poniedziałek, 18 czerwca 2012

„Zbyt wiele szczęścia” Alice Munro - zbyt wiele nudy


"Każdy ma w życiu zaledwie kilka takich miejsc, a może tylko jedno - to, gdzie coś się naprawdę zdarzyło. Wszystkie inne schodzą na plan dalszy”.

Alice Munro uznawana jest za mistrzynię krótkich form prozatorskich. W 2009 roku przyznano jej Nagrodę Bookera, a jury swoją decyzję uzasadniło następującymi słowami: "Alice Munro potrafi zawrzeć w każdym ze swoich opowiadań taką głębię, mądrość i precyzję, jaką wielu pisarzy osiąga w powieściach w ciągu całego życia". Przed napisaniem tej krótkiej recenzji przeczytałam kilka opinii innych bloggerów, wszystkie na jakie trafiłam były bardzo pochlebne. Do mnie niestety historie ze zbioru „Zbyt wiele szczęścia” nie przemówiły.

            Książka składa się z 10 opowiadań, które traktują głównie o kobietach w różnych momentach życia. Jest więc opowieść o matce, która straciła dzieci, o żonie, która straciła męża, o dziewczynie, która trafiła na seksualnego dewianta. Wszystkie historie są nam mniej lub bardziej znane, słyszeliśmy przecież o mężczyznach, znęcających się nad rodzinami, każdy z nas zetknął się ze śmiercią czy miłością. To prawda, że czytając ma się wrażenie, że wkracza się w intymny świat bohaterów, a opowiadania są przesycone codziennością. Dla mnie jednak nic z nich nie wynika. Czytając kolejne opowieści byłam coraz bardziej znudzona, by po 6 nieudanych próbach polubienia twórczości pani Munro, porzucić ją i zastąpić czymś ciekawszym. Przez cały czas miałam wrażenie, że książka została napisana trochę na siłę i pierwszy raz jestem tak rozczarowana laureatem Nagrody Bookera.

            Podobało mi się jedynie jedno opowiadanie: „Wolne rodniki”, przedstawiające historię wdowy, do której drzwi puka młody chłopak. Czytelnik ma nieodparte wrażenie, że młodzieniec chce zrobić kobiecie krzywdę, wydarzenia będą jednak o wiele bardziej skomplikowane. Duży plus za ciekawe poprowadzenie wątku. Tytułowe „Zbyt wiele szczęścia” to historia XIX-wiecznej rosyjskiej matematyczki, Zofii Kowalewskiej, która, pomimo, że była pierwszą kobietą w historii, robiącą akademicką karierę, nie chciała też tracić miłości. Historia ciekawa, ale trochę przydługa i „ciężko” mi się ją czytało.

            Styl pisania Alice Munro można określić jako lekki, zdania są proste i raczej niezbyt rozbudowane. Można chyba powiedzieć, że dostosowują się do opowiadanych historii.

            Opowiadania Alice Munro zdecydowanie mi nie podeszły, co nie znaczy, że tak samo będzie z Wami, Drodzy Czytelnicy. Wiadomo, że każdy lubi, co innego, dlatego mimo wszystko zachęcam do przeczytania chociaż kilku historii ze zbioru i wyrobienia sobie własnej opinii na temat twórczości pisarki. A nuż się spodoba.

Ocena: 3/10.

5 komentarzy:

  1. raczej nie przepadam za opowiadaniami :) ostatnio się skusiłam, próbowałam przekonać do tej formy, ale niestety nie udało się ponieważ na 16 opowiadań zaledwie 4 mogłam wyróżnić... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też przeważnie unikam takich zbiorów, a szczerze mówiąc i opowiadań w ogóle, więc z pewnością "Zbyt wiele szczęścia". Wolę pełnowymiarową fabułę, im więcej stron, tym lepiej:)

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc ostatnio, kiedy czytałam książkę, której opis zaczynał się od słów "Każdy ma w życiu..." (tam było chyba jedno takie lato, a książka to "Amerykańskie lato"), strasznie się zawiodłam. Po tę raczej nie sięgnę.

    PS. Czytasz właśnie książkę, której jestem straaaasznie ciekawa (W cieniu...) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fanką zbiorów opowiadań raczej nie jestem, zdecydowanie wolę dłuższe utwory.
    Polecony przez Ciebie tytuł książki Kundery już zapisałam i na pewno będę pamiętać o nim przy najbliżej wizycie w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja recenzja raczej nie zachęca, więc pewnie nie sięgnę... :)

    OdpowiedzUsuń