Sequel przygód Sherlocka Holmesa w reżyserii Guya Ritchiego nie tylko jest równie dobry jak część pierwsza, ale też bardziej mroczny i zagadkowy. Akcja filmu pędzi jak pociąg, kto się zagapi, może nie wyłapać wszystkich detali i stracić możliwość podążania za tokiem rozumowania Holmesa.
Od czasu pierwszej części Holmes i jego wierny towarzysz doktor Watson nie zmienili się zbytnio. Ten pierwszy nadal jest niezrozumianym geniuszem, który na diecie z liści koki i tytoniu, próbuje rozwikłać plan profesora Jamesa Moriarty’ego. Ten drugi natomiast jest zarówno głosem rozsądku genialnego detektywa, jak i jedyną osobą, która potrafi zrozumieć sposób myślenia Sherlocka. Holmes musi odnaleźć się w nowej sytuacji – oto Watson bierze ślub i nie będzie już mógł uczestniczyć w niebezpiecznym podążaniu tropami największych złoczyńców XIX wieku. Poza tym ginie jego ukochana – Irene Adler, a na horyzoncie pojawia się drugi Holmes, będący bratem detektywa. Tym razem Sherlock trafił również na godnego przeciwnika, który intelektem i sprytem czasami nawet przeważa nad Holmesem. Wszystko to składa się na wciągającą i niezwykle doprecyzowaną całość, którą ogląda się z prawdziwą przyjemnością.
W filmie zachwyca doskonałe oddanie klimatu Londynu i Paryża tamtych czasów oraz budząca emocje muzyka. Twórcy filmu umiejętnie przechodzą pomiędzy zbliżeniami na detale, a nieoczekiwanym przyśpieszaniem akcji. Jednak zarówno świetne zdjęcia, nastrojowa muzyka czy wartka akcja nie wypadłyby tak dobrze, gdyby nie dwójka Holmes i Watson. Ich słowne potyczki są nie tylko frajdą dla ucha, ale też źródłem humoru. Robert Downey Jr. i Jude Law stworzyli niezapomniany duet, który będzie bawił także kolejne pokolenia. Znakomicie wypadają też sceny Holmesa i Moriarty’ego, o dziwo, widz zastanawia się, kto z tej dwójki tym razem uzyska intelektualną przewagę. Przez zmyślne intrygi matematycznego geniusza Holmes nie raz pogubi się w obliczeniach i pomyli. W postać Jamesa Moriaty’ego wcielił się aktor znany z serialu „Mad Men” – Jared Harris. Bardzo dobrze wypada też Kelly Reilly, grająca żonę Watsona.
„Sherlock Holmes: Gra cieni” zapewni rozrywkę w najlepszym wydaniu. Co mi się szczególnie podobało to coraz cudaczniejsze przebieranki Holmesa i genialne dialogi. Pomiędzy nimi ekran wypełniają sceny bijatyk i pościgów. Osobom, którym podobała się jedynka, druga część na pewno przypadnie do gustu. Natomiast sceptycznie nastawieni, niech lepiej nie tracą pieniędzy na bilet do kina, bo „Gra cieni” jest utrzymana w klimacie poprzedniczki.
Ocena: 7,5/10.
Po pierwsze - krótka, a wyczerpująca recenzja. Nie wszystkim się to udaje ;)
OdpowiedzUsuńA po drugie - jaaaaaaaaaa cię, czemu ja akurat teraz musiałam zachorować na wiatrówkę?! Z domu mi wychodzić nie wolno, a ja tak chcę do kina! Mam już nawet odłożonego zaskórniaka i doczekać się nie mogę. O ile do pierwszej części podchodziłam sceptycznie (nakręcana przez mamę), to teraz dosłownie będziemy biec do kina. Taki Holmes jest wspaniały, co nie znaczy, że lepszy lub gorszy od pierwowzoru - inny. Ach, Sherlock w babskim wdzianku - no ja już muszę to zobaczyć na dużym ekranie :)
No to musisz szybko zdrowieć i iść do kina ;)
OdpowiedzUsuńByłam też już na tym w kinie. Zgadzam się, że trzyma poziom jedynki! żona Watsona ma charakterek i naprawdę pasuje do niego.
OdpowiedzUsuńPierwsza część Sherlocka bardzo mi się podobała, druga natomiast była całkowitym nieporozumieniem. Wspaniały i genialny Sherlock został po prostu z rozmachem zgwałcony. Oglądając film miałam wrażenie, że twórcy chcąc oszczędzić na efekty specjalne, nie zatrudnili scenarzysty. Kompletnie nie rozumiem też po co zatrudnili Frya. Świetny aktor, który był równie świetnym wyborem na Mycrofta dostał się do obsady tylko po to, żeby pokazać się nago? Już nawet nie chcę wspominać o Adler. Takiego czegoś nie można wybaczyć. Swoją drogą to polecam serial BBC "Sherlock".
OdpowiedzUsuńPodoba mi się określenie "z rozmachem zgwałcony". Serialu BBC jeszcze nie widziałam, po sesji na pewno nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńniesamowity ! wybierając się na ten film myślałam, że będzie zrobiony aby tylko był. Jednak Guy Ritchie znowu odwalił kawał dobrej roboty:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i dodaje do obserwowanych aby dowiadywać się nowości o świecie kina:)
jak nazywa się melodia która leci podczas ślubu watsona ? :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale niestety Ci nie pomogę, bo nie wiem...
Usuń