„Pojawia się
w najmniej spodziewanym momencie - zamaskowany, w czarnej pelerynie - i równie
szybko znika, zostawiając jedynie swoistą wizytówkę: nakreślony trzema
precyzyjnymi cięciami szpady znak [...]. Prawie nikt nie wie, że pod czarną
maską kryje się młody hiszpański szlachcic Diego de la Vega, w którym otoczenie
widzi jedynie zniewieściałego bawidamka, urokliwego, bo urokliwego, ale jednak
łamagę”.
Jako mała dziewczynka z zapartym tchem śledziłam
przygody Zorro, które oglądać można było na TVP 1. W późniejszym czasie
wciągnęło mnie również anime zatytułowane „Kaiketsu Zorro”. Z tymi
wspomnieniami zasiadłam do lektury książki mojej ulubionej pisarki –
Isabel Allende. „Zorro. Narodziny legendy” tak mnie wciągnęły, że zapomniałam
nawet o obiedzie i na czas lektury porzuciłam oglądanie seriali. A co mi się
tak podobało, dowiecie się za chwilę.
Isabel
Allende przedstawiła w swojej książce historię chłopca, który stał się
mężczyzną. Opowieść rozpoczyna się w chwili, gdy rodzice Diega de la Vegi
spotkali się i zakochali. Z początkowych stronic można sporo się dowiedzieć o
obyczajowości, panującej w Kalifornii pod koniec XVIII wieku oraz o zwyczajach
Indian. Kolejne rozdziały to zapis historii dzieciństwa małego Diega i jego
mlecznego brata Bernarda. Dzieciństwo, niestety, ma to do siebie, że szybko się
kończy i tak jak każdy z nas dorósł, zbierając lepsze i gorsze doświadczenia,
tak i przyszły Zorro musi odnaleźć siebie i zdecydować, jakim chce być
człowiekiem. Przemiana Diega z „bawidamka” w bohatera dokona się w Barcelonie,
gdzie także po raz pierwszy pojawi się tajemniczy, zamaskowany bohater, niosący
pomoc biednym i uciśnionym.
Podczas,
gdy Zorro jest chytry i sprytny jak lis, Diego de la Vega jest ciamajdą i hipochondrykiem. Diego zabiega przez wiele
lat o względy pewnej pięknej panny, a Zorro bierze wszystkie kobiety, jakie mu
się spodobają. W bohaterze książki Allende ukształtowały się więc dwie, wzajemnie
wykluczające się, postawy. Bohater płaszcza i szpady nigdy nie zostanie
zdemaskowany, bo nikt nie przypuszcza, że taka „sierota” jak panicz de la Vega
może być jednocześnie nieustraszonym Zorro. Można więc powiedzieć, że wizerunek
łamagi pomógł Diegowi w „karierze po godzinach” i odsunął od niego wszelkie
podejrzenia.
Książka
podzielona jest na sześć odrębnych części, z których każda kolejna wciąga coraz
bardziej. Zdarzenia fikcyjne przeplatają się z faktami historycznymi i tak
poznajemy stosunki, panujące pomiędzy Francją a Hiszpanią podczas okupacji
Napoleona na ten drugi kraj. Jako, że czytałam o tym w „Historii Hiszpanii” i
pisałam w mojej pracy magisterskiej trochę na ten temat, wzmianka w
„Narodzinach legendy” bardzo mi się spodobała; to było trochę tak jakbym
poznała te wydarzenia przez pryzmat zwykłych ludzi, którzy przecież zawsze
cierpią najwięcej podczas wojen.
Narracja
prowadzona jest od początku do końca przez tajemniczą osobę z otoczenia Diega, której tożsamość zostaje ujawniona dopiero w epilogu. Muszę przyznać szczerze,
że tak zżerała mnie ciekawość z czyjej perspektywy, pisana jest ta fascynująca
historia, że zajrzałam na ostatnią stronę i zaśmiałam się w duchu nad zamysłem
autorki.
„Zorro.
Narodziny legendy” to powieść, która spodoba się nie tylko wielbicielom Zorro,
ale też wszystkim, którzy lubują się w książkach przygodowych spod znaku
płaszcza i szpady. Cieszę się, że poznałam tajemnice Zorro, teraz lepiej go
rozumiem ;)
Ocena: 8/10.
PS Książkę można kupić w Dedalusie za 9 zł!
Jak byłam mała, skrycie kochałam się w Zorro. ;D Nie czytałam książki, ale naoglądałam się również, tak jak Ty, filmów o nim. ;) Antonio Banderas w masce, który trzema ruchami szabli zrywa odzienia z kobiet...;D
OdpowiedzUsuńLegenda. A po książkę z pewnością sięgnę - nie ma innej opcji.;)
Jeszcze jedno: bardzo proszę o zmianę naszego adresu w linkach, ponieważ przenosimy się z pergamin.blox.pl na szelest-kartki.blogspot.com - Byłybyśmy bardzo wdzięczne.;)
OdpowiedzUsuńNie ma problemu ;)
UsuńU mnie czeka już jakiś czas an swoją kolej, może po tej recenzji ta kolej przyspieszę ;)
OdpowiedzUsuń24 year old Accounting Assistant IV Emma Linnock, hailing from Rimouski enjoys watching movies like "Flight of the Red Balloon (Voyage du ballon rouge, Le)" and Polo. Took a trip to Historic Area of Willemstad and drives a A4. wiecej informacji
OdpowiedzUsuń