Film powstał na podstawie
historii francuskiego milionera Philippe’a Pozzo di Borgo, sparaliżowanego
wskutek wypadku, i Abdela, czarnoskórego chłopaka, który został jego
pielęgniarzem i opiekunem. „Nietykalni” oczarowali Francuzów już we wrześniu
ubiegłego roku, otrzymując 8 nominacji do Cezarów i bijąc rekordy popularności.
Na ekranach polskich kin film zadebiutował dopiero w kwietniu bieżącego roku i
również zdobył uznanie krytyków i uwielbienie widzów. W rankingu filmwebu
„Nietykalni” znajdują się obecnie na 5. miejscu z oceną 8,7, spychając na
dalszą pozycję m.in. „Lot nad kukułczym gniazdem”. Byłam bardzo ciekawa, o co tyle
szumu. Powiem tak: film jest bardzo dobry, wzruszający zabawny, zapadający w
pamięć, ale...mianem arcydzieła bym go nie nazwała.
Zabawne sytuacje w
„Nietykalnych” oparte są na kontraście pomiędzy dwoma warstwami społecznymi.
Dwaj główni bohaterowie diametralnie się od siebie różnią, o czym się
przekonujemy już z ich pierwszej rozmowy, dotyczącej muzyki. Milioner uważa się
za konesera, słucha Chopina, Berlioza i Schuberta, podczas gdy Abdel lubi „Cool
& the Gang” i „Earth, Wind & Fire”. Ta, jedna z pierwszych scen,
rozśmiesza widza i uświadamia mu, o czym będzie ten film. Abdel i Philippe
nigdy nie powinni się zaprzyjaźnić, a udało im się to pomimo dzielącej ich
przepaści kulturowej.
Film opowiada o rzeczach znanych,
wnosząc jednak powiew świeżości. Wszyscy przecież już słyszeliśmy podobne
historie, czytaliśmy o nich, oglądaliśmy filmy, a mimo to, a może przede
wszystkim dlatego, „Nietykalni” cieszą się ogromnym powodzeniem, w każdym
kraju, w jakim się pojawią. Widz śmieje się wraz z Philippem, widząc reakcję
Abdela na operę; wzrusza się, słysząc opowieść o zmarłej żonie milionera; uczy
się radości życia od Abdela, a przez większość filmu przeciera oczy ze
zdumienia, by na koniec pomyśleć, że dawno czegoś takiego nie widział i pewnie
nieprędko zobaczy ponownie.
„Nietykalni” to film świetnie
zrobiony, scenariusz, muzyka, gra aktorska – wszystko stoi na najwyższym
poziomie. Przede wszystkim jednak jest to zabawna i krzepiąca historia, z którą
spędzimy miłe chwile. Warto obejrzeć, pośmiać się, zapamiętać.
Ocena: 8,5/10.
Muszę się przyznać - nigdy wcześniej nie słyszałam o tym filmie. Wydaje się nie być typu "lekki, łatwy i przyjemny". Ostatnio tylko na takie mam ochotę (bo myślę na studiach, w domu wolę się odmóżdżyć) ale o dziwo ten mnie zainteresował. W dodatku, jak mówisz, że opowieść jest krzepiąca i wzruszająca... Spróbuję :)
OdpowiedzUsuńniesłyszałam nigdy o tym filmie, ale chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem przyjemnie. Niby zabawnie, ale jednak na poziomie;)
OdpowiedzUsuńM.
Bardzo mi się podobał
OdpowiedzUsuńach widziałem go już kilka miesięcy temu, chyba muszę sobie odświeżyć bo rzeczywiście jest świetny!
OdpowiedzUsuńMam ten film na komputerze, jednak jeszcze go nie obejrzałam. Chyba zdecyduje się na zobaczenie go w kinie :)
OdpowiedzUsuń