Serial był reklamowany jako drugie „Mad Men” i oczywiście nawet nie zbliżył się do poziomu tego najlepszego serialu dramatycznego ostatnich lat, nie wykreował też bohatera/ki na miarę Dona Drapera. Idąc tą drogą „Pan Am” można tylko szkalować, ale można też przyjąć inny punkt widzenia i zobaczyć w tym serialu czystą rozrywkę, taki odmóżdżacz, który dobrze się ogląda do obiadu. I na tym polu „Pan Am” wypada bardzo dobrze.
Linie lotnicze Pan American World Airways działały w latach 1927-1991 i stały się znane z pięknych i wykształconych stewardess oraz doskonałych pilotów. Do tego, co najlepsze w Pan Am nawiązuje serial. Mamy więc stewardessy, które zostały starannie wybrane spośród milionów chętnych dziewcząt. Latanie z Pan Am jest bowiem nie tylko zaszczytem dla pasażerów, ale też dla załogi. W serialu mamy 4 główne postacie kobiece: Colette, Laurę, Maggie i Kate. Każda z nich jest inna, wszystkie jednak łączy nie tylko praca, ale i przyjaźń. I tak Maggie jest pyskata i sprytna, Colette subtelna i wyrafinowana, Laura dopiero, co uciekła sprzed ołtarza i nie wie jeszcze, kim jest, natomiast Kate zostaje zauważona przez CIA i zostaje szpiegiem. Oczywiście, co to byłby za lot bez pilotów. A ci w „Pan Am” są nie dość, że najlepsi w swoim fachu, to jeszcze przystojni.
Akcja serialu toczy się w latach 60., głównie na pokładzie samolotu, chociaż sporo wydarzeń dzieje się też w najważniejszych stolicach Europy, a więc Paryżu, Rzymie, Berlinie, Moskwie, Londynie. Były to czasy zimnej wojny, stąd twórcy mieli pewnie ambicję wprowadzenia wątku szpiegowskiego i pokazania stosunków USA z Rosją. Niestety temat został potraktowany dość powierzchownie i właściwie niewiele z niego wynikło.
Producenci „Pan Am” chcieli stworzyć ambitny serial, który dorównałby „Mad Men”, a może i przyćmił. To im się nie udało. Pomimo tego jednak warto obejrzeć tę produkcję. Dlaczego, zapytacie? Po pierwsze: bohaterowie, których zmagania ze światem ogląda się naprawdę dobrze. Po drugie: romanse! Po trzecie: atmosfera lat 60. na którą składają się piękne stroje, scenografia i muzyka, a także wątki historyczne. Zasiadając do „Pan Am” nie nastawiajmy się więc na ambitny serial, widząc w nim kolejną kobiecą obyczajówkę nie rozczarujemy się i może nawet będziemy się dobrze bawić.
Chociaż w „Pan Am” może i trochę za dużo lukru, to całość wypada dobrze. Poza tym jest kilka naprawdę dobrych odcinków takich jak „Kiss Kiss Bang Bang” czy „Diplomatic Relations”, które oglądałam z zapartym tchem. Reasumując, jeśli nie wiecie, czym umilić sobie posiłek, sięgnijcie po serial o perypetiach załogi jednej z najbardziej prestiżowych linii lotniczych, jakie istniały. Polecam oglądać z przymrużeniem oka.
Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie widziałam „Mad Men” :) Pamiętam że kiedy wieki temu obejrzałam taki film "Szkoła stewardes" zamarzyło mi się latanie. "Pan Am" zapowiada się nieźle! :D
OdpowiedzUsuńPrzeważnie tak się dzieję, że gdy coś jest reklamowane jako "drugie ..." to zazwyczaj nie dorównuje poziomem do swojego pierwowzoru. "Mad men" z pewnością kiedyś obejrzę, jednak "Pan Am" sobie daruję :)
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ :******
OdpowiedzUsuń