czwartek, 10 maja 2012

„Szklana zupa” Jonathan Carroll, czyli drugie spotkanie z Vincentem Ettrichem


Pamiętacie, jak niedawno zachwycałam się „Białymi jabłkami” Carrolla? Pisałam, że na pewno przeczytam kontynuację książki, jak tylko wpadnie w moje ręce. Tak też się stało. Entuzjastycznie nastawiona zasiadłam więc do lektury „Szklanej zupy”, powieści, która mnie zaciekawiła, ale też trochę rozczarowała. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie dalej.

Krótko o treści: Vincent Ettrich nadal próbuje sobie przypomnieć, czego nauczył się po śmierci. Czasu ma coraz mniej, wkrótce bowiem urodzi się Anjo, a Chaos wysyła coraz trudniejszych przeciwników, mających skłonić Isabelle do przejścia w zaświaty i urodzenia tam dziecka. Nie tylko pojawiają się nowi bohaterowie, ale też sporo dowiadujemy się o starych. Akcja toczy się szybko i nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia.

„Część naszego życia polega na poszukiwaniu tej jednej osoby, która zrozumie naszą historię. Często okazuje się, że wybraliśmy niewłaściwie. Człowiek, o którym sądziliśmy, że rozumie nas najlepiej, odnosi się do nas później ze współczuciem, obojętnością albo wręcz antypatią. Z kolei ludzie, których obchodzimy, dzielą się na dwie grupy: tych, którzy nas rozumieją i tych, którzy wybaczają nam najgorsze grzechy. Rzadko zdarza się trafić na kogoś, kto ma obie te cechy naraz”.

W „Szklanej zupie” czuć dominujący wpływ Chaosu na życie bohaterów, a akcja jest o wiele bardziej zagmatwana niż w pierwszej części. Spora jej część toczy się w zaświatach, o których dowiadujemy się nowych rzeczy. Nowe postacie wnoszą powiew świeżości do powieści, ale też trochę męczą i denerwują. Niby wszystko jest wyważone i podane w odpowiedniej ilości, ale książka już nie zachwyca tak jak pierwsza część. Zdarzenia są głównie absurdalne i o wiele mniej rzeczywiste niż w „Białych jabłkach”. Łatwo jest się w tym wszystkim pogubić, a koncepcja autora, skądinąd ciekawa, jest przyćmiona przez nadmiar wydarzeń. Naprawdę szkoda, mogło być o wiele lepiej.

Jonathan Carroll na kartach „Szklanej zupy” zbudował irracjonalny świat, do którego chętnie bym na chwilę wkroczyła. Bardzo podoba mi się zarysowana teoria, dotycząca tego, co się z nami dzieje po śmierci. Wyobrażacie sobie trafić do świata, zbudowanego z waszych snów? Czy to nie byłoby wspaniałe móc przeżyć na nowo swoje życie poprzez wędrówkę przez nasze sny? Jestem zachwycona na samą myśl! 

„Jedna z najokrutniejszych lekcji życia (oraz śmierci): To, co się liczy dla nas, nie musi się liczyć dla innych, nawet jeżeli jesteśmy sobie bliscy. Inni niekoniecznie kochają to, co my, czy nienawidzą tego, co my. Nasza prawda bywa dla nich kłamstwem”.

Pan Carroll potrafi lekko i sprawnie pisać o rzeczach niełatwych i absurdalnych. Przyznaję, że „Szklana zupa” średnio mi się podobała, ale i tak uważam, że to dobra książka. Na pewno będę kontynuować czytanie powieści Carrolla, wiem, że na ich łamach czeka na mnie niezwykła przygoda, w której magiczność niepostrzeżenie wkroczy do rzeczywistości, by na zawsze ją odmienić.

Ocena: 7/10.

3 komentarze:

  1. Lubię twórczość Carrolla a tej książki nie czytałam. Czas to zmienić:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi dość ciekawie choć wydaje mi się, że wymaga wyjątkowej uwagi czytelnika, aby nie pogubił się w tym wszystkim.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się wreszcie zaznajomić z tym autorem, ponieważ ostatnio trafiam na same pozytywne opinie na temat jego twórczości :)

    OdpowiedzUsuń