Gdy tylko zobaczyłam w bibliotece „Małe kobietki”, wiedziałam, że muszę przeczytać tę książkę. Opowieść adresowana jest do dorastających dziewcząt, co nie znaczy, że i starsi czytelnicy nie ubawią się czytając, czy po prostu nie przypomną sobie dzieciństwa i cudownego filmu z Winoną Ryder i Kirtsen Dunst. Tak było w moim przypadku.
Czytelnik zastaje siostry March podczas przygotowań do Bożego Narodzenia. Są czasy wojny secesyjnej, co oznacza, że wszyscy zdrowi mężczyźni musieli opuścić rodziny i wyruszyć na front. Już w pierwszych wypowiedziach dziewczynek ujawniają się ich charaktery i tak: Jo jest porywcza i marzy, by zostać pisarką; Beth cicha i nieśmiała, dba o innych bardziej niż o siebie; Meg chce być bogata i mieć dużo ładnych rzeczy; Amy, najmłodsza z sióstr, jest niebywale rozpieszczona, wykazuje talent malarski. Początkowe spostrzeżenia okazują się być jak najbardziej trafne, podczas lektury utwierdzamy się w przekonaniu o tym, jakimi osobami są panny March. Najlepiej widać to w ich marzeniach:
„Miałabym stajnię pełną arabskich rumaków, pokoje pełne książek i pisałabym, maczając pióro w magicznym kałamarzu (...)”.„A moje jest takie, żeby pozostać w domu, z ojcem i z mamą i pomagać im w ich obowiązkach - powiedziała Beth z zadowoleniem.- I nie pragniesz niczego więcej? – zapytał Laurie.- Chciałabym tylko, żebyśmy wszyscy byli zdrowi i pozostali razem – i nic więcej”.
Fabuła opiera się na wspomnieniach pisarki z dzieciństwa. Postać Jo stanowi oczywiście pierwowzór pisarki, Beth to uosobienie Elizabeth Alcott, która w wieku 23 lat zmarła na szkarlatynę, Amy (właściwie May) ziściła marzenie i studiowała w Paryżu, Rzymie i Londynie, natomiast Meg (Anna) szybko owdowiała, dzieci wychowywała razem z siostrą Louisą. Po sukcesie „Małych kobietek” powstały kolejne części „Dobre żony” ( w Polsce znane jako „Małe kobietki, część 2”), „Mali mężczyźni” i „Chłopcy Jo” ( polskie wydanie nosi tytuł: „U progu życia”).
Życie bohaterek „Małych kobietek” zostało więc oparte po trosze na prawdziwych zdarzeniach Autorka idealizuje czas dzieciństwa, a całość jest utrzymana w tonie powieści moralizatorskiej. Pani March w sposób nad wyraz mądry przekazuje córkom dobre rady, pozwala im na wszystko, by same przekonały się, że zabawa bez pracy nie jest nawet w połowie tak przyjemna jak połączenie obu tych czynności. Książka przede wszystkim uczy, że pieniądze to nie wszystko i że niejednokrotnie ludzie biedniejsi są szczęśliwsi od bogaczy, którzy mają wszystko na wyciągnięcie ręki. Jest to prosta powieść o dorastaniu i zmaganiu się z własną próżnością.
Książka, napisana jest prostym językiem, dlatego skierowana jest przede wszystkim do młodszych czytelników. Nie mniej jednak świetnie się bawiłam, czytając o przygodach dziewczynek. Były też i chwile wzruszenia. Bo właśnie taka jest ta historia: zabawna, a jednocześnie skłaniająca do przemyśleń. Dodatkowo każda z postaci mówi w charakterystyczny dla siebie sposób i tak, np. Hanna robi dużo błędów składniowych, Amy używa nieodpowiednich wyrazów, język Jo jest dynamiczny, a ton Beth jest spokojny jak ona sama.
Miałam szczęście czytać piękne wydanie Muzy, w którym obok właściwej treści znalazły się komentarze, dotyczące historii, obyczajów, mody, panujących w XIX wieku. Całość opatrzona została pięknymi ilustracjami, wśród których znalazł się m.in. rodzinny dom autorki.
„Małe kobietki” to też portret czasów współczesnych pani Alcott, czasów, w których kobiety musiały radzić sobie same, gdy mężczyźni walczyli na wojnie. Wreszcie można się dowiedzieć wiele o zabawach, którym poddawała się młodzież. Bardzo podobała mi się gra w rigmarolę, ciekawie została opisana gra w krokieta.
Polecam wszystkim. A jeśli nie lubicie czytać, to przynajmniej obejrzyjcie film, który jest równie dobry jak książka. Najbliższy seans już w sobotę 31. marca o 13.45 w telewizji POLSAT.
Ocena: 7,5/10.
„Małe kobietki” zostały umieszczone na liście BBC: 100 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią.
Słyszałam już o Polsatowym seansie, jak najbardziej piszę się na niego (chociaż film widziałam już dwa razy) :) Zarówno książka jak i ekranizacja zasługują na uwagę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam robić prezentacje multimedialną na historię o wojnie secesyjnej :) Zapoznałam się jednak w związku z tym, z samymi "suchymi" faktami, więc z chęcią spojrzałabym na ten okres z perspektywy zwykłych ludzi :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie słyszałam o takich powieściach jak "Gargantua i Pantagruel" czy "Przygody Toma Jonesa". Wnioskuję, że są warte przeczytania :)
nie słyszałam o tym!
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam ten film w dzieciństwie, na pewno obejrzę!
OdpowiedzUsuńK.
Bałam się w ogóle podchodzić do tego tytułu i to moje wahanie trwa już bardzo długo i nigdy nie mogę się przemóc i zawsze coś innego w bibliotece trafia do moich rąk, może przy następnej wizycie w bibliotece w końcu wypożyczę i przeczytam Małe kobietki:)
OdpowiedzUsuń