„Przeżyłem wiele lat, myślę, że niemal połowę z tego, co mi dano, nim zrozumiałem, że jednym z nielicznych pewników jest żal. Wcześniej czy później żałujemy wszystkiego, na przekór naiwnej i bezsensownej nadziei, że „tym razem” zimny dotyk żalu będzie nam oszczędzony.”
Jonathan Carroll to jeden z tych pisarzy, których książki mogę kupować w
ciemno i i tak wiem, że mi się spodobają. Po rewelacyjnych „Krainie Chichów” i
„Białych jabłkach”, dobrej „Szklanej zupie”, przyszła pora na „Śpiąc w
płomieniu”, powieść, uważaną za najbardziej błyskotliwą w dotychczasowym
dorobku pisarza.
Głównego bohatera – Walkera Easterlinga, poznajemy w przełomowym momencie
życia: akurat się rozwiódł i spotkał miłość swego życia: zjawiskowo piękną Maris
York. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziwne zdarzenia, które coraz
częściej przydarzają się Walkerowi, m.in. zaczyna widzieć przyszłość i odkrywa grób z fotografią mężczyzny, wyglądającego identycznie jak on…
Twórczość Carrolla charakteryzuje magiczność, która niepostrzeżenie wkracza
do życia bohaterów. Także w „Śpiąc w płomieniu” odgrywa ona ważną rolę –
pomaga Walkerowi odkryć kim jest. Ciekawym zagadnieniem poruszonym w książce
jest reinkarnacja. Pisarz trafnie przedstawił, co mogłoby się zdarzyć, gdybyśmy
byli świadomi naszych poprzednich wcieleń. Co mi się szczególnie podobało, to
wplecenie w fabułę jednej z baśni braci Grimm, dzięki czemu książka nabrała
nowego wymiaru. Poza tym można też wyczytać trochę ciekawostek, związanych z
ich powstaniem.
„W życiu zdarzają się pewne doświadczenia, które trzeba gromadzić i pielęgnować z taką pieczołowitością, jakbyśmy już nigdy nie mieli okazji ich przeżyć.”
Akcja powieści toczy się we współczesnym Wiedniu. Joathan Carroll od
wielu lat mieszka w tym pięknym europejskim mieście i większość jego książek
jest mniej lub bardziej związana ze stolicą Austrii. Jego miłość do Wiednia czuć na kartach „Śpiąc w płomieniu”, aż chciałoby się tam pojechać i pozwiedzać
śladami bohaterów, wypić kawę w Aidzie czy zjeść Sachertorte w jednej z
kawiarni na Graben. Opisy miasta są malownicze i inspirujące, i zupełnie inne
niż reszta książki. Najbardziej zdumiewające jest samo zakończenie: kilka
napisanych jakby od niechcenia zdań, które jednak skłaniają do refleksji nad tym,
co mogłoby się jeszcze zdarzyć.
Pomimo tego, że książka mnie urzekła, nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że to najbardziej błyskotliwa powieść w
twórczości Carrolla. Jest to na pewno bardzo ciekawa i intrygująca historia, opowiedziana w niebanalny sposób, ale do "Krainy Chichów" jej trochę brakuje.
Pałac Schönbrunn - letnia rezydencja Habsburgów |
Ocena: 8/10.
Czytaj też recenzje:
Bardzo charakterystyczny autor - jedni go uwielbiają, inni mieszkają z błotem :) Jeśli chodzi o mnie, mam ogromną ochotę na "Kobietę, która wyszła za chmurę", reszta pewnie potem :)
OdpowiedzUsuńCo do tego tytułu - nie wiem zbyt wiele o Wiedniu i bardzo podoba mi się to, że Austria jest miejscem akcji :)
Jak na razie czytałem Carolla jedynie Białe jabłka. Przyznam, miałem dość zróżnicowane odczucia. Fajny pomysł wyjściowy i świetne opisy nie starczyły, żeby zrobić na mnie ogromne wrażenie, kiedy nie do końca kupowałem samą rozwijającą się w dziwnym kierunku fabułę. Ale myślę, że powinienem dać temu autorowi drugą szansę, tym bardziej, że często słyszę o nim przychylne opinie. Jeśli Śpiąc w płomieniu to ma być jego najbardziej błyskotliwa powieść, myślę, że spróbuję ją dorwać w swe ręce i przekonać się o tym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zachęcam, zwłaszcza do "Krainy Chichów" - niesamowita książka.
UsuńMogę się podpisać pod pierwszym zdaniem. Czytałam wszystkie jego książki i nie było takiej, która by mi się nie podobała :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Krainę Chichów", ale nie urzekła mnie aż tak bardzo, dlatego nie byłam zainteresowana innymi powieściami autora. O tej więc dopiero teraz usłyszałam i szczerze mówiąc, nie wiem, co o niej myśleć. Może kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze książek tego autora. Może niedługo spróbuję, ale chyba zacznę od tej książki, którą wspomniałaś na koniec. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńJa właśnie dodałam Carolla do rozczarowań, a Ty go wychwalasz :). Może rzeczywiście powinnam dać mu drugą szansę. Czytałam go już w końcu dobre 10 lat temu.
OdpowiedzUsuń