sobota, 28 stycznia 2012

Moneyball

Przed seansem „Moneyball” byłam sceptycznie nastawiona. Myślałam, że opowieść o baseballu nie może być ciekawa i pewnie będzie to strata czasu. Po seansie poglądy miałam diametralnie odmienne: film nie tylko jest interesujący i dobrze się go ogląda, ale też zapada w pamięć. A Brad Pitt pokazuje po raz kolejny, że jest bardzo dobrym aktorem. Może w tym roku w końcu dostanie wymarzonego Oscara.

Yale, ekonomia i baseball

„Moneyball” to historia Billy’ego Beane’a, managera dość kiepskiego klubu – Oakland Athletics. Billy ma marzenie: chce stworzyć świetną drużynę niskim kosztem. Nie stać go na zakup najbardziej prestiżowych zawodników ze względu na to, że klub ma mocno ograniczony budżet. Athletics bardzo słabo wypadają w kolejnych meczach z ligowymi gigantami. Kolejne porażki sprawiają, że Beane zaczyna wierzyć, że można odnieść sukces za pomocą analizy statystycznej i matematyki. Spotkanie z Peterem Brandem okaże się być przełomem nie tylko dla Billy’ego i Athletics, ale też dla historii baseballu. Peter, absolwent ekonomii na Yale przedstawia Billy’emu rewolucyjną teorię, stworzoną przez Billy’ego Jamesa, ochroniarza w fabryce konserw.

„To program, który napisałem na potrzeby naszych corocznych prognoz. To zbiór wszystkich danych, potrzebnych do charakterystyki gracza. Chodzi o skumulowanie wszystkiego w jednej liczbie. Używając naszych statystyk, będziemy widzieć wartość graczy jak nikt inny. Ludzie są w swojej ocenie stronniczy, ich postrzeganie jest ograniczone. Wiek, wygląd, osobowość. Bill James i matematyka odkryli tu coś więcej”.

To wbrew wszystkiemu, co wiemy o baseballu

            Billy i Peter nie mieli łatwo. Musieli przekonać zarząd, że warto zainwestować w zawodników, którzy są nie tylko niedoceniani w branży, ale też czasy świetności mają już za sobą. Proces wdrażania przełomowej koncepcji Jamesa był więc powolny i niełatwy. Jak bowiem przekonać trenera, by zamiast potencjalnej gwiazdy drużyny wystawił mało znanego zawodnika?  Pomysł skompletowania drużyny, posługując się statystyką, budzi kontrowersje także wśród opinii publicznej. Dziennikarze nie zostawiają na managerze suchej nitki i wróżą mu rychłe zakończenie kariery.

            Temat może wydawać się mało interesujący, zwłaszcza osobom, które nie przepadają za oglądaniem rozrywek sportowych. W przypadku „Moneyball” nie ma jednak ani krzty nudy. Film jest bardzo dobrze zrobiony, rozgrywki baseballowe przeplatają się z problemami prywatnymi i zawodowymi Beane’a. Poza otoczką sportową mamy więc także historię człowieka, który nie odważył się porzucić Oakland Athletics, drużyny, z którą nigdy nie stanął na podium. Również nietypowa relacja Billy’ego z córką robi wrażenie na widzu, a piosenka Lenki „The Show”, śpiewana przez małą Casey, naprawdę wzrusza.

            „Moneyball” to wreszcie film, ukazujący przemianę pokoleń. Billy i Peter nie znajdą wspólnego języka z przedstawicielami starej szkoły baseballu, którzy nie wyobrażają sobie, by statystyka mogła przynieść lepszy efekty niż doświadczenie i prestiż zawodnika. W tym roku moim faworytem do Oscara są „Służące”, nie mniej jednak nie mam nic przeciwko statuetce dla Brada Pitta.

Ocena: 8,5/10.

6 komentarzy:

  1. Oglądałam i muszę przyznać, że film jest całkowicie przeciętny. Jestem za to pod wrażeniem Jonaha Hilla.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że mamy diametralnie odmienne opinie, co do poziomu filmu ;) Natomiast zgadzam się, że Jonah bardzo dobrze zagrał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm, skoro jest dobry, to może powinnam pozbyć się obaw, że tak jak to ujęłaś - opowieść o baseballu nie może być ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja bardzo lubię filmy o baseballu i już mam ten w planach ;) Jeśli chodzi o samego Pitta, doceniłam go dopiero po obejrzeniu: "Bękartów wojny", wcześniej wydawał mi się dobry, ale w "Bękartach..." to było mistrzostwo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bękarty wojny" to genialny film. Mogę go ciągle oglądać ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe, czy Bradu Pittu dostanie Oscara ;)

    OdpowiedzUsuń