środa, 16 listopada 2011

Fenomen The Sims

Ponad 100 milionów sprzedanych egzemplarzy na całym świecie, tytuł najlepiej sprzedającej się gry na komputery osobiste, poszerzenie kręgu graczy – to tylko niektóre z sukcesów serii The Sims. Co sprawia, że gra stała się fenomenem? Fenomenem, który ma się wyjątkowo dobrze, zważywszy na to, że od światowej premiery serii minie niedługo 12 lat.

Magik – tak można określić Willa Wrighta, twórcę The Sims. Wright, współzałożyciel firmy Maxis, nie spodziewał się, że ta seria odniesie tak duży sukces. Można chyba powiedzieć, że nikt tego nie przewidział. Co ciekawe, początkowo gra miała być jedynie programem, służącym do projektowania wnętrz, a Simowie modelami.

31 stycznia 2000 roku Simy zadebiutowały na rynku, już w sierpniu ukazuje się pierwszy dodatek do gry The Sims: Balanga, w 4 lata później pojawia się prequel – The Sims 2 i wreszcie, w 2009 roku, The Sims 3.  Dziś mamy 5 dodatków do The Sims 3 i wciąż chcemy więcej! Bo jeśli chodzi o Simsy to zawsze nam będzie mało.

            Co sprawia, że za każdym razem, jak odpalam grę, jestem podekscytowana, że z niecierpliwością czekam na informację o kolejnych dodatkach, że szukam w sieci dla moich Simów nowych ubranek, mebelków? Odpowiedź jest jedna: moi Simowie wiodą życie, jakie ja chciałabym wieść. Jeżdżą na wakacje do Paryża, chodzą w ciuchach od Chanel czy Versace i wreszcie: są we wszystkim najlepsi. Jeśli zechcę, by mój Sim mistrzowsko opanował grę na fortepianie, to będzie grał przez cały czas, dopóki się nie nauczy, zaspokajając jedynie podstawowe potrzeby. Przykładowo: Simka uosabiająca mnie jest wziętą pisarką i stylistką. Jej simowy mąż to gruba ryba świata finansów (tylko dlatego, że Sim nie może być informatykiem, koteczku;)), a nasza córeczka jest malarką. Idealna rodzina, idealne życie. Czegóż chcieć więcej? No właśnie: niczego.

Nie powiem, zdarzały się „simowe ciągi”. Najczęściej było to powiązane z wyjściem nowego dodatku.  Grałam wtedy bez przerwy przez tydzień, robiąc przerwy jedynie na spanie. Bywało również tak, że zapominałam o jedzeniu. No nie do końca: oczami jadłam simowe potrawy. Po takim tygodniowym ciągu, odstawiam grę na miesiąc, dwa, ale i tak zawsze w końcu do niej wracam. Niestey, nie mam już tyle czasu, by nacieszyć się wirtualnym życiem mojej simowej rodziny, ale od czasu do czasu gram i zapominam wtedy o całym świecie, o wszystkich zmartwieniach. Simsy to więc taka trochę odskocznia od szarej codzienności.

            Seria The Sims to też idealne pole do popisu dla wszystkich (nie)spełnionych architektów. Możemy bowiem budować domy, projektować wnętrza i ogrody. Ileż już różnych wersji mojego przyszłego domu powstało! I to wszystko i jeszcze więcej, możemy robić w sposób nieograniczony, wciąż zaczynając od nowa, jeśli coś nam się nie spodoba.

            Simsy okazały się być spełnieniem marzeń, nie tylko małych dziewczynek, ale też tych dużych. Wystarczy wspomnieć Agnieszkę Chylińską, polską ambasadorkę gry, która nie waha się mówić, jakie Simy są...świetne. Wszystkich, którzy nie grali, gorąco zachęcam, a stałym bywalcom Sunset Valley życzę wielu nowych dodatków.


2 komentarze: