„Pewne ograniczenie umysłu jest, jak się zdaje, cechą prawie niezbędną dla każdego człowieka czynu, a już przynajmniej dla każdego, kto poważnie zajmuje się gromadzeniem pieniędzy.”
Zasiadając do
lektury „Idioty” Fiodora Dostojewskiego, nastawiałam się na powieść równie
porywającą jak „Zbrodnia i kara”. Niestety otrzymałam coś zgoła innego.
Dlaczego niestety? Bo pomimo początkowego zachwytu nie mogłam przebrnąć przez „Idiotę”
i w rezultacie męczyłam książkę ponad 2 tygodnie!
Akcja powieści
rozpoczyna się w pociągu, jadącym z Szwajcarii do Rosji. W jednym z przedziałów
spotykamy księcia Myszkina, wracającego do kraju po długiej nieobecności. Już
opis wyglądu bohatera uświadamia czytelnikowi, że ma do czynienia z kimś, kto
ewidentnie nie pasuje do otoczenia. I nie jest to wrażenie mylne. Kolejne
części i rozdziały przybliżają nam postać Lwa Nikołajewicza Myszkina, człowieka
tak dobrego i jednocześnie naiwnego, że próżno szukać podobnych mu osób w
petersburskim towarzystwie.
Tytuł utworu
jest ironiczny. Znajomi księcia nazywają go często „idiotą”, choć nie mają do
tego żadnych podstaw. No chyba, że zaczniemy tak nazywać osoby obdarzone tzw. „wielkim
sercem”.
Dostojewski
wprowadza nas w życie mieszkańców Petersburga, które poznajemy wraz z księciem
Myszkinem. Pisarz, znany z mistrzowskiego tworzenia portretów psychologicznych
postaci, i tu nie zawodzi. Każdego z bohaterów „Idioty” poznajemy zasadniczo
poprzez to, co mówi, a także poprzez ironiczne komentarze narratora, w którym
dopatrywać się można samego Dostojewskiego. Wszystkie przedstawione osoby są
nietuzinkowe i ciekawe, ale gdy zaczynają rozmawiać, wymieniać poglądy, zwyczajnie
wieje nudą. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że jest to książka przede wszystkim
przegadana, gdyż często rozbudowane wypowiedzi bohaterów składają się na całe
rozdziały. O wiele lepiej wypadają części narracyjne, które ociekają ironizmem
i złośliwością, a czasem są po prostu udanym komentarzem do wydarzeń.
Szczególną
uwagę należy zwrócić na opowieści, snute przez księcia Myszkina. Nie ma w nich
bowiem ani krzty nudy, są nie tylko inspirujące, ale także trudne. Gdy „idiota”
zaczyna opowiadać jedną ze swoich historii, czytelnik, podobnie jak pozostali
bohaterowie, przenosi się do innego świata, świata, w którym jest dużo krzywdy
i cierpienia. Pod tym względem Lew Nikołajewicz przypomina Chrystusa, który
poprzez przypowieści przekazywał ludziom cenne prawdy.
„Idiota”
napisany jest pięknym literackim językiem. Pisarstwo Dostojewskiego
charakteryzuje się dużym kunsztem, wyszukanym słownictwem i niezwykle celnymi
uwagami. Opisy, zwłaszcza charakteryzujące postaci, są bardzo dokładne i
plastyczne, dzięki czemu nietrudno wyobrazić sobie piękną Nastazję Filipownę
czy rezolutnego Kolę.
Utwór
charakteryzuje mnogość zdarzeń i postaci. Miałam niewielkie problemy z
zapamiętaniem, kto jest kim, bo bohater raz nazywany jest np. „generał
Jepanczyn”, a drugi „Iwan Fiodorowicz”. Zdaje sobie jednak sprawę, że takie
nazewnictwo jest charakterystyczne w Rosji i że trzeba się do niego
przyzwyczaić.
Po skończeniu
lektury, zaczęłam się zastanawiać, jak można zinterpretować „Idiotę”. Czy
zakończenie można tłumaczyć tym, że tak dobra osoba jak Lew Nikołajewicz nie ma
szansy przetrwania w brutalnym świecie? Czy może, jak zarzucają niektórzy,
Dostojewski pogubił się w swoich założeniach i sam już nie wiedział, co
właściwie chce przekazać poprzez „Idiotę”? A może jest jeszcze jedno
wytłumaczenie: nieznajomość biografii pisarza rzutuje na niepełne zrozumienie
powieści i niewłaściwe interpretacje?
Lubię sięgać
po pozycje z klasyki literatury światowej. Zawsze cieszę się na taką lekturę i
jestem ciekawa, jak ją odbiorę. Przeważnie jestem zachwycona, w przypadku „Idioty”
jednak daleko mi do tego. Świetny pomysł na powieść, w moim przekonaniu, został
nie w pełni wykorzystany. Pomimo ciekawych rysów psychologicznych postaci,
znakomitych komentarzy narratora, przypowieści księcia, jest to książka nudna,
mająca jednak momenty, za które można ją pokochać.
„Żegnaj, książę, pierwszy raz w życiu widziałam człowieka!”
Ocena: 7/10.
A mi ta książka przypadła do gustu znacznie bardziej niż Zbrodnia i kara, właściwie uważam ją za jedną z ulubionych. Pamiętam, że w trakcie czytania próbowałam właśnie wyłapywać podobieństwa życia autora i tytułowego idioty (choćby przy jego opisywaniu uczuć na chwilę przed egzekucją). Nie zaprzeczę jednak, że jest to ciężka książka i nie dla każdego. W każdym razie od niej zaczęła się moja mania na Dostojewskiego :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że jakbym znała biografię autora, lepiej by mi się to czytało i być może lepiej zrozumiałabym zamysł Dostojewskiego.
Usuń"Idioty" jeszcze nie czytałem, ale Dostojewskiego uwielbiam. Jest trudny do czytania, ciężko brnie się przez kolejne akapity, ale naprawdę autor w swych książkach zawsze miał wiele ważnego do powiedzenia. Ciebie "Idiota" nie do końca zachwycił, jednak ocena którą dajesz wydaje mi się zachęcająca. A Dostojewskiego i tak prędzej czy później chciałbym przeczytać wszystko, więc kiedyś sięgnę po tę książkę i przekonam się czy warto było, czy nie do końca:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Dostojewskiego jakoś nie lubię. Próbowałam go czytać, ale zdecydowanie nie dla mnie. Wolę Bułhakowa, czy Tołstoja... Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń"... jest to książka nudna", owszem, dla kogoś kto jeszcze nie dorósł do tego typu lektur na pewno... może "Dzieci z Bullerbyn" zatem...
OdpowiedzUsuńAnonimie, każdy ma prawo do własnego zdania. Ja swoje nie tylko napisałam, ale i obszernie uzasadniłam, czego chyba nie doczytałeś/aś. Zauważ, że tzw. dobrą literaturę i klasykę czytam regularnie, jednak nie każda książka każdemu podchodzi. Co do "Dzieci z Bullerbyn" to to świetna lektura szkolna, której nie ma powodu się czepiać.
Usuń