niedziela, 10 marca 2013

Deszczowa piosenka/Singin’ in the Rain



„Deszczowa piosenka” uważana jest za najlepszy musical wszech czasów.       I słusznie, bo to jeden z nielicznych przedstawicieli gatunku, przy którym nogi same rwą się do tańca, a piosenki nuci się z przyjemnością i radością. Bo czy nie to powinna czynić muzyka? Wywoływać uśmiech na twarzy i być wielką pochwałą życia?

Rok 1927, schyłek ery kina niemego. Prym w Hollywood wiodą Don Lockwood i Lina Lamont, których każdy kolejny film jest witany z ogromnym entuzjazmem. W czasie kręcenia kolejnej produkcji z ich udziałem, na ekrany kin trafia pierwszy film dźwiękowy – „Śpiewak Jazzbandu”. Szefowie Monumental Pictures postanawiają przygotować nową, dźwiękową wersję filmu, a także dodać kilka piosenek. Pojawia się jednak problem: Lina ma okropnie skrzekliwy i nieprzyjemny głos, i w ogóle nie radzi sobie z lekcjami dykcji.

Scena, w której Gene Kelly tańczy na ulicy i śpiewa „Singin’ in the Rain” przeszła na zawsze do historii kina, i bezwiednie żyje w świadomości ludzi, którzy nawet nie widzieli filmu. Po prostu każdy kojarzy ten utwór i tę czystą radość, jaka towarzyszy jego wykonaniu. To jedna z tych chwil, kiedy patrzysz na ekran i czujesz się szczęśliwy, widząc, że można tak cieszyć się życiem. Na temat Gene’a Kelly’ego można wyśpiewywać peany pochwalne, a to i tak nie oddałoby tego, co zrobił w „Deszczowej piosence”. Jego gra aktorska, taniec, ruchy sceniczne – wszystko jest dopracowane w każdym calu i niezapomniane. Jestem oczarowana jego aktorskim geniuszem, a także przyjemną powierzchownością. Rewelacyjnie wypadł też uhonorowany Złotym Globem Donald O’Connor, którego każde pojawienie się na ekranie wprowadzało dużo pozytywnej energii.


„Deszczowa piosenka” pod płaszczykiem prostej fabuły przemyca celne uwagi na temat Hollywood i jedno z najważniejszych okresów w historii kina. Udźwiękowienie filmu było przełomem równie ważnym jak wynalezienie kinematografu. W „Deszczowej piosence” można zaobserwować sceptycyzm właścicieli wytwórni Monumental Pictures, niewierzących, by „Śpiewak Jazzbandu” faktycznie mógł odnieść sukces. Ukazano też problemy, towarzyszące kręceniu pierwszych dźwiękowych filmów: gdzie umieścić mikrofon, jak mówić, by głos było wyraźnie słychać na taśmie? Niejedna gwiazda kina niemego z pewnością miała z tym problem, co w „Deszczowej piosence” obrazuje postać Liny Lamont.

Zachwyca, bawi, pozytywnie nastraja, czaruje…

Musical wszech czasów - nie wiem, czy najlepszy, ale na pewno wyjątkowy i jedyny. 

Ocena: 9/10.

13 komentarzy:

  1. Wspomniałaś o "Śpiewaku Jazzbandu", a mi przypomniało się moje zdziwienie kiedy zaczęłam oglądać ten film i zorientowałam się, że to, że jest "pierwszym dźwiękowym" wcale nie oznacza, że słychać głosy aktorów ale że muzyka była wmontowana w film a nie puszczana odrębnie :D Uwielbiam w niektórych starych filmach to, że można kojarzyć z nich poszczególne sceny i nawet nie zdawać sobie z tego sprawy :) A "Deszczową piosenkę" mam w planach już od baaaardzo dawna - właściwie byłaby idealna na dzisiaj :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko na dzisiaj. Zdaje się, że cały tydzień będzie taką deszczową piosenką :>

      Usuń
  2. Mimo, że za musicalami nie przepadam, ten chętnie bym obejrzała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak szczerze nie trawię musicali tak "Deszczową piosenkę" kocham. :) Klasyka!

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny musical :) zgadzam się z każdym Twoim słowem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak byłem mały uwielbiałem ten film. Gene Kelly genialny. Fajnie, że ją przypomniałaś. Klasyka!!!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię ten musical, za optymizm i czystą radość, a także ukazanie perypetii przy wprowadzaniu dźwięku do kina, śmiałam się na głos przy tych wszystkich akrobacjach z mikrofonem i dźwiękiem składanego wachlarza, przypominającym bardziej tarcie papierem ściernym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio widziałam gdzieś plakat reklamujący wersję teatru Roma i jestem ciekawa, jakie zbiorą recenzje - jeśli pozytywne, to może i ja się skuszę :)

    serdecznie zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Stary, piękny film. ,,Deszczowa piosenka'' faktycznie jest najlepszym musicalem wszech czasów. Mam do niego wielki sentyment.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, uwielbiam tę produkcję:D Tyle tu znakomitej, pozytywnej energii, że nie sposób nie uśmiechać się przez następne kilka godzin po obejrzeniu. I tylko śpiewać by się chciało:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow! Bardzo wysoka ocena i świetna opinia, a tymczasem u mnie ten film leży na półce od lat i jakoś nie potrafię się za niego zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nadrabiam moją listę wstydu, dodatkowo deszczowy dzień sprzyjał seansowi akurat tego filmu :)

      Usuń
  11. Co ja mam powiedzieć?... Wiedziałam, że się spodoba!:)

    OdpowiedzUsuń