„Samoloty wbijające się w budynki.Spadające ciała.Samoloty wbijające się w budynki.Walące się budynki.Samoloty wbijające się w budynki.Samoloty wbijające się w budynki. Samoloty wbijające się w budynki. Spadające ciała.”
Ile dzieci straciło rodziców 11 września? Ile matek i ojców straciło synów i córki? Ile osób straciło przyjaciela, znajomego, kogoś, kto był dla nich ważny, a kto zginął w tak bestialski i niesprawiedliwy sposób?
„Świat nie jest okropny, ale jest pełen okropnych ludzi.”
No
właśnie. Oscar Schell stracił tatę, bo grupa nieznajomych mu osób porwała
samolot i uderzyła w World Trade Center akurat wtedy, gdy Thomas Schell był na
spotkaniu w jednym z wieżowców. Najgorszego dnia Thomas zadzwonił do syna i
zostawił mu cztery wiadomości na automatycznej sekretarce. Gdy dzwonek telefonu
rozbrzmiał po raz piąty, Oscar był już w domu. Wrócił wcześniej ze szkoły, bo
coś się stało. Był, ale telefonu nie odebrał. Nie mógł się ruszyć.
A czy Wy
odebralibyście telefon, wiedząc, że dzwoni ktoś kogo kochacie, kto
prawdopodobnie za chwilę zginie, bo znajduje się w sytuacji bez wyjścia? Czy potrafilibyście
porozmawiać z tą osobą po raz ostatni? Pożegnać się? Oscar nie potrafił i nie
chciał pozwolić ojcu odejść.
„Strasznie
głośno, niesamowicie blisko” to powieść niezwykle ekspresyjna i poruszająca. Jesteś wrażliwcem? Będziesz czytać i płakać. Ja płakałam. Na samo
wspomnienie tamtego dnia ciarki przechodzą mi po plecach. Jak mogłabym więc nie
przeżywać historii chłopca, który stracił kogoś, kogo kochał najbardziej na
świecie?
„Wolałbym, żebyś to była ty”
– mówi Oscar do matki. Jaka matka mogłaby znieść takie słowa i żyć ze
świadomością, że jej jedyne dziecko naprawdę tak myśli?
W
dwa lata po najgorszym dniu, chłopiec nadal nie umie pożegnać się z tatą. Wciąż
słucha wiadomości, pozostawionych na sekretarce i nie przestaje szukać.
Wszystko nabiera sensu, gdy Oscar znajduje klucz z przyklejoną doń karteczką z
napisem Black i postanawia odwiedzić wszystkie osoby o tym nazwisku,
mieszkające w Nowym Jorku i rozwiązać ostatnią zagadkę, pozostawioną mu przez
ojca. Będzie to swoista próba oswojenia śmierci i pogodzenia się z nią…
„Tylu ludzi pojawia się w twoim życiu i tylu z niego znika. Setki, tysiące! Musisz wciąż trzymać drzwi otwarte, żeby mogli wejść! Ale to także oznacza, że musisz im pozwolić odejść!”
Jonathan
Safran Foer nie prowadzi akcji w sposób tradycyjny. Fabuła się rwie, przecinana
przez zdjęcia ludzi, przedmiotów, są też strony z jednym tylko słowem lub taką
ich ilością, że czytelnik nawet nie próbuje ich odczytać – wszystkie te zabiegi
jeszcze wzmacniają ekspresję, skłaniają do refleksji, a także szokują, tak jak
np. zdjęcie osoby, która wyskoczyła z WTC, zajmujące kilkanaście ostatnich
stron. Przekartkowując książkę, śledzimy jej upadek…
Trzy
osoby dostały prawo głosu: Oscar, jego babcia i dziadek. Każde z nich opowiada
swoją historię. Trudną i bolesną prawdę o przeszłości, i o sobie. A Safran Foer
zdaje się mówić: to mogłaby być książka o jakimkolwiek strasznym wydarzeniu,
nie szukam przyczyny terroryzmu, chcę wam pokazać ludzi i ich codzienne dramaty,
i to jak sobie z nimi radzą. Pamiętajcie.
„Lubię patrzeć, jak ludzie łączą się po rozstaniu, może to głupie, ale nic nie poradzę, lubię patrzeć, jak ludzie biegną do siebie, lubię te pocałunki i łzy, tę niecierpliwość , historie, z których opowiadaniem nie nadążają usta, te uszy, za małe, żeby wszystko chłonąć, oczy, które nie mogą od razu przyswoić wszystkich zmian, lubię uściski, tulenie się do siebie, koniec tęsknoty za kimś.”
Ocena:
8,5/10.
Ostatnio coraz bardziej przekonuję się do książek, przy których można wylać fale łez. Rzadko kiedy przy takowych się rozklejam, dlatego z chęcią dam tej szanse. Może ona w końcu mnie wzruszy?
OdpowiedzUsuńTo chyba jedna z moich ulubionych powieści w ogóle, mam wrażenie, że im więcej czasu minęło od jej przeczytania, tym większe na mnie robi wrażenie. Nie miałaś czasem wrażenia, że 11 września i bombardowanie Drezna w tej powieści generują te same emocje, mimo, że były to dwa zupełnie różne wydarzenia? Musze jeszcze raz przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuńMiałam, miałam. Autor chciał chyba przez to pokazać, że każde pokolenie ma swoją tragedię, historię do opowiedzenia.
UsuńFilm bardzo mnie wzruszył, książkę też zamierzam przeczytać. Nie wiedziała, że w środku są zdjęcia, w porównaniu z treścią musi to dawać niesamowity efekt.
OdpowiedzUsuńJa też najpierw film oglądałam i aż się na nim popłakałam. Obejrzałam go jednak ponownie po przeczytaniu książki i już mi się tak bardzo nie podobał, dużo spłyca niestety...
UsuńTakie książki są warte lektury. Na pewno przeczytam, bo bardzo mnie zainteresowałaś :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem czy jestem zainteresowana czy nie.. Tytuł zapisuję, ale nie sięgnę w pierwszej kolejności, po prostu jeszcze nie spotkałam się z dobrze zrealizowaną książką na ten temat i jestem troszkę uprzedzona niestety.
OdpowiedzUsuńKsiążka świetna. Bardzo dobrze ją pamiętam, chociaż przeczytałam ją jakieś 2 lata temu.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce. jak to możliwe??!! Muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, jak to możliwe :P A tak na serio: przeczytaj koniecznie!
UsuńTematyka jak najbardziej mi bliska. Poszukam tej książki, koniecznie! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na sto procent, nie wyobrażam sobie jak można podnieść się po takiej tragedii. Strata bliskich to ogromna trauma, ale naprawdę podziwiam wszystkich, którzy doszli do równowagi po tym jak na ich oczach ginęli członkowie rodziny, jak oglądali w telewizji reportaże chociażby z miejsc zamachów i wiedzieli, że właśnie tam umierają ukochane osoby. Na pewno będę płakać przy czytaniu.
OdpowiedzUsuńDla mnie to też straszne... Skoro ja tak przeżywałam 11 września, to co dopiero ci ludzie, którzy wiedzieli, że w środku wież właśnie giną ich bliscy...?
UsuńŚwietna recenzja, książka z pewnością warta uwagi, chwytająca za serce, nie wiem tylko czy dam jej radę emocjonalnie.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że to będzie dobra książka! Wiedziałam! Ogromnie podobało mi się "wszystko jest iluminacją", a na podstawie tej książki widziałam film (wzruszyłam się jak głupia). W bibliotece nie ma, więc po wypłacie chyba zrobię małe zakupy. :)
OdpowiedzUsuńJa widziałam tylko film "Wszystko jest iluminacją", ale książkę też już mam w planach.
UsuńJa się popłakałam na ekranizacji "Strasznie głośno..." za pierwszym razem. Teraz jednak, gdy obejrzałam ponownie film po przeczytaniu książek podobał mi się trochę mniej, dotykał mniejszej ilości problemów, za bardzo skupił się na poszukiwaniach Oscara i jakoś spłycił silny przekaz książki.
Książka pisana jest bardzo specyficznie i początkowo ciężko szło mi oswajanie się z językiem, ale koniec końców - okazała się świetną lekturą. Gdzieś na blogu mam jej recenzję.
UsuńO, to jeszcze bardziej zachęciłaś mnie do książki. Tylko obawiam się, że nawet jak kupię, to i tak odleży swoje. =/
Bardzo szokująca historia. Nie wiem, czy dam radę przez nią przebrnąć. Jak patrzę na zdjęcie osoby, który wyskoczyła z wieżowca, to serce mi z żalu się ściska. To straszne wiedząc, że nie ma żadnego już ratunku. Nie wyobrażam sobie tak wielkiego dramatu.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest rzeczywiście ogromnie przejmująca. Nie czyta się jej łatwo, ale wciąga, wzrusza i nastawia refleksyjnie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać! uwielbiam ksiązki, które poruszają, na których ryczę jak głupia! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała, ale też niesamowicie mnie zasmuciła.
OdpowiedzUsuńWidziałam też ekranizację, ale nie przypadła mi do gustu. Chyba faktycznie masz racje, że film za bardzo wszystko uprościł.
Po tę powieść już niestety nie sięgnę, bo obejrzałem film, który nie do końca mnie zachwycił, więc raczej się nie skuszę, choć domyślam się, że książka jest o niebo lepsza.
OdpowiedzUsuń