszy raz
jestem tak rozczarowana laureatem Nagrody Bookera.
Podobało mi się jedynie jedno opowiadanie: „Wolne
rodniki”, przedstawiające historię wdowy, do której drzwi puka młody chłopak.
Czytelnik ma nieodparte wrażenie, że młodzieniec chce zrobić kobiecie krzywdę,
wydarzenia będą jednak o wiele bardziej skomplikowane. Duży plus za ciekawe
poprowadzenie wątku. Tytułowe „Zbyt wiele szczęścia” to historia XIX-wiecznej
rosyjskiej matematyczki, Zofii Kowalewskiej, która, pomimo, że była pierwszą
kobietą w historii, robiącą akademicką karierę, nie chciała też tracić miłości.
Historia ciekawa, ale trochę przydługa i „ciężko” mi się ją czytało.
Styl pisania Alice Munro można określić jako lekki,
zdania są proste i raczej niezbyt rozbudowane. Można chyba powiedzieć, że
dostosowują się do opowiadanych historii.
Opowiadania Alice Munro zdecydowanie mi nie podeszły, co
nie znaczy, że tak samo będzie z Wami, Drodzy Czytelnicy. Wiadomo, że każdy
lubi, co innego, dlatego mimo wszystko zachęcam do przeczytania chociaż kilku
historii ze zbioru i wyrobienia sobie własnej opinii na temat twórczości
pisarki. A nuż się spodoba.
Ocena: 3/10.
raczej nie przepadam za opowiadaniami :) ostatnio się skusiłam, próbowałam przekonać do tej formy, ale niestety nie udało się ponieważ na 16 opowiadań zaledwie 4 mogłam wyróżnić... :)
OdpowiedzUsuńTeż przeważnie unikam takich zbiorów, a szczerze mówiąc i opowiadań w ogóle, więc z pewnością "Zbyt wiele szczęścia". Wolę pełnowymiarową fabułę, im więcej stron, tym lepiej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam:)
Szczerze mówiąc ostatnio, kiedy czytałam książkę, której opis zaczynał się od słów "Każdy ma w życiu..." (tam było chyba jedno takie lato, a książka to "Amerykańskie lato"), strasznie się zawiodłam. Po tę raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńPS. Czytasz właśnie książkę, której jestem straaaasznie ciekawa (W cieniu...) :)
Fanką zbiorów opowiadań raczej nie jestem, zdecydowanie wolę dłuższe utwory.
OdpowiedzUsuńPolecony przez Ciebie tytuł książki Kundery już zapisałam i na pewno będę pamiętać o nim przy najbliżej wizycie w bibliotece :)
Twoja recenzja raczej nie zachęca, więc pewnie nie sięgnę... :)
OdpowiedzUsuń