„Smaruję sobie masłem twarz, wcieram je w ręce. Nie ma już emulsji do rąk ani kremu do twarzy, przynajmniej dla nas. Takie rzeczy są uważane za przejawy próżności. Jesteśmy pojemnikami, liczy się tylko wnętrze naszych ciał (...). Jesteśmy dwunogimi łonami, niczym więcej: świętymi naczyniami, probówkami laboratoryjnymi”.
Wyobraźcie sobie świat, w którym odebrano kobietom wszelkie
prawa. Zabroniono im czytać, pisać, myśleć. Ich rola została sprowadzona do
rodzenia dzieci, stały się niczym więcej niż reproduktorkami. Natomiast gdy
okazywało się, że są bezpłodne, nazywano je „niekobietami”
i wysyłano do Kolonii, gdzie pracowały, sprzątając zwłoki lub odpady
radioaktywne. Wkrótce też umierały.
Jak do tego doszło? Świat zaczął wymierać, ludzie nie
mogli mieć dzieci, coraz częstsze były poronienia lub noworodki z poważnymi
genetycznymi wadami. Przyczyniło się do tego rosnące zanieczyszczenie powietrza
i wody, awarie elektrowni atomowych, wojny, a także zmiana stylu życia. Coraz
mniej par decydowało się na dziecko, coraz częściej słyszało się o starzejących
się społeczeństwach. Brzmi znajomo? Margaret Atwood w „Opowieści podręcznej”
snuje przerażającą wizję kierunku, do którego nieuchronnie zmierza świat. Opisując
reżim gileadzki przedstawia jedną z możliwości, którą podjęła ludzkość, by nie
wymrzeć. Czytając książkę będziecie myśleć: to
okropne, jak oni mogli. Warto się jednak też zastanowić, co dziś zrobiliby
rządzący w podobnej sytuacji. Czy zmusiliby kobiety do rodzenia dzieci? A co z
bezpłodnymi mężczyznami? Zachęcam do refleksji.
„Zatkało mnie. Użył zakazanego słowa: bezpłodny. Już teraz nie istnieje nic takiego jak bezpłodny mężczyzna, w każdym razie oficjalnie. Płodne i bezpłodne mogą być tylko kobiety, tak stanowią przepisy”.
Historię Republiki Gileadzkiej poznajemy ze strzępów
wspomnień jednej z Podręcznych. Dowiadujemy się, że krajem rządzą mężczyźni,
kobiety natomiast zostały podzielone na kobiety i niekobiety, o czym już
wspominałam. Spośród kobiet najważniejsze były Żony, najczęściej stare i
bezpłodne, przed katastrofą jednak były w prawdziwym związku małżeńskim, nic im
więc nie grozi. W najgorszej sytuacji znalazły się kobiety, żyjące samotnie lub
w konkubinacie. Poddano je ostrej selekcji: jeśli były zdrowie i silne zostały Podręcznymi,
przeszły specjalne szkolenie w Czerwonym Centrum pod czujnym okiem despotycznych
Ciotek, by trafić do domu wyznaczonego Komendanta, któremu miały urodzić
dziecko; mogły też zostać Martami – w takim wypadku były służącymi. Status
kobiety określał kolor jej stroju i tak: niebieski zarezerwowany jest dla Żon,
czerwony dla Podręcznych, biały dla Córek, natomiast zielony dla Mart. Życie
toczyło się za Murem, na którym często wieszano przestępców. Najważniejsza była
modlitwa i różne ceremonie, w których uczestnictwo było obowiązkowe.
„Teraz może się wam to nie wydawać zwyczajne, ale po jakimś czasie się wyda. To się stanie zwyczajne”.
Jako, że narracja jest pierwszoosobowa łatwo wczuć się w
sytuację Fredy. Narratorka opowiada na przemian o czasach sobie współczesnych,
o pobycie w Czerwonym Centrum oraz o tym, co nie wróci, a więc o życiu, jakie
wiodła wcześniej. Czytać trzeba uważnie, bo bohaterka szybko przeskakuje z
jednej historii do drugiej, a opowiada tak ciekawie, że czytelnik od pierwszej
strony wnika w świat powieści i chociaż jest przerażony, chce wiedzieć więcej.
„Staram się zbyt wiele nie myśleć. Jak wszystko inne, tak samo myśl musi być racjonowana. O wielu sprawach nie da się myśleć. Myślenie może zmniejszyć moje szanse, a ja chcę przetrwać”.
Ciekawym pomysłem Atwood było umieszczenie na końcu
powieści „Komentarza historycznego do Opowieści podręcznej”. To dzięki niemu
dowiadujemy się znaczących szczegółów z życia w Republice Gileadzkiej. Historycy, którzy wygłaszają odczyt w roku
2195, przybliżają nam okoliczności odnalezienia „Opowieści podręcznej”,
komentują reżim z historycznego punktu widzenia.
Pozycja obowiązkowa.
Ocena: 9,5/10.
Przerażająca wizja.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie gry edytorskie, jak na przykład komentarz historyczny, o którym piszesz. Ma się wtedy złudzenie, że fikcja nosi jakieś znamiona realności, że opowieść została uwiarygodniona. Wiem, że to też konstrukcja fikcyjna, jednak swoją funkcję dobrze spełnia :)
Beatriz, udało Ci się coś ze mną zrobić. Ale ja nie wiem co ;) Z jednej strony biegłabym, potykając się, do księgarni po tę pozycję, z drugiej - wolałabym zapomnieć, że w ogóle o niej przeczytałam. Czy to ma sens?
OdpowiedzUsuńKsiążki tego typu wprowadzają mnie w zmieszanie - ciekawość prosi o więcej, niechęć do sf i 'krzywdy ludzkiej' błaga o zrozumienie. I bądź tu mądry...
Przerażające, ale wciągające... Czytając to co napisałaś jest we mnie masa sprzecznych uczuć, nie wiem czy sięgnę po tę książkę.
OdpowiedzUsuńM.
Widzę, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę. To straszne, że mężczyźni od wieków nie darzą kobiet należytym szacunkiem, tylko traktują je poniekąd jak przedmioty. Oczywiście nie mówię, że nie ma wyjątków od tej reguły.
OdpowiedzUsuńOd dawna tę książkę mam w planach i poluję, aby ją kupić. Póki co bezskutecznie, ale w końcu mi się uda:))
OdpowiedzUsuńO, dzięki! Bardzo ciekawe założenia fabularne, koniecznie muszę się dowiedzieć, jak autorka poradziła sobie z tak skonstruowanym społeczeństwem! :)
OdpowiedzUsuń