środa, 23 maja 2012

100 książek wg BBC: „Sprzysiężenie osłów” John Kennedy Toole, czyli tragikomedia


To moje pierwsze i ostatnie spotkanie z twórczością Johna Kennedy’ego Toole’a. Dlaczego, spytacie? Czy aż tak mi się nie podobało? Wręcz przeciwnie: „Sprzysiężenie osłów” to błyskotliwa, inteligentna książka, której kontynuację chętnie bym przeczytała. Niestety, nie jest to możliwe, ponieważ autor popełnił samobójstwo w 1969 roku, po tym jak nikt nie chciał wydać „Sprzysiężenia” właśnie. Do publikacji doprowadziła dopiero w 1980 roku matka pisarza, która nie poddała się, dopóki nie znalazła chętnego wydawcy. W następnym roku książka została uhonorowana Nagrodą Pulitzera.

„Sprzysiężenia osłów” nie da się streścić w kilku słowach, ale można opowiedzieć co nieco o głównym bohaterze, czego spróbuję się podjąć. Ignacy Reilly to tłuścioch, jakich mało, pozostający wciąż na utrzymaniu matki, pomimo skończonych 30 lat. Poza obżeraniem się i dokuczaniem rodzicielce, i sąsiadom, Ignacy pisze „Akt oskarżenia ludzkości”, który ma otworzyć ludzkości oczy na wszechogarniającą głupotę i zacofanie.  Jednak jedno, pozornie błahe wydarzenie, doprowadzi do „serii niefortunnych zdarzeń”, która skończy się tragicznie nie tyle dla samego bohatera, co dla wszystkich, którzy się z nim zetkną. Sam Ignacy, przekonany, że Fortuna się od niego odwróciła, zostaje zmuszony do znalezienia pracy. Czy rynek jest jednak gotowy na przyjęcie takiego pracownika? I czy jest miejsce na świecie dla rewolucyjnych poglądów Ignacego?

Nie ukrywam, że mam trochę problem z tą książką. Z jednej strony zaśmiewałam się czytając wywody Ignacego i śledząc kolejne zdarzenia, z drugiej jednak, to co na początku mnie bawiło, później zaczęło nużyć. „Sprzysiężenie osłów” to satyra na społeczeństwo amerykańskie lat 60., pokazująca w krzywym zwierciadle, panujące weń stosunki. Nieodosobnionym przypadkiem były zapewne osoby takie jak panna Trixie, starsza kobieta, której pracodawca nie chce przyznać emerytury. Ciekawą postacią jest także pani Levy, znudzona żona właściciela „Levy-Portki”, która po zrobieniu korespondencyjnego kursu psychologii, przewraca życie męża i jego pracowników do góry nogami. Toole porusza także problem rasizmu, przedstawiając czytelnikowi Jonesa, Murzyna, który zostaje aresztowany bez powodu i pracuje za marne grosze, nie mając pieniędzy nawet na podstawowe potrzeby. Najciekawszym bohaterem książki jest jednak sam Ignacy, osoba, na której współcześni psychoanalitycy niemało, by zarobili. 

W książce znajdziemy zarówno komizm sytuacyjny, jak i postaci, i słowny. Toole’a można w pewnym sensie nazwać prześmiewcą zastanej rzeczywistości, szkoda tylko, że przesadził on trochę z ilością groteskowych zdarzeń, przedstawionych w książce. Nie mniej jednak, „Sprzysiężenie osłów” to celny strzał, obnażający Amerykę i Amerykanów. Zakończenie powieści jest otwarte, nie wiemy, jak skończyły się losy Ignacego. Można tylko snuć domysły, że autor planował napisać kontynuację utworu, akcja kończy się bowiem w przełomowym momencie. Tym bardziej żałuję, że zostaliśmy pozbawieni literackiej spuścizny Toole’a. Jak pisałam na początku, chętnie poznałabym dalsze dzieje Ignacego, mając jednak nadzieję, że w kontynuacji powieści byłoby nieco mniej gagów sytuacyjnych.

„Sprzysiężenie osłów” czyta się szybko, a gdy już dobrniemy do ostatniej strony, pozostaje czas na chwilę refleksji nad tragicznym losem autora. Czytając wielokrotnie zastanawiałam się, co czuł Toole, wiedząc, że napisał świetną książkę, której jednak nikt nie zechciał wydać. Czy był to jednak dostateczny powód, by popełnić samobójstwo? Zachęcam do przemyśleń.

Ocena: 8/10.

„Sprzysiężenie osłów” zostało umieszczone na liście BBC: 100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią.

2 komentarze:

  1. Intrygująca pozycja. Wydaje mi się, że w tej postaci Ignacego jest coś smutnego bardzo...
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny pomysł na książkę. No i ten tytuł, aż trudno przejść obojętnie obok.;) Szkoda, że autor popełnił samobójstwo. Gdyby tylko miał więcej wiary, byłby dziś powszechnie znanym pisarzem z niemałym dorobkiem... No cóż, można tylko snuć przypuszczenia "co by było, gdyby...".

    OdpowiedzUsuń