O książce Kazuo Ishiguro pisałam już jakiś czas temu, teraz przyszła pora na film. Z uwagi na to, że już raz streszczałam treść „Okruchów dnia”, tym razem posłużę się opisem z filmwebu:
Fascynująca i perfekcyjnie zrealizowana ekranizacja trzeciej, uhonorowanej prestiżową nagrodą Booker Prize powieści Kazuo Ishigury, japońskiego pisarza mieszkającego od 40 lat w Anglii. Stevens to służący idealny. Jego życiową pasją i ambicją stała się troska o to, by w Darlington Hall wszystko funkcjonowało zgodnie z odwiecznymi zasadami. W imię osiągnięcia zawodowej perfekcji zrezygnował on całkowicie z życia osobistego i własnych zainteresowań. Wstydliwie też skrywa przed światem uczucie, jakim darzy ochmistrzynię, pannę Kenton.
Film Jamesa Ivory’ego mnie zauroczył. To, co w książce nudziło, na ekranie błyszczało. Jest to jeden z tych niewielu przypadków, kiedy X Muza jest górą.
Już od pierwszych minut miałam poczucie, że oglądam arcydzieło. Nastrojowa muzyka i klimatyczne zdjęcia wprowadzają nas w świat Stevensa, lokaja lorda Darlingtona. Stevens, jak sam mówi, ma służyć. Nie zajmuje się więc takimi błahostkami jak miłość czy polityka. Zapytany, co sądzi o najnowszych wydarzeniach politycznych, odpowiada, że jego powinnością jest usługiwanie i tylko na tym się zna. Jest powściągliwy i skryty, nie okazuje żadnych emocji, nawet gdy umiera jego ojciec. Gospodyni domu, pannie Kenton, tłumaczy, że ważne rzeczy dzieją się teraz w Darlington Hall i że ojciec nie chciałby, by przerywał pracę. Służący idealny. Niestety, owa idealność kosztuje go zatracenie siebie i pogrążenie w rutynie, z której nie potrafi się wyzwolić.
Zdecydowanie Stevens nie radzi sobie z rodzącym się uczuciem do panny Kenton. W jego planie dnia nie ma miejsca na miłość, dlatego jest bezradny niczym dziecko. Gospodyni czyni niejednokrotnie aluzje, których jednak lokaj zdaje się nie dostrzegać. W najbardziej intymnym zdarzeniu pomiędzy nimi – scenie w bibliotece – panna Kenton niebezpiecznie blisko zbliża się do przełożonego, by zobaczyć, co czyta. Ten zawstydzony chce, by kobieta odeszła, jednocześnie nie mogąc oderwać od niej wzroku. Film pełen jest właśnie takich urywanych spojrzeń. Więcej emocji znajdziemy w wyrazie twarzy Stevensa, aniżeli w jego słowach. Mistrzowska jest jedna z końcowych scen, w której lokaj, poprzez mimikę wyraża nagłe zrozumienie – oto zmarnował życie, służąc innym, a zapominając o własnych pragnieniach.
W filmie zostały też ukazane ważne wydarzenia polityczne. Lord Darlington, sympatyzujący z nazistami, próbuje przywrócić Niemcom dawną wielkość i złamać postanowienia Traktatu Wersalskiego. Jego działania wciągną Anglię w wojnę, przez co zostanie znienawidzony przez opinię publiczną.
„Okruchy dnia” to popis aktorski duetu Hopkins&Thompson, oboje byli zresztą nominowani do Oscara za najlepsze role pierwszoplanowe. Byłam dość zdziwiona, gdy nagle na ekranie pojawił się Hugh Grant, grający chrześniaka lorda Darlingtona. W tamtych czasach Grant był jeszcze mało znany, ale z dzisiejszej perspektywy wydaje się zabawne, że „bóg seksu” wciela się w postać chłopaka, który nie ma pojęcia o „tych rzeczach”. Był więc także wątek humorystyczny.
„Okruchy dnia” to film do wielokrotnego smakowania. Spodoba się zwłaszcza miłośnikom wszystkiego, co brytyjskie, bo jest to obraz tak angielski jak powieści Jane Austen.
Ocena: 8,5/10.
Z chęcią obejrzę, jak tylko się natknę. Na razie jednak nigdy się nigdzie z tym filmem nie spotkałam ani w telewizji ani w wypożyczalni :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam filmy, które czarują już od samego początku. Ostatnio męczą mnie produkcje z Hopkinsem w roli głównej (najpierw Milczenie owiec, potem Cienista dolina...), ten też mam na oku ;)
OdpowiedzUsuńI every time sρent my half an hοur to read this webρage's articles every day along with a cup of coffee.
OdpowiedzUsuńLook at my web page: payday loans