Zasiadając do lektury „Hańby”,
książki nagrodzonej Nagrodą Bookera, miałam przeczucie, że będzie to powieść
idealna. I nie pomyliłam się.
Co czyni książkę idealną? Dla
mnie ma to miejsce, gdy nie tylko treść wciąga już od pierwszych stron, ale też
skłania do refleksji, jednocześnie nie narzucając jednej interpretacji utworu,
ale zostawiając miejsce na własne przemyślenia. I taka właśnie jest „Hańba”.
„Żyje z tego,
że uczy na Politechnice Kapsztadzkiej, dawniej uniwersytecie. Jest adiunktem w
dziedzinie komunikacji społecznej. Ponieważ sam nie szanuje materiału, który
wykłada, nie robi wrażenia na studentach. Kiedy do nich mówi, patrzą na niego,
jakby był przezroczysty, i nie pamiętają jego nazwiska.”
Głównym bohaterem powieści jest
David Lurie, 52-letni profesor literatury. Davida czytelnik poznaje jako
mężczyznę w kwiecie wieku, który po dwóch nieudanych małżeństwach, szuka
szczęścia w ramionach kobiet lekkich obyczajów. Wydawać , by się mogło, że
wszystko układa się pomyślnie. Do czasu. Któregoś dnia na drodze profesora
stanie jedna z jego studentek, spotkanie skończy się romansem, a Lurie zostanie
oskarżony o molestowanie. Potępiony przez społeczeństwo, zhańbiony, opuszcza
Kapsztad i udaje się odwiedzić córkę – Lucy. Tragedia, jakiej będzie świadkiem,
skłoni go do zmiany myślenia i patrzenia na świat, w którym żyje.
Akcja „Hańby” toczy się w RPA,
po upadku apartheidu, a więc „systemu ścisłej segregacji
rasowej, stworzonego w oparciu o doktrynę głoszącą ustawowe i kulturowe
oddzielenie ras i odrębność ich rozwoju, noszący w praktyce cechy rasizmu. Apartheid
przyniósł administracyjny podział społeczeństwa południowoafrykańskiego na
grupy rasowe i etniczne, które zostały od siebie oddzielone, wyznaczono im
osobne miejsca do zamieszkania i pracy. Najmniejsze odstępstwa od obowiązującej
segregacji rasowej były surowo karane, samą krytykę systemu uznawano za
przestępstwo przeciwko państwu, a ingerencja państwa w sferę życia prywatnego
osiągała stopień charakterystyczny dla ustrojów totalitarnych.” (źródło:
onet.wiem.pl). Pomimo zniesienia segregacji rasowej, dyskryminacja i niesnaski
pomiędzy czarnymi a białymi nadal istnieją. Coetzee w swojej książce przedstawił
trudne relacje pomiędzy oboma społecznościami, uderzając jednocześnie w
zatwardziałe stereotypy, panujące w kulturze afrykańskiej. Tytułowa hańba nie
dotyczy tylko Davida Luriego, zhańbieni są wszyscy – od Lucy po Bev i Melanie.
Każdy z bohaterów inaczej sobie radzi z tym, co go spotkało albo raczej ze
skutkiem wyborów, których dokonał. Jednocześnie żadna z postaci nie stara się
walczyć z hańbą i jej następstwami. W spokoju przyjmują los i uczą się żyć na
nowo.
„Może to dobrze robi człowiekowi, jeśli od czasu do czasu upadnie. Byle tylko nie potłukł się na kawałki”.
Powieść
Coetzee dotyka także problemu decyzji, które podejmujemy w życiu. Czy gdyby
David przeprosił, nie zostałby potępiony? Gdzie doprowadził go romans ze
studentką? A co z Lucy? Czy gdyby dokonała innych wyborów nie doszłoby do
tragedii? Po przeczytaniu „Hańby” zadałam sobie te i wiele innych pytań, na
które, moim zdaniem, nie ma jednak łatwych odpowiedzi.
To, co
najlepsze w tej książce to barwni i skomplikowani bohaterowie, którzy są
zarazem bardzo realni. Autor przybliża czytelnikowi poszczególne postacie
przede wszystkim przez to, co mówią. Kilka wypowiedzi Luriego czy Lucy pozwala
nam wyrobić sobie zdanie na ich temat i poznać ich charaktery. Z dialogów
poznajemy też sytuację, panującą w RPA i stosunek bohaterów do niej.
„Hańba”
to moje pierwsze spotkanie z twórczością Coetzee i na pewno nie ostatnie. Na
oku już mam pierwszą książkę, za którą Noblista, otrzymał Nagrodę Bookera, a
więc „Życie i czasy Michaela K.” Dziwię się tylko, że „Hańba” nie znalazła się
na liście BBC, „Piąte dziecko” Doris Lessing również bym na nią wpisała.
Ocena: 9/10.
O! Słyszałaś już gdzieś o tym autorze, a Twoja recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu że jego książkę trzeba przeczytać. :)
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas szuka swoich książkowych ideałów :) Strasznie mnie zaintrygowałaś, teraz mam straszną ochotę przeczytać "Hańbę" mimo że wcześniej chyba o niej nie słyszałam...
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńM.
Czuję, że ta książka to coś idealnie dla mnie. Nigdy przedtem o niej nie słyszałam, ale teraz na pewno się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńMogłabym się podpisać pod słowami, którymi określiłaś "książkę idealną". : )
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałaś książkę. Jeżeli trafię na nią w bibliotece, to nie będę się wahała.
Mam w swojej biblioteczce kilka książek Coetzee'ego, ale widzę, że jeszcze będę musiała zdobyć "Hańbę":))
OdpowiedzUsuń