niedziela, 18 sierpnia 2013

Czytam Jeżycjadę: „Szósta klepka”, część pierwsza



„Los puka do drzwi na różne sposoby. Niekiedy odbywa się to rozgłośnie,        w pełni dramatycznie - niekiedy zaś cicho i podstępnie.”

Nie czytałam Jeżycjady jako dziecko czy nastolatka i szczerze mówiąc nie byłam zbyt przekonana, czy dobrze brać się za ten cykl teraz, „na stare lata”… Mając jednak w pamięci poruszenie, jakie w blogosferze wywołała premiera „McDusi”, pomyślałam „a co mi tam” i zapytałam znajomą panią bibliotekarkę o „Szóstą klepkę”. Nie ukrywam, że przed lekturą byłam sceptycznie nastawiona, a później? Później było już tylko lepiej!

Wraz z Małgorzatą Musierowicz wybieramy się z wizytą na ulicę Słowackiego w Poznaniu, gdzie stoi dom z wieżyczką, a w nim mieszka m.in. rodzina Żaków. Na kilkudziesięciu metrach kwadratowych musi pomieścić się aż 7 osób: dziadek, rodzice, ciocia Wiesia, kuzynek Bobek i dwie siostry: Julka i Celestyna. Jak każda rodzina, tak i Żakowie mają swoje zwyczajne problemy: a to, że Bobek rozrabia, Julka nie pomaga w domu, a matka-artystka nie ma czasu gotować obiadów. 
W tym codziennym rozgardiaszu próbuje odnaleźć się 16-letnia Cesia, cierpiąca na kompleksy z powodu starszej i ładniejszej siostry. „Jestem gruba, brzydka, będę starą panną” – Cesia jest zwyczajną nastolatką, nieśmiało wkraczającą w świat miłości i do końca niewiedzącą jeszcze, kim jest i czego chce.

Czytając przemyślenia Cesi, nie mogłam się nie uśmiechnąć do samej siebie, bo przecież 10 lat temu, myślałam bardzo podobnie! Zadziwiające, jak „Szósta klepka” jest nadal aktualna i być może dlatego cieszy się niesłabnącą popularnością wśród polskich czytelników, i to już od 36 lat! Napisana przez Małgorzatę Musierowicz w czasach, gdy w Polsce kwitł komunizm, świetnie wpisuje się także w moje pokolenie, które wiek nastoletni przeżywało na przełomie lat 90. i 2000 rokiem. Cóż mogę powiedzieć, poza tym, że żałuję, że nie znałam Jeżycjady kilkanaście lat temu…
 
dom Żaków przy ulicy Słowackiego

Czytać o Żakach, to tak jakby czytać o przeciętnej polskiej rodzinie końcówki ubiegłego wieku. Dzięki prostemu, acz ciepłemu, stylowi autorki, nie tylko przyjemnie się czyta „Szóstą klepkę”, ale można też myślami wrócić do dzieciństwa, kiedy to kręciło się mak na święta, a młodszy braciszek nieustannie coś psocił. Czy polecam więc tę książkę? Tak, choć mam wrażenie, że spodobałaby mi się bardziej kilkanaście lat temu.

Ocena: 7,5/10.

Źródło zdjęcia: http://musierowicz.blox.pl/2007/04/ulica-Slowackiego-dom-Zakow.html

19 komentarzy:

  1. Lubiło się książki Musierowicz kiedyś. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To moja ulubiona powieść z serii "Jeżycjada"...niesamowicie ciepła i pełna humoru;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, moja ukochana Jeżycjada! Nigdy nie jest za późno na zapoznanie się z nią ;)
    Chyba powinnam do niej wrócić i przy okazji powspominać sobie stare, dobre czasy ;) Powieści Pani Musierowicz są ponadczasowe i zawsze aktualne, ale muszę przyznać, że nowsze książki nie są tak dobre, jak te starsze...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie muszę wypożyczyć "Kłamczuchę", nie będę więc myśleć jeszcze o późniejszych częściach:)

      Usuń
  4. W czasach szkolnych czytałam ,,Szóstą klepkę'', ale już nie pamiętam jej fabuły, dlatego chętnie sobie ją odświeżę ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Szóstą klepkę" uwielbiam za ten dom z wieżyczką właśnie:), bardzo ucieszyło mnie jego zdjęcie w Twoim poście. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wśród moich przyjaciółek jestem chyba jedyną osobą, która nigdy nie przeczytała ani jeden książki pani Musierowicz i coś czuję, że chyba dla mnie już za późno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam podobnie, ale uwierz mi, że nigdy na nic nie jest za późno, a tym bardziej na tę książki!:)

      Usuń
  7. Uwielbiam, uwielbiam Jeżycjadę! Czytałam ją już w podstawówce i powtarzałam wiele razy. A że jeszcze jestem nastolatką, często przeżywam te same problemy i Jeżycjada mi po prostu pomaga. "Szóstą klepkę" bardzo lubię przede wszystkim za humor (zazwyczaj płacze przy niej ze śmiechu), ale wolę dalsze części ze względu na Borejków :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Też nie czytałam kiedy byłam trochę młodsza, a niektóre znajome zachwycały się Jeżycjadą mniej-więcej tak, jakby to była nasza polska Ania z Zielonego Wzgórza czy coś :) Fajnie, że zabrałaś się teraz za tę serię, chyba muszę zrobić podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam, że myślałam, że to jakiś szit, który nie warto czytać... Teraz mi wstyd.

      Usuń
  9. Ile ja się naśmiałam przy tej książce! Zaczynam żałować, że nie sięgnęłam po następne, sama nie wiem dlaczego. Muszę to nadrobić w najbliższym czasie :) Też jako jeszcze młodsza czytelniczka nie miałam okazji zapoznać się z Jeżycjadą i teraz żałuję. Ale jest czas, można nadrabiać :) A to kręcenie maku... Dość ciekawa historia w "Szóstej klepce" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, koniecznie! Ja już jutro mam zamiar pobiec w podskokach po "Kłamczuchę":)

      Usuń
  10. Dzięki wielkie, bo dzięki Tobie powróciły wspomnienia i chyba też powrócę do Jeżycjady!
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś nigdy nie sięgałam po książki Musierowicz, chociaż były wszędzie polecane. Nawet chyba miałam jedną w szkole jako lekturę. Nie przemawiały do mnie i chyba dzisiaj już za późno. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jako dziecko czytałam kilka książek Musierowicz, ale nie znam ich chronologii, więc czytałam "w cały świat". Teraz czasami mnie kusi, żeby wrócić do tych powieści, ale jednak mam obawy, że już mi się tak podobać nie będą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo lubię Musierowicz, ale nie znam całej Jeżycjady... obiecałam sobie, że to się zmieni. "Szóstą klepkę"uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. "Szósta klepka" jest w porządku, ale nie należy do moich ulubionych części Jeżycjady... Cóż :>

    B.

    PS Nie Celina, a Celestyna, takie było prawdziwe imię Cesi.

    OdpowiedzUsuń