Dzisiaj wyjątkowo nie będzie żadnej recenzji, będzie za to słów kilka o mych 24. urodzinach ;)
Tak więc świętowanie zaczęłam już wczoraj, kiedy to spotkałyśmy się z M. Miała być kawa i ciasto, a skończyło się na dwóch butelkach wina, oglądaniu naszego ulubionego serialu „Mad Men” ( „Nie wiem, czemu ale Don już mi się nie podoba”) i urywków „Bękartów wojny” („Czemu Bradu Pittu nie dostał Oscara?”) i „500 dni miłości” („Ależ ta Summer jest głupia, zostawić takie ciacho!”).
Wspominałyśmy z M. nasze beztroskie życie w akademiku. Nasz pokój na 20. piętrze, niedziałające windy, balkon osrany przez gołębie, picie tequili, karaoke, wspólne oglądanie filmów i seriali i wszystkie inne rzeczy, które razem robiłyśmy. Choćby tak zwyczajne jak mycie zębów.
Niestety, ale dziś obudziłam się z gigantycznym kacem. Mało tego, pół dnia przespałam! Dzisiaj byłam jeszcze tylko w restauracji, miałam dość po wczoraj. W każdym razie nie cieszę się już tak z urodzin jak kiedyś, a za rok najpewniej będzie tak:
Na zakończenie pochwalę się jeszcze kilkoma prezentami, które dostałam:
sukienka New Look |
buty Minozzi Milano |
torebka Mango |
Co roku chodzę po sklepach i wybieram sobie prezenty, za które potem najbliżsi płacą. Przynajmniej wiem, że nie dostanę niczego, co mi się nie spodoba. Ale i tak z tego wszystkiego najbardziej ucieszyło mnie spotkanie z M. i to, co napisała dla mnie ;)
A już za miesiąc będziemy w Gdańsku na koncercie Michaela Buble!!!
Wszystkiego najlepszego!(tylko lekko spóźnione). Sukienkę dostałaś przepiękną, coś mi mówi, że się za taką zacznę oglądać w sklepach.
OdpowiedzUsuńMnie ostatnio koleżanka uświadomiła, że już 25. urodziny się zbliżają... faktycznie, coraz mniej to człowieka cieszy. Ale póki co, żyjemy ;)
Sto lat, sto lat:) Wybrałaś sobie przepiękne rzeczy, a już ta sukienka jest obłędna:)
OdpowiedzUsuń