poniedziałek, 9 stycznia 2012

„Jane By Design” – wrażenia po pierwszym odcinku


           Gdy usłyszałam o serialu „Jane By Design” byłam podekscytowana, tym bardziej, że serial jest porównywany do jednego z moich ulubionych filmów – „Diabeł ubiera się u Prady”. „W końcu może pojawi się jakiś dobry serial o świecie mody”- myślałam. Tym większe było moje rozczarowanie, gdy oglądając pilot serialu, uświadomiłam sobie, że mam do czynienia jedynie z marną podróbką filmu.

           Główną bohaterką serialu jest Jane Quimby, dziewczyna mało popularna w szkole, do tego z trudną sytuacją rodzinną: ojciec umarł, matka uciekła, a brat nie ma pracy. W wyniku pomyłki kadr, nastolatka dostaje posadę, o której marzy każda dziewczyna, zostaje asystentką Gray Chandler Murray. I tak oto Jane w trakcie przerwy na lunch zaczyna biegać do pracy, gdzie czeka na nią nie tylko wypełnianie standardowych obowiązków należących do asystentki, ale także przeprawa z wszystkimi, którzy nienawidzą jej szefowej.
      
           W założeniu twórców serialu Gray Murray miała być postacią diaboliczną, drugą Mirandą z „Diabeł ubiera się u Prady”. Niestety grającej tę rolę Andie MacDowell nie tylko nie udało się zagrać przekonująco twardej i wymagającej szefowej, ale też uczyniła z niej osobę komiczną. Jej słowa przeczą gestom i aparycji, przez co wypada mało wiarygodnie. Nie lepiej spisała się aktorka, grająca Jane – młodziutka Erica Dasher. Poza tym jakoś trudno uwierzyć, że taka ładna dziewczyna jest wyśmiewana w szkole (no dobra to nie jej wina, że wygląda jak wygląda). Sympatią jednak do głównej bohaterki nie zapałałam, a nawet mnie trochę irytowała. Scena w domu Murray, podczas której Jane beztrosko mierzy sobie ciuszki szefowej, przebywającej za granicą, jest tak niewiarygodna jak to, że polska reprezentacja wygra Euro 2012. Aż za dobrze pamiętamy jak skończyła się jedyna wizyta panny Sachs w domu Priestly. Wyobrażacie sobie Andy, grzebiącą w szafie Mirandy i paradującą po jej domu? Nie! Bo Miranda kazałaby jej napisać ósmy tom Harry’ego Pottera jeszcze tego samego dnia!   

           Zazwyczaj nie oceniam serialu po pierwszym odcinku, zawsze oglądam przynajmniej 3-4 odcinki i dopiero potem decyduję, co dalej. Tym razem jednak zrobiłam wyjątek, a to dlatego, że się nie tylko zawiodłam, ale też okropnie wynudziłam. W „Jane By Design” nie ma jak na razie nic interesującego. Jeśli kolejne odcinki będą tak chaotyczne i głupie jak pierwszy, nie wróżę temu serialowi kolejnego sezonu.

5 komentarzy:

  1. Zupełnie o tym serialu zapomniałam! Też niestety miałam co do niego duże wymagania i szkoda, że wychodzi mdło i nijako...

    Jeszcze nie oglądałam, ale już lecę nadrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem, czy Ci się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie brzmi to zbyt zachęcająco...

    OdpowiedzUsuń
  4. No niestety, mnie też pierwszy odcinek zupełnie zawiódł, ale postanowiłam dać temu serialowi szansę i właśnie zabieram się za drugi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem aktualnie po 12 odcinkach i muszę powiedzieć, że mimo irracjonalności przedstawionych w nim sytuacji jest bardzo sympatyczny. Lekki i przyjemny wcale nie wypada źle na tle innych młodzieżówek, ale nie miałem żadnych oczekiwań przed seansem dlatego też nie mógł mnie rozczarować.

    OdpowiedzUsuń