Tym serialem zainteresowałam się, bo przerwał
zwycięski pochód „Mad Men” po piątą statuetkę Emmy z kolei. 5 Złotych Globów, 6
Emmy i 13 innych nagród – „Homeland” to prawdziwa sensacja, od chwili, gdy 2
września 2011 roku na antenie Showtime został wyemitowany pilot. W czym tkwi
sukces tej produkcji? Odpowiedź może być tylko jedna: we wszystkim.
Po pierwsze ciekawa fabuła… Akcja rozpoczyna się w
chwili, gdy po 8-letniej niewoli zostaje wypuszczony amerykański jeniec
wojenny. Nicholas Brody wraca do kraju jako bohater i natychmiast zostaje
ulubieńcem opinii publicznej. W tym cudownym wyzwoleniu przez Al-Kaidę coś nie
podoba się agentce CIA – Carrie Mathison. No bo jak to możliwe, że
przetrzymywany przez tak długi czas marine
wraca żywy? Carrie przekonana, że Brody przeszedł na stronę wroga i planuje
zamach terrorystyczny, zaczyna obserwować go dzień i noc. Zakładając monitoring
i podsłuch w domu Brody’ego, agentka Mathison łamie prawo i naraża się
przełożonym, niedopuszczającym do siebie myśli, że ich pupilek może być
zbrodniarzem wojennym…
Po drugie trzymająca w napięciu akcja… „Homeland”
to thriller psychologiczny na najwyższym poziomie. Scenarzyści stopniowo budują
napięcie, podsuwają tropy, wskazówki, a widz wraz z Carrie próbuje domyślić się
prawdy. Jaką tajemnicę skrywa Brody? A Carrie? Na pierwszy rzut oka widać, że i
ona ma coś na sumieniu. Jeśli do tego dodamy widmo ataku terrorystycznego,
wszechobecne szpiegowanie i dziwne układy CIA z rządem, otrzymamy serial, który
wgniata w fotel i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Po trzecie absorbujący drugi plan… To niby tylko
tło dla właściwej fabuły, ale to właśnie dzięki niemu „Homeland” to produkcja
tak wyjątkowa. Na drugim planie obserwujemy życie prywatne dwójki głównych
bohaterów. Widzimy więc dziwne zachowania Carrie, maniakalnie łykającej jakieś
prochy, słuchającej Milesa Davisa i ogarniętej niebezpieczną obsesją na punkcie
Brody’ego. Jedyną osobą, do której może się zwrócić jest jej mentor i
przyjaciel Saul, szef bliskowschodniego wydziału CIA. Z kolei Brody zostaje
ukazany głównie poprzez swoje relacje z żoną, dziećmi i przyjaciółmi. Powrót na
łono rodziny po 8 latach nie mógł być łatwy i to dla obu stron. Pierwsze ujęcia
Jessici Brody nie pozostawiają nam cienia wątpliwości, że powrót męża wywróci
jej życie do góry nogami. Najciekawsza jest jednak relacja pomiędzy Carrie i
Brodym. Z ich spotkań, początkowo służbowych, potem prywatnych, wyłania się
obraz dwójki zagubionych ludzi, obdarzonych słabościami i problemami.
Po czwarte świetnie zarysowane postaci i rewelacyjna gra aktorska… Połączenie
thrilleru z rozbudowaną psychologią postaci wypada w „Homeland”
ponadprzeciętnie. I tutaj też odzywa się fenomenalna gra Claire Danes i Damiana
Lewisa. Szczególnie Danes miała wysoko ustawioną poprzeczkę, bo wiarygodne
zagranie Carrie, cierpiącej na zaburzenia afektywne dwubiegunowe (Pat Solitano,
bohater „Poradnika pozytywnego myślenia” również się z tym zmagał), nie było
łatwym zadaniem. Aktorka zagrała jednak na tyle dobrze, że została dwukrotnie
uhonorowana Złotym Globem w kategorii najlepsza aktorka w serialu dramatycznym
i nagrodą Emmy. Aktorski kunszt Danes widać zwłaszcza w finałowych odcinkach
pierwszego sezonu, kiedy to akcja nabiera tempa i ważą się losy Ameryki. Damian
Lewis jako Nicholas Brody to twardy przeciwnik: opanowany, błyskotliwy i
spostrzegawczy. Trudno mi rozgryźć tę postać - tak wiele różnych postaw i
emocji sobą reprezentuje. W starciu z Danes, Lewis wypada ociupinkę gorzej, ale
to pewnie spowodowane jest jedynie tym, że ma pod wieloma względami łatwiejszą
rolę do zagrania. Także na drugim planie pojawią się znakomici aktorzy tacy
jak: Morena Baccarin, Mandy Patinkin, Diego Klattenhof i David Harewood.
Po piąte „Homeland” i ja… Pierwszy odcinek
włączyłam od niechcenia. Akurat nie miałam, co obejrzeć i pomyślałam, że może
warto w końcu sięgnąć po „Homeland”. Oczekiwań nie miałam właściwie żadnych,
mój wybór raczej podyktowany był ciekawością, co to za serial, który pokonał
mój najukochańszy „Mad Men”. No i
tak zaczęłam oglądać, i po 15-20 minutach już byłam kupiona. Pierwszy sezon
obejrzałam w niecały tydzień, a ostatnie 5 odcinków w sobotni wieczór, jeden za
drugim. Nie mogłam się oderwać od tej historii, za każdym razem, gdy próbowałam
przerwać seans, byłam niespokojna i dziwnie pobudzona. Finałowy odcinek
musiałam w połowie wyłączyć, bo myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Myślę,
że nie skłamię pisząc, że ostatnio w takim napięciu oczekiwałam na to, co się
zdarzy, oglądając „Chłopca w pasiastej piżamie”. A teraz cóż…trzeba brać za sezon
drugi.
Przyznam, że pierwszy raz słyszę o „Homelandzie”, ale czuje się bardzo zaintrygowana tym filmem. Zresztą twoje pozytywne argumenty skutecznie do mnie trafiają.
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam o nim dużo pozytywnych opinii, ale jak na razie nie mam czasu na zaczynanie kolejnego serialu :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się pokiełbasiło w pierwszym komentarzu :) Zaczęłam oglądać trochę od niechcenia, a wciągnęło mnie i męża jak nie wiem. Jestem pełna podziwu dla gry Danes i Lewisa (jego kojarzyłam głównie z "Rodziny Forsythe'ów" ) chociaż ich postacie, po równo momentami, działały mi na nerwy. W sumie Carrie bardziej:) Saul jest świetny, moja ulubiona postać, chociaż na początku miałam wobec niego duże podejrzenia. Sezon drugi, który niektórzy widzowie krytykowali że niby nudny, podobał mi się jak pierwszy. A już końcówka dała czadu. Dosłownie:) Czasami jest tak (jak w przypadku Mad Men), że i profesjonalni krytycy i widzowie zgadzają się że serial jest po prostu rewelacyjny i jak również się pod tym podpisuje. A to rzadkość:)
OdpowiedzUsuńSaul jest również moją ulubioną postacią i podobnie jak Tobie wydawał mi się podejrzany. Serial jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem i nie wiem, jak mogłam tyle bez niego żyć.
UsuńMusze zrobić drugie podejście do Homelanda, bo ostatnio przerwałam po 3 odcinkach - nie dlatego, że mi się nie podobał, ale niestety nie miałam czasu. Damiena Lewisa uwielbiam od czasów "Life", więc w końcu pewnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńWidziałam jeden odcinek. Zapowiada się ciekawie, ale chwilowo nie tego szukam. Nadal poluję na psychopatów. :P
OdpowiedzUsuńChyba nie pomogę Ci w tej kwestii. Jedynie "Luther" mi się kojarzy.
UsuńSprawdzę. :)
UsuńNic na to nie poradzę, że jestem żądna krwi. :P
Też zaczęłam oglądać od niechcenia rok temu, w maju. Pierwszy sezon połknęłam w dwa dni, drugi oglądałam już na bieżąco. Uwielbiam Saula, za to Brody mnie momentami denerwuje. I przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem gry aktorskiej Claire Danes, która dotąd kojarzyła mi się z tylko z filmem "Romeo i Julia".
OdpowiedzUsuńFakt, Claire to ogromne zaskoczenie, bo wcześniej znałam ją z mało wymagających ról. W "Homeland" jednak ma duże pole do popisu i jest naprawdę znakomita.
UsuńTakiej zachęty właśnie potrzebowałam! Homeland co jakiś czas obija mi się o uszy, ale nigdy nie miałam jeszcze okazji obejrzeć żadnego odcinka. Po tym, jak skończył się drugi sezon moich ulubionych "Suits" nie mam czego oglądać w bardziej leniwe wieczory. Teraz już wiem, że zacznę Homeland :)
OdpowiedzUsuń"Suits" i ja uwielbiam :) A znasz "The Good Wife"? Też świetny serial prawniczy:)
UsuńRany, kolejny serial, który warto obejrzeć. Chyba musiałabym się sklonować, żeby ze wszystkim zdążyć, a pewnie i tak okazałoby się, że coś mi umyka :P No nic, będę o serialu pamiętać i w wolnej chwili go poszukam skoro jest tak fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńskoro polecasz to się skuszę, szczególnie, ze wciągnęłaś mnie w Americans, więc wierzę w twój gust :P
OdpowiedzUsuńMyślę więc, że się nie zawiedziesz :)
UsuńNa pewno zapoznam się z tym serialem, zwłaszcza, że bardzo lubię Lewisa odkąd obejrzałam serial "Life" z nim w roli głównej. :)
OdpowiedzUsuńObejrzałam kilka pierwszych odcinków i też zostałam "wciągnięta". Pierwszy odcinek obejrzałam podobnie jak Ty - od niechcenia; nie wiedziałam nawet, że serial zdobył tyle nagród.
OdpowiedzUsuńJestem ostatnio "do tyłu" z serialami. Jedyny na jaki sobie pozwalam to "Różowe lata 70". Powtórki lecą teraz na Comedy Central i akurat są o takiej godzinie, gdzie mogę je obejrzeć. Marzy mi się za to obejrzeć Przystanek Alaska, czy Miasteczko Twin Peaks.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
A ja muszę polecić również izraelski pierwowzór "Homeland" - "Hatufim" ("Prisoners of War"). BARDZO dobry. Inny, mniej hollywoodzki, ale DOBRY.
OdpowiedzUsuń