poniedziałek, 6 lutego 2012

Anonimus/Anonymous

Po obejrzeniu „Anonimusa” zadałam sobie tylko jedno pytanie: dlaczego, do licha, nie dostał nominacji do Oscara w kategorii najlepszy film?

„Anonimus” to historia Edwarda de Vere, hrabiego Oxfordu, uznawanego przez niektórych historyków literatury za autora „Romea i Julii”, „Hamleta” czy „Snu nocy letniej”, a więc sztuk przypisywanych Williamowi Szekspirowi. W czasach elżbietańskich uważano, że pisanie jest hańbiące dla arystokracji, poza tym twórcy byli potępiani przez Williama Cecila, najbliższego doradcę królowej Elżbiety I. Cecil nienawidził teatru i wszystkiego, co z nim związane. Sytuację de Vere dodatkowo pogarszał fakt, że był mężem córki Cecila, co czyniło go zięciem człowieka, który uważał, że teatr jest wymysłem szatana. Hrabia Oxfordu opłacił więc Szekspira, który miał jedynie użyczyć imienia i nazwiska dla jego utworów. W filmie Szekspir jest przedstawiony jako bezmyślny, lubiący dziwki i alkohol, aktorzyna. W „Anonimusie” nie brak również spisków i intryg, tak popularnych na dworach. Aluzje do nich umieszcza de Vere w swoich tekstach, mając nadzieję na otworzenie oczu ludziom na to, co się dzieje w najbliższym otoczeniu królowej.
             
             Kwestia czy William Szekspir napisał te wszystkie arcydzieła, czy też tylko się podszywał pod kogoś, fascynuje historyków literatury od lat. Stawiano już różne tezy, uważano nawet, że dzieła wyszły spod pióra więcej niż jednego autora. Film prezentuje jedną z teorii i przedstawia tak prawdopodobne argumenty, że widz wierzy, że to de Vere jest mistrzem dramaturgii. Warto dodać, że sama królowa Elżbieta I przypisywała mu autorstwo sztuk, a jeśli wydarzenia przedstawione filmie zawierają choćby trochę prawdy, to Elżbieta wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek inny.

              „Anonimus” jest też filmem politycznym, w którym gra toczy się o koronę po starzejącej się władczyni. Elżbieta nie miała potomka, przynajmniej oficjalnie, dlatego każdy, mający wpływy na dworze, próbował przepchnąć swojego kandydata. Również Cecil próbował przekonać łaskawą panią, że jej najlepszym następcą będzie król Szkocji – Jakub. Edward de Vere stara się temu przeszakodzić, opłacając wystawianie swoich coraz to bardziej kontrowersyjnych utworów.

              Wreszcie i przede wszystkim jest to film o procesie twórczym i tym, co twórca musi poświęcić, by jego dzieła przetrwały. Znamienna jest scena, w której de Vere mówi żonie, że słyszy głosy, szepczące mu coraz to nowe historie i że nie może zaznać spokoju, dopóki ich wszystkich nie spisze. Właśnie tak wyobrażam sobie wielkiego pisarza: natchnienie dopada go w najmniej odpowiednich okolicznościach i jedyną rzeczą, jaką może wówczas zrobić jest przelanie słów na papier.


„I tak, chociaż nasza historia dobiegła końca,
naszego poety wciąż trwa.
Jego pomnik jest wieczny,
bowiem nie z kamienia stworzony,
lecz słowa.”

Ani się obejrzałam, a seans dobiegł końca. Przez trochę ponad dwie godziny nie nudziłam się ani przez minutę, wręcz przeciwnie: film mnie zafascynował i całkowicie pochłonął. I nawet jeśli w przedstawionej historii nie ma ziarnka prawdy, to i tak uważam, że „Anonimus” to bardzo dobry film, który zasługuje choćby na nominację do Oscara.

Ocena: 9/10.

4 komentarze:

  1. Wow, aż dziwne że nie nie natrafiłam na ten film! Kwestia istnienia Szekspira bardzo mnie interesuje, dużo o tym czytałam więc pewnie warto też co nieco obejrzeć! ;) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. widziałam już też. naprawdę super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przegapiłam ten film w kinach i teraz naprawdę żałuję. No cóż, pozostaje czekać na DVD.

    OdpowiedzUsuń