sobota, 31 marca 2012

„Białe jabłka” Jonathan Carroll - o śmierci i życiu po niej


Jak przerażająco jest żyć, wiedząc, że kiedyś umrzemy. A co gdyby można było wrócić po śmierci? Jakby to wyglądało? I co gdyby nie było nieba i piekła, a tylko czyściec i jeden wielki chaos?

Vincent Ettrich, kobieciarz i łamacz kobiecych serc, wiedzie dość monotonne życie: od kochanki do kochanki. Niczego znaczącego nie dokonał, ot żył i umarł jak każdy inny. Ten z pozoru zwyczajny mężczyzna powraca jednak ze świata zmarłych, by wypełnić swoje przeznaczenie: ochronić dziecko, które spłodził jedynej kobiecie, jaka się dla niego liczyła – Isabelle Neukor. Można spytać: co takiego jest w potomku Ettricha, skoro zadano sobie tyle trudu, by wyciągnąć mężczyznę z czyśćca, gdzie uczył się rozumieć świat? Otóż Anjo, nienarodzony jeszcze syn Vicenta i Isabelle, jest obdarzony tajemną mocą i przybywa na Ziemię, by ocalić świat przed Chaosem...

„Gdy uszkodzeniu ulega coś, na czym nam zależy, nie możemy oderwać oczu - ani myśli - od szczeliny, pęknięcia, rany. Pierwsza głęboka rysa na nowym samochodzie, pierwsze kłamstwo, na którym łapiemy nowego kochanka [...]. Wiedzieliśmy, że to się kiedyś stanie, ale łudziliśmy się nadzieją, że może jednak nie. Czasem te uszkodzenia można naprawić. Ale nawet wtedy rzeczy nie odzyskają dawnego blasku czy proporcji. Nigdy”.

„Białe jabłka” okropnie mnie wciągnęły. Czytając nie rozstawałam się z książką, umiliła mi niejedne bardzo nudne zajęcia i była nieodzownym towarzyszem podróży. Każdy rozdział jest zupełnie inny, a fabuła coraz bardziej się komplikuje. Co nie znaczy, że powieść jest niezrozumiała. W pojęciu zamysłu Carrolla pomagają rozważania o życiu i śmierci oraz o kobietach, mężczyznach, miłości... Właśnie przemyślenia pisarza czynią tę pozycję tak wyjątkową i zdecydowanie oddzielają od romansideł. Nie można bowiem zapomnieć, że „Białe jabłka” to także historia miłości, silniejszej niż śmierć. Ku mojej radości znaczna część akcji dzieje się w Wiedniu, który ma szczególne znaczenie dla Vincenta i Isabelle. Jest również polski akcent: bohaterowie odkrywają Kraków w „dalekiej i mało znanej Polsce”, gdzie ich miłość rozkwita i czyni ich romans niepowtarzalnym.

„Prawdziwa miłość jest zawsze chaotyczna. Gubisz się, tracisz trzeźwy osąd. Nie umiesz się bronić. Im większa miłość, tym większy chaos”.

„Niektóre kobiety są po to, by je wielbić, inne - żeby je bzykać. Problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugimi”.

Z twórczością Jonathana Carrola miałam do czynienia do tej pory tylko raz: przy lekturze jego debiutanckiej powieści „Krainy Chichów”, która wywarła na mnie duże wrażenie. „Biała jabłka” to już jednak zupełnie coś innego: więcej tu magiczności, która nie tylko przenika do życia bohaterów, ale też zmienia je całkowicie i determinuje ich działania. Świat przedstawiony od początku jest więc mniej rzeczywisty, a bardziej fantastyczny. Jeśli o mnie chodzi, to o wiele bardziej pod tym względem podobała mi się „Kraina Chichów”, w której elementy ze świata magii poznawaliśmy w miarę rozwoju akcji powieści.

„Białe jabłka” są też po trosze thrillerem, w końcu Vincenta ściga Śmierć, która chce odebrać to, co jej. I tak przybierając najróżniejsze postacie, próbuje zabrać bohatera tam, gdzie jego miejsce. Są również wątki kryminalne: Ettrich musi przypomnieć sobie wszystkiego, co nauczył się po tamtej stronie. Rozwiązania zagadki nie ułatwia mu jednak wszechogarniający Chaos i nienawidzący go całym sobą Król Parku, który zrobi wszystko, by zniszczyć Vincenta, Isabelle i Anjo.

„Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień”.

Co mi się w książce Carrolla szczególnie podobało, to nad wyraz ciekawa teoria o tym, co się dzieje z nami, gdy już odejdziemy z tego świata. Koncepcja, jakobyśmy mieli na nowo przeżyć swoje życie w czyśćcu i wyciągnąć z niego wnioski, bardzo mi się spodobała. Chętnie bym stanęła obok siebie młodszej o parę lat i powiedziała: „nie rób tego” albo „zrób to, odważ się”.

Jonathan Carroll napisał także drugą część „Białych jabłek” – „Szklaną zupę”, którą chętnie przeczytam, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Tymczasem zachęcam do zapoznania się z twórczością tego autora.

Ocena: 8/10.

PS Czasem się boję, że zabraknie mi życia, by przeczytać wszystkie wartościowe książki. Mam nadzieję, że na tamtym świecie będę miała dostęp do porządnej biblioteki ;)

5 komentarzy:

  1. Ja natomiast ostatnio zastanawiałam się nad kupnem powieści Jonathana Carroll'a "Szklana zupa", jednak wcześniej nigdy nie słyszałam o tym autorze i nie chciałam wyrzucać pieniędzy w błoto, więc ostatecznie nie kupiłam. Teraz widzę, że jednak źle zrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szklana zupa" to druga część „Białych jabłek”. Na początek polecam Ci „Krainę Chichów”.

      Usuń
  2. Zachęciłaś mnie do tej książki, muszę koniecznie przeczytać. Do tej pory omijałam tego autora, mimo, że jego książki ciągle rzucają mi się w oczy w księgarniach. A już ten wątek krakowski ostatecznie nakazuje mi sięgnąć po tę lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Jonathana Carrolla, więc na pewno przeczytam tę książkę:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi na prawdę intrygująco, lubię takie książki:) Jestem ciekawa jak została opisana przez autora śmierć, czyściec i powrót na ziemię głównego bohatera:)
    M.

    OdpowiedzUsuń