wtorek, 27 sierpnia 2013

Erin Brokovich



Historia Erin Brokovich to najlepszy przykład na to, jak życie może się odmienić, jeśli mamy w sobie sporo determinacji, a w głowie trochę oleju. Twórcy filmu pewnie trochę podkolorowali historię tej przebojowej rozwódki z trójką dzieci, która wywalczyła największe odszkodowanie w historii USA i stała się symbolem, działającego społecznie adwokata konsumentów. Na hollywoodzkość „Erin Brokovich” widz jednak chętnie przymyka oko, bo wie, że ma do czynienia z naprawdę dobrą produkcją.

Główną bohaterkę poznajemy w chwili, gdy świat wali się jej na głowę. Poza karaluchami w mieszkaniu Erin nie ma niczego: ani pracy, ani pieniędzy na jedzenie dla dzieci, ani nawet nikogo, kto by jej pomógł. Zwykle radzi sobie sama, używając cycków i ciętego języka. Szala się jednak przelewa, gdy sąd odmawia wypłacenia jej odszkodowania za wypadek. Zdesperowana kobieta przekonuje Eda, właściciela kancelarii adwokackiej Masry & Vititoe, by zatrudnił ją u siebie na okres próbny. Tam odkrywa, że gigantyczny koncern PG&E zanieczyścił wodę w Hinkley, małym miasteczku, którego mieszkańcom bardzo pogorszył się ostatnio stan zdrowia. 

Po tak genialnej kreacji aktorskiej Julii Roberts, trudno sobie wyobrazić, by Erin Brokovich mógł zagrać ktokolwiek inny. Aktorce udało się bardzo naturalnie połączyć emocje bezrobotnej i samotnej Erin z Erin walczącą w imię wyższego dobra i Erin, obdarzoną dużą empatią. Zawsze wyzywająco ubrana, bo jak sama mówi „będę się ubierać, jak mi się podoba, dopóki mam jedną dupę zamiast dwóch”, obdarzona niewyparzonym językiem i dużą swobodą bycia, Brokovich stała się symbolem kobiety, która się nie poddała i potrafiła wziąć sprawy w swoje ręce. Zamiast siedzieć w domu, płakać i zastanawiać się, co dalej, nie tylko zdobywa pracę w kancelarii, do której nijak nie pasuje, ale też uznanie i szacunek otoczenia. Ludzie jej wierzą i wierzą w nią, powierzają jej swoje życie i chcą by to ona walczyła za ich sprawę. American dream w wykonaniu Erin Brokovich to dużo ciężkiej pracy i wysiłku, i tylko trochę szczęścia, a wcielenie się w tę postać Julii Roberts jest pięknym zwieńczeniem opowieści.


„Erin Brokovich” to jednak nie tylko historia kobiety, ale przede wszystkim historia jednego z najważniejszych procesów w dziejach amerykańskiego sądownictwa. Nie uświadczymy tu jednak scen na sali sądowej. Twórcy skupili się na przedstawieniu rozmów Erin z powodami, mozolnego zdobywania kolejnych dowodów i przekomarzań z prawnikami strony przeciwnej. Całość wypada bardzo wiarygodnie, a miejscami nawet wzrusza. Akcja toczy się nieśpiesznie, ale wciąga już od pierwszej minuty i nie nudzi ani przez chwilę. Dużo tu zasługi hipnotyzującej gry Julii Roberts.

Dziś Erin Brokovich prowadzi własną firmę konsultingową Brockovich Research&Consulting, nadal chętnie angażuje się w sprawy na rzecz ochrony środowiska i zapewne karaluchy już nie biegają po jej domu ;)

Ocena: 8/10.

18 komentarzy:

  1. Roberts to dobra aktorka, choć osobiście jej wielką fanką nie jestem. Film na pewno obejrzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię komedie romantyczne z jej udziałem:) Klasyka.

      Usuń
  2. Kolejny film, którego nie widziałam ale słyszałam. W życiu bym się nie domyśliła o co chodzi w tym filmie. po obejrzeniu zwiastuna wpisuję na listy tych, które muszę obejrzeć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam dość dawno temu, ale pamiętam, że film mi się podobał. Co do Roberts - mam takie samo zdanie jak Ewa. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gra aktorska Julii Roberts niemal od zawsze mnie fascynowała, dlatego choćby z jej powodu obejrzę „Erin Brokovich”. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu równie mocno tak, jak tobie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Erin Brokovich to jeden z mich ulubionych filmów. Jakoś przekonuje mnie american dream w wykonaniu Julii Roberts :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie lubię ten film! Wiarygodni bohaterowie, nie tylko genialna Julia Roberts, akcja przykuwa uwagę od pierwszej sceny, no i tematyka, która porusza. Naprawdę dobry, świetnie zrobiony film!
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczny film, jednak z lepszych kreacji Julii Roberts. Aż mam ochotę obejrzeć go po raz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Julię Roberts ubóstwiam! Ludzie dzielą się na tych, którzy ją kochają i na tych, którzy jej wręcz nie znoszą. Nie ma nic pośrodku :)
    Ten film chyba widziałam jakoś w urywkach, ale chętnie obejrzałabym go w całości.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cholibka, na jakim ja świecie żyję... Nie słyszałam ani o Erin Brockovich, ani o tym filmie. Na pewno obejrzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo, że nie przepadam za tą aktorką, to sama fabuła filmu bardzo mnie zaciekawiła. Tobie też się ona spodobał, więc tym bardziej czuję się zachęcona by go obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba obok Pretty Woman to najgłośniejszy film z jej udziałem, a ja w zasadzie oglądałem tylko jakieś urywki w tv. Warto byłoby przysiąść i obejrzeć na poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam ten film :)
    pretty woman to "erin" po prostu żenada ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze wspominam ten film i rolę Julii Roberts.

    OdpowiedzUsuń
  14. Julia Roberts ma w sobie coś takiego, że z jednej strony uważam ją za fenomen i niezwykle piękną kobietę a z drugiej strasznie mnie irytuje. Kobieta - Zagadka.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Julia Roberts jest jedną z aktorek, których szczerze nie trawię, i nawet nie jestem pewna, za co... Ale nie jestem jej fanką. Ale słyszałam, że film przedstawia niesamowitą historię, być może właśnie dlatego warto go obejrzeć.;)

    OdpowiedzUsuń