czwartek, 8 sierpnia 2013

„Kochanice króla” Philippa Gregory i o filmie słów kilka



„Musisz postępować tak, by odnosił wrażenie, że to on jest panem sytuacji. Daj mu się ścigać, lecz sama nigdy go nie goń. W sytuacjach kiedy możesz zrobić krok w jego stronę, lub uciec, zawsze uciekaj, lecz nigdy tak, by nie mógł Cię złapać.”

Kilka lat temu wybrałam się do kina na „Kochanice króla”, nie mając pojęcia, że film ów powstał na podstawie bardzo poczytnej powieści Philippy Gregory. Wrażenia? Podobało mi się. Był przystojny Eric Bana, świetne Natalie Portman i Scarlett Johansson, ciekawa fabuła, napięcie i iskry. Wczoraj skończyłam czytać literacki pierwowzór, myślę sobie: „obejrzę film i zobaczę, czy dużo pozmieniali”. No i siadam, oglądam, jestem znudzona, ziewam, no nie mogę tego zdzierżyć… Co oni zrobili z tą historią? Gdzie się podziały emocje? Co z panią Boleyn? Przecież miała być zołzą! Czemu ten ojciec tak poczciwie wygląda? Nie, nie, wszystko nie tak… I nie pomaga nawet obłędnie przystojny król. Reżysera trzeba wtrącić do Tower, niech pomyśli przez chwilę nad tym, co uczynił!

Ci, którzy czytali „Wieczną księżniczkę” znają kulisy małżeństwa Henryka VIII z Katarzyną Aragońską, infantką hiszpańską. Młody król był zafascynowany piękną i starszą od siebie szwagierką, która stała mu się partnerką zarówno w łożu, jak  i w polityce. Nic z tej zażyłości nie odnajdziemy już na kartach „Kochanic króla”. Henryk jest rozgoryczony z powodu braku męskiego potomka, syna, który zostałby w przyszłości umiłowanym władcą Anglii. W spłodzeniu dziedzica nie pomaga także wiek Katarzyny, która niebezpiecznie zbliża się do menopauzy. W tym czasie na dworze pojawią się siostry Boleyn: Maria i Anna, a ich zadaniem jest usidlić Henryka i zdobyć względy dla rodziny, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel. Różne od siebie jak ogień i woda, ziemia i niebo, najpierw jedna, potem druga, są wpychane w ramiona króla, który jest przecież tylko mężczyzną… Zanim Anna straci głowę, a Henryk zwróci uwagę na bladolicą Jane Parker, wydarzy się niejeden skandal, będzie mrocznie i emocjonująco. I wiecie co, będziecie się bać, nawet jeśli dobrze wiecie, jaki będzie finał…

Już rozpoczęcie książki jest mocnym akcentem i tragiczną zapowiedzią tego, co się wydarzy: król rozkazuje skrócić o głowę lorda Buckinghama za obrazę majestatu i spiskowanie. Dworzanie myśląc, że to żart i władca niechybnie okaże łaskę przybywają na egzekucję. Nic bardziej mylnego. Ułaskawienia nie ma, Henryk pokazuje, kto jest królem i jaki los czeka zdrajców. Trzeba przyznać, świetny wstęp do opowiedzenia historii Anny Boleyn, kobiety, która za kilka lat podzieli los Buckinghama i stanie się najbardziej kontrowersyjną, i znaną spośród sześciu żon Henryka VIII. 

Philippa Gregory już od pierwszych stron wprowadza nas w świat dworskich intryg, romansów, skandali i skomplikowanych układów. Szczegółowe opisy zwyczajów i zabaw, a także bogate tło historyczno-obyczajowe pozwalają lepiej zagłębić się w opisywany świat. Zadziwiło mnie np. to, że damy dworu muszą udawać, że nie poznają, iż jedną z postaci w przedstawieniu jest król, co zresztą stało się świetną okazją do flirtu dla Marii. Najdziwniejsze wydało mi się zwracanie się dzieci do rodziców per „pani matki”, „panie ojcze”, toteż rozmowy rodzeństwa Boleyn o rodzinie wywołały niejeden uśmiech na mojej twarzy. Autorka nie szczędzi także szczegółów dotyczących polityki i skutków braku męskiego dziedzica korony. Najbardziej zaciekawiły mnie jednak gierki potężnych rodów, rywalizujących o wpływy na dworze. Najpierw Boleynowie i Howardowie, potem także Seymourowie, bez wahania podsuwają jurnemu królowi swoje córki, nie licząc się z ich szczęściem i zdaniem. O tyle o ile Anna wydaje się być stworzona do roli uwodzicielki i intrygantki, to było mi szczerze szkoda prostodusznej i naiwnej Marii, której małżeństwo i spokój zniszczono z powodu kaprysu jednego człowieka, i głodnych władzy krewniaków.

Wielu powie, że „Kochanice króla” to historia Anny, ale dla mnie pierwsze skrzypce gra Maria. Dość powiedzieć, że to ona dostała od autorki prawo głosu i to jej oczami czytelnik poznaje tę historię. Poza tym przed przeczytaniem książki czy obejrzeniem filmu każdy znał dzieje Anny Boleyn, a któż miał pojęcie, jaką rolę w tym wszystkim odegrała Maria? Philippa Gregory oś fabularną snuje wokół Marii, niesłusznie zapomnianej przez historię. 

Trzeba autorce oddać, że udało jej się stworzyć postaci z krwi i kości, które potrafią czasami bardzo zirytować czytelnika. Ręce mi opadały nad miękkością Jerzego i naiwnością Marii, z kolei bardzo chciałam potrząsnąć Anną, by przestała w końcu snuć intrygi. Najbardziej godną uwagi postacią jest jednak według mnie Katarzyna Aragońska, która, choć pozostaje nieco na uboczu, wywiera ogromny wpływ na wszystkich dworzan. Ona jedna spośród licznych żon Henryka zasłużyła na miano królowej.

I byłoby tak pięknie, gdyby nie styl Philippy Gregory, który mnie trochę mierzi, już mniej niż w przypadku „Wiecznej księżniczki”, ale jednak nadal. Wydaje mi się, że nie zaszkodziłoby „Kochanicom króla” trochę więcej literackiego kunsztu, a mniej prostoty. Nie mniej jednak polecam. Warto przeczytać.

Ocena: 8,5/10.

10 komentarzy:

  1. Też widziałam parę lat temu film i mi się podobał. Wiele osób poleca książki pani Gregory, ale ja jeszcze się jakoś nie zdecydowałam :) Twoja wysoka ocena dała mi do myślenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeee... A ja nie wiem, o co chodzi ci z tym stylem, dla mnie był bez zarzutu :-/

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie samo zdanie, co Karolina. Też nie mogę nic zarzucić stylowi Gregory. Powieść wywarła na mnie ogromne wrażenie i byłam zdziwiona, bo trzymała w napięciu, mimo że (jak słusznie zauważyłaś) finał tej historii jest powszechnie znany.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wychodzi na to, że między mną a Gregory nie ma chemii ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O, to mnie zaskoczyłaś, bo i mnie się film podobał i nie sądziłam, że w porównaniu z książką wypadnie tak słabo. Muszę w końcu sama się przekonać w czym rzecz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Poznałam tylko "Odmieńca" tej autorki i styl mi odpowiadał. Ciekawa jestem jakie wrażenie wywrą na mnie te poważaniejsze pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Słyszałam o filmie, o książce niestety nie, ale się skuszę. Na książkę najpierw, bo nie chcę sobie zepsuć pierwszego wrażenia. Uwielbiam "stare, królewskie" czasy, więc jestem pewna, że się zachwycę. Będę szukać pomiędzy regałami biblioteki. :)
    Ciepło,
    Ew

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie oglądałam ani nie czytałam. Znam tę historię z lekcji i z serialu. Jednak nigdy nie ciągnęło mnie ani do tej książki ani do filmu. Może sobie odpuszczę tym razem. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki nie czytałam i mała szansa na to, że to zrobię, ale oglądałam film, który baaardzo mi się podobał. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Film oglądałam, a z książką chętnie bym się zapoznała:)

    OdpowiedzUsuń