„To miasto ma czarodziejską moc. Zanim się człowiek obejrzy, wejdzie mu pod skórę i skradnie duszę.”
Niedziela, 6 rano. Zaspani jedziemy na lotnisko. Zdajemy bagaż,
przechodzimy przez kontrolę bezpieczeństwa, pijemy w pośpiechu kawę, a właściwie
ja piję, bo On niepijący. Lada moment wsiadamy do samolotu, i już czuję tę
radosną ekscytację, która towarzyszy mi zawsze, gdy gdzieś jadę – obojętnie gdzie
– blisko czy daleko. A teraz to będzie taka wspaniała wyprawa – na całe 11 dni,
do wymarzonej Hiszpanii! Cofam się wstecz pamięcią do czasów, gdy przeglądając
kolorowe pisma czytałam o Barcelonie i Costa Brava, oglądając kolorowe zdjęcia
pięknego miasta i wody, w której chciałam się zanurzyć. A teraz mogę naprawdę
tam pojechać! Cieszę się jak dziecko przed Gwiazdką.
Lecimy, krajobraz zmienia się co chwila. Najpierw są pola, potem trochę
chmur, a im dalej lecimy tym niebo jest czystsze i błękitniejsze. Próbuję
czytać, ale za nic mi to nie wychodzi. Jak mogę się skupić na lekturze, skoro
za oknem tyle się dzieje! Przeklinam, że siedzimy koło skrzydła i nie mogę robić
pięknych zdjęć, bo pod nami piękne śnieżne szczyty, pilot mówi, że to Mont
Blanc. Jestem zachwycona, patrzę, zamykam oczy, staram się zapamiętać ten widok
na zawsze.
Girona, południe. Żar bucha nam w twarz, tak – jesteśmy w Hiszpanii. No
to teraz szybko do autobusu, który dowiezie nas do Barcelony.
Wysiadamy na Estacio Nord, hotel mamy w pobliżu idziemy więc chwilę na piechotę. Szybki prysznic i wyruszamy na spotkanie Barcelony.
Na początek rozczarowanie: Sagrada Familia nie zachwyca nas ani trochę.
Za dnia wygląda jeszcze jako tako, ale w nocy wygląda jak potwór, czyhający na
okolicę, aż zaśnie.
Nie zamieszczam zdjęć plaży i morza w Barcelonie, bo były brudne i zatłoczone.
Jednym słowem nie ma na co patrzeć. Poniżej kilka zdjęć nabrzeża i portu.
Trochę Rambli, najbardziej zatłoczonej części miasta.
A teraz moja ulubiona dzielnica miasta – przepiękna, przemagiczna Barri
Gothic. Ach, gdyby móc znowu zanurzyć się w tych uliczkach i zaułkach…
I serce dzielnicy - Katedra:
Na la Boqueria kupujemy orzeźwiające napoje i owoce. Obiad? Jest za
gorąco. Wieczorem jemy późną obiadokolację, za dnia żywiąc się owocami i
przepysznymi lodami.
W Passeig de Gracia odkrywamy trochę zapomniany, znajdujący się na uboczu pierwszy budynek Antonio Gaudiego w Barcelonie - Casa Vicens.
Spacerujemy główną ulicą dzielnicy, od czasu do czasu zbaczając z
wyznaczonej trasy. Jest pięknie!
Mogłabym zamieszkać w jednym z tych budynków!
Nie pomijamy oczywiście dwóch najsłynniejszych obiektów okolicy:
Casa Batllo
i Casa Mila
W środku udało mi się zwiedzić tylko pierwszy z budynków, bo wstępy do budynków Gaudiego są bardzo drogie, a ja niestety nie mam już zniżki studenckiej...
Oaza zieleni i spokoju w centrum miasta, czyli Parc de la Ciutadella.
Grota w centrum fontanny jest autorstwa Gaudiego.
Można było nawet wypożyczyć łódkę za 6 euro i popływać po stawie.
A to już Łuk Triumfalny w stylu mauretańskim. Bez wątpienia
najciekawszy, jaki dotąd widziałam.
Tylu turystów, co w Parcu Guell nie było nigdzie indziej (oczywiście poza Ramblą). I wcale się
nie dziwię, bo to jedyny obiekt, zrobiony przez czarodzieja Gaudiego, do
którego jeszcze wstęp jest bezpłatny (od października ma się to zmienić).
Nawet nie próbowałam zrobić sobie zdjęcia z kameleonem, w życiu bym się
nie dopchała.
Na Camp Nou w oryginalnym sklepie Barcelony jest chyba wszystko z chlubą Katalonii, nawet miski dla psów i
śpioszki dla dzieci.
i mauretańskich pawilonów Finca Guell, zaprojektowanych oczywiście przez Gaudiego. Niestety do środka nijak nie można było się dostać :(
Monumentalny Plac Hiszpański, strzeżony przez dwie weneckie wieże z
czerwonej cegły, z fontanną, która w nocy „ożywa” i zapierającym dech Pałacem
Narodowym.
Kolejne ulubione miejsce: Zamek na wzgórzu Montjuic, gdzie naprawdę
można poczuć historię. To tu przetrzymywano więźniów politycznych i dokonywano
licznych egzekucji. Pomimo smutnej historii, związanej z zamkiem, z miejsca
zakochałam się w jego murach.
W międzyczasie byliśmy też w oceanarium, gdzie jednak nie robiłam
zdjęć, a kręciłam filmiki, co wydało mi się o wiele lepszym pomysłem, zważywszy
na to, że miałam do czynienia z żywym i ciągle ruszającym się materiałem.
Największe wrażenie robi szklany tunel, gdzie nad nami pływały rekiny,
płaszczki i inne dziwne stworzenia.
I jeszcze wycieczkowe sierotki, czyli ładne miejsca, których nazw nie
znam:
Los Pitufos :>
No to teraz kilka spostrzeżeń:
- w Barcelonie jest bardzo sprawna komunikacja, choć nie tak doskonale
zorganizowana, jak ta w Wiedniu;
- co kawałek powiewają dumnie flagi Katalonii, która stara się odłączyć
od Hiszpanii i stać odrębnym państwem;
- Hiszpanie potrafią zarobić chyba na wszystkim, skąd u nich ten
kryzys?!;
- Hiszpanki są przepiękne, o wiele ładniejsze od Włoszek;
- Ramblą nie idzie przejść, o każdej porze… Jeśli już jednak już
postanowicie wejść w ten tłum, możecie zobaczyć kilka ciekawych żywych rzeźb i
zjeść smaczną kolację w San Remo, gdzie są bardzo dobre lokalne potrawy i jedyne
dobre kalmary, jakie jedliśmy;
- w restauracjach sami sobie nie doliczają napiwku, co za ulga!;
- Gaudi to geniusz.
Wspaniałe miasto, mili ludzie i bardzo dużo do zwiedzania. Choć nie tak
piękna jak Rzym, Barcelona ma w sobie ogromny urok i czar. Tak, chcę tam wrócić,
choć bez pośpiechu… Może najpierw niech skończą Sagradę?
Kolejne kroki kierujemy w kierunku Estacio Nord, skąd odjeżdża nasz
autobus na Costa Brava, ale o tym następnym razem. Obiecuję, że już nie będzie
tak długo. Ciężko było wybrać coś sensownego spośród 3 tysięcy zdjęć, z których większość jest co najmniej ładna.
No cóż pozazdrościć wyjazdu ! a zdjęcia bardzo ładna, najlepsze te (jak mniemam) z targu ;)
OdpowiedzUsuńO kurcze! Normalnie skręciłabym się z zazdrości, bo Barcelona to marzenie mojego życia, ale... Za dwa tygodnie z haczykiem też tam lecę. Cieszę się jak dziecko, albo bardziej.
OdpowiedzUsuńzniżki studenckiej też nie mam, ale mam nadzieję, że do któregoś z budynków Gaudiego uda mi się wejść. A jak nie, to trudno. Z zewnątrz też jest pięknie. ;)
No to super:) Moje marzenie życia to nie było, ale cieszę się i tak, że tam byłam, bo warto. To czekać będę na Twoją fotorelację:) Jakby co polecam Hotel Acta Antibes, niedaleko Estacio Nord. Dobra lokalizacja i cena.
UsuńNoclegi już mamy zarezerwowane. Tak z ciekawości sprawdziłam ten hotel i na nasz termin i tak już nie mają wolnych miejsc. :)
UsuńW sumie nie dziwię się, ja rezerwowałam w maju i wzięłam ostatni pokój.
UsuńZ kolei ja się nie dziwię, że już w maju nie było miejsc, bo ceny mają niezłe, warunki wydają się być bardzo dobre, a i lokalizacja fajna. Ja w maju jeszcze nie byłam pewna, czy dozbieram na te wakacje, czy nie skończy się na planach i wypadzie gdzieś niedaleko. ;)
UsuńNie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę! Barcelona to moje miasto marzeń, mój apetyt na wyjazd zwiększyli w zeszłym roku rodzice, którzy zwiedzili Barcelonę. Czekam na kolejne relacje z wyprawy :)
OdpowiedzUsuńNo to pora się wziąć za realizację tego marzenia ;)
UsuńAż powspominałam własne wakacje. Mam prawie takie same zdjęcia ;) i cieszę się, że nie jestem jedyną, która nie zachwyca się Sagradą! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo nie ma się czym zachwycać zbytnio. Jeden z najbardziej przereklamowanych zabytków, jakie dotąd widziałam (moje miejsce drugie po Wieży Eiffla).
UsuńO! Wieża też? Jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie lubię tych rozsławionych zabytków :)
UsuńZdjęcia są PRZE-PIĘ-KNE!
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaka nie tylko na Barcelonę, ale i na owoce! Pięknie się prezentują na tym hiszpańskim targu, są takie kolorowe! :-)
Nie wiedziałam, że istnieje taki sklep z gadżetami FC Barcelony, choć nie jestem jakąś wyjątkową fanką tej drużyny, to i tak chętnie bym coś tam zakupiła, może ubranko dla psiaka? Choć sądzę, że ceny tam muszą być niebotyczne...
Czekamy na kolejne zdjęcia, może być ich równie dużo jak tych :-)
Oj, było tam drogo, było. A za murem stała budka, gdzie sprzedawali to samo, ale podrabiane i o wiele wiele tańsze.
UsuńAch,w tych gotyckich uliczkach mogłabym się zatracić! Cudowne zdjęcia, wspaniałe wspomnienia! Cieszę się, że udała ci się ta wyprawa!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Uliczki były najlepsze. Prawie równie urokliwe jak włoskie.
UsuńBarcelona strasznie mi się kojarzy z taką piosenką, której tytułu kompletnie nie mogę sobie przypomnieć... Mogłabym ją zanucić, ale to by chyba niewiele pomogło :D Zdjęcia są przepiękne, zazdroszczę całej wyprawy, będziecie mieć co wspominać :) PS. Sagrada Familia to chyba jeden z najbrzydszych cudów świata.
OdpowiedzUsuńPrawda? Jestem tego samego zdania.
UsuńJa uwielbiam takie straszne budowle, dlatego właśnie to, co jako pierwsze chciałabym zobaczyć to słynna Sagrada Familia... chociaż nocą pewnie bardziej wygląda jak jakieś diabelskie miejsce, a nie kościół :D Szkoda, że uważasz, że jest taka brzydka... dla mnie wprawdzie nie jest piękna, jest straszna i intrygująca. Natomiast ta katedra w centrum także przykuła mój wzrok. Styl gotycki straasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNa pewno miałaś cudowne wakacje!
Zazdroszczę ogromnie :) Moim marzeniem jest pojechanie do Hiszpanii, ale na pewno nie latem. Nie znoszę zwiedzania w upale.
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie, że u nas jest gorszy upał, przynajmniej we Wrocławiu. Tam się tak tego nie odczuwa.
UsuńTo ciekawe :) Skoro tak to może skuszę się na letni wyjazd. W okolicach Łodzi też trudno znieść upalną pogodę.
UsuńUmarłam z zazdrości... :) Super podróż! Barcelona to także moje marzenie. :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:)Zazdroszczę Ci tego wyjazdu:)
OdpowiedzUsuńDwa lata temu byłam w Barcelonie i pokochałam to miasto:)
Poszwendałabym się uliczkami Barcelony...Pięknie pokazałaś miasto. Pewnie też za dnia żywiłabym się owocami i lodami. Targ oszałamia:)
OdpowiedzUsuńPięknie! Przez chwilę czułam się, jakbym i ja tam była :) Będę musiała kiedyś zobaczyć na własne oczy te cudeńka.
OdpowiedzUsuńEch zazdroszczę. Wypoczywaj i na bieżąco zdawaj nam tutaj relacje, żebym chociaż przez chwilkę sama poczuła się, że tam jestem razem z tobą.
OdpowiedzUsuńNiebo w Barcelonie ma piękny kolor... A Twoja ulubiona dzielnica - to musi być niesamowite miejsce...aż chciałoby się pospacerować po tych uliczkach;)
OdpowiedzUsuńByłam w Barcelonie w ubiegłym roku :) ciekawe miasto, choć nie chciałabym tam zostać na zawsze. Mimo wszystko miałam jakieś poczucie obcości. Ale cóż, swoje serce zostawiłam w Pradze :)
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie. I szczerze mówiąc nawet nie było mi przykro, że jedziemy dalej, a zazwyczaj chodzę i marudzę, że chcę zostać, itp. Barcelona ma wiele pięknych miejsc, tylko całość jakoś nie gra. Ja Pragę też uwielbiam, a jeszcze bardziej Rzym!:>
UsuńAleż Ci zazdroszczę. Hiszpania to jedna z moich wymarzonych lokalizacji. Fajnie było przenieść się do niej na chwilę Twoimi oczami. Wcale się nie obrażę, jeśli kolejny wakacyjny post też będzie długi :)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, by marzenie Ci się spełniło!:)
UsuńNiesamowite miejsca! Zaczęłam oglądać zdjęcia od początku i przewijając stronę w dół ciągle myślałam: "to jest najładniejsze", ale potem pojawiało się nowe równie, albo i bardziej piękne, i tak aż do końca! :)
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne są zdjęcia Katedry. I ładnie zza krzaczka wyglądasz ;)
Nie słyszałam nigdy wcześniej nazwiska Gaudi, więc cieszę się, że dowiedziałam się czegoś nowego. I przeczytałam na wikipedii, że trwa jego proces beatyfikacyjny, ciekawe.
Tak czytam twoje relacje wakacyjne i zastanawiam się, czy to przypadek, że nasze plany wakacyjne pokrywały się niemal w 100% ;P Barcelona, piękne miasto, które pokochałam po przeczytaniu książek Zafona, a które niemal z nabożną czcią zwiedzałam w tym roku. Mimo, że w sierpniu udałam się też do Włoch, to jednak Hiszpania z Barceloną, Tossą i Lloret zajęły honorowe miejsce w moim sercu ;)
OdpowiedzUsuń