środa, 6 marca 2013

„Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” Lisa See - studium o kulturze XIX-wiecznych Chin



„Jesteśmy uważane za kompletnie bezużyteczne. Nawet jeżeli rodziny, w których przyszłyśmy na świat kochają nas, to jednak jesteśmy dla nich ciężarem. Potem wchodzimy w nowe rodziny, udajemy się do domu męża, którego nigdy wcześniej nie widziałyśmy, idziemy do łóżka z obcym człowiekiem i podporządkowujemy się wymaganiom teściowej. Jeżeli szczęście nam sprzyja rodzimy dzieci i umacniamy naszą pozycję w rodzinie męża. Jeżeli nie, czekają nas obraźliwe drwiny teściowych, kąśliwe uwagi konkubin męża i rozczarowane spojrzenia naszych własnych córek."

Sytuacja kobiet w XIX-wiecznych Chinach była wręcz tragiczna. Od najmłodszych lat dziewczynki były wychowywane w przekonaniu, że ich pozycja społeczna zależy od wielkości stóp i tego, czy uda im się urodzić syna. Matki krępowały stopy już 6-letnim córkom. Szacuje się, że w wyniku tego barbarzyńskiego zabiegu umierało 10% dziewcząt. 

Jak głosi legenda cesarska konkubina Yao Ning ciasno owinęła stopy jedwabiem, dzięki czemu jej ruchy nabrały gracji, a cesarz wpadł w zachwyt. Było to w X-tym wieku. Od tamtej pory, aż do początku XX wieku krępowano stopy niemalże wszystkim dzieciom płci żeńskiej. Dopiero Zygmunt Freud zauważył, że zabieg ma podtekst erotyczny i stanowi swego rodzaju fetysz. Właścicielka idealnych lilii mogła liczyć na dobre zamążpójście, nawet jeśli pochodziła z biednej rodziny.

Lilię, bohaterkę powieści Lisy See, los obdarzył nie tylko ładną buzią, ale też idealnymi stopami, co przyczyniło się do poprawy losu całej jej rodziny. „Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz” nie jest jednak opowieścią o miłości, lecz o niezwykłej przyjaźni, opierającej się na związku dwóch laotong. Lilia i Kwiat Śniegu podpisują kontrakt, na mocy którego ich przyjaźń ma trwać wiecznie. Przypieczętowaniem i symbolem ich relacji stają się listy, pisane w sekretnym języku nu shu oraz coroczne spotkania w świątyni. I tak od lat dziecięcych, poprzez młodość i dorosłość, aż do starości, poznajemy losy dwóch kobiet, które połączył związek silniejszy niż miłość małżeńska czy rodzicielska, bo jedna laotong nie może żyć bez drugiej…

„Kwiat śniegu i sekretny wachlarz” to przede wszystkim studium o kulturze Chin w XIX wieku. Lisa See dotarła do wielu źródłowych tekstów, poezji i umieściła je w swojej książce, co tylko dodaje tej pozycji wartości. Na powieść składają się rozdziały, odpowiadające tematycznie poszczególnym etapom życia kobiet. Autorka dużo miejsca poświęciła opisom obrzędów przedślubnych i specyficznych obyczajów takich jak np. krępowanie stóp. Bardzo zaciekawił mnie główny temat, a więc laotong. Taki związek mógł być zawarty tylko pomiędzy dziewczynkami, których główne cechy były zbieżne, np. takie same musiały być: data urodzenia, wielkość stóp, a nawet liczba rodzeństwa. Realistyczne opisy i barwny język dają jako taki pogląd na główne zagadnienia chińskiej kultury tamtych czasów, co czyni lekturę ciekawą nie tylko pod względem fabularnym.

Lisa See skupiła się głównie na przedstawieniu trudnej sytuacji kobiet, dlatego w książce spotkać można różne typy bohaterek, których losy stanowią dla czytelnika źródło wiedzy. Są więc służące, których stopy nigdy nie zostały skrępowane, dziewczynki, znoszące ból i marzące o miłości, matki, niepotrafiące porzucić tradycji i ulżyć cierpieniom córek, okrutne teściowe i dobre siostry. Mężczyźni znajdują się na dalszym planie, a ich obecność i działania stanowią jedynie tło dla życia ich matek, żon i córek.

Jako, że narracja prowadzona jest z perspektywy 80-letniej staruszki, książce nie brak refleksji i celnych uwag. Trochę trudno mi uwierzyć, że bohaterka faktycznie mogła myśleć w tak nowoczesny, jak na tamte czasy sposób. Wydaje mi się, że, mimo wszystko, konwenanse były zbyt silne, by kobiety mogły pozwolić sobie nawet na nieodpowiednie myśli, a co dopiero mówić o czynach. Nie ukrywam też, że Lilia momentami bardzo mnie irytowała i nie mogę powiedzieć, bym ją polubiła.

Z perspektywy dziecka Zachodu i przede wszystkim XXI wieku, przeżyłam swoisty szok kulturowy. Każde spotkanie z literaturą, osadzoną w chińskich realiach jest dla mnie wstrząsające. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie przyzwyczaić się i odebrać bez smutku losy, będące udziałem tak wielu kobiet. Cieszę się, że urodziłam się w wolnym i cywilizowanym kraju, bo nie wyobrażam sobie życia, będącego udziałem Lilii, Kwiatu Śniegu czy Peonii. Chińska kultura jest tak patriarchalna, jak chyba żadna inna. Jeśli jesteście ciekawi, jak wygląda sytuacja obecnie, polecam Wam książki Xue Xinran, o jednej z nich możecie przeczytać tutaj.

Ocena: 8/10.

Tej autorki czytaj też:

20 komentarzy:

  1. Porażająca lektura! A opis procesu krępowania stóp to istny horror! Nie mogę sobie wyobrazić takiego życia, jakie było udziałem chińskich kobiet, prawdziwy koszmar.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc nie przepadam za książkami, których akcja toczy się w Chinach. Myślę, że ta kultura jest mi za bardzo obca i trudno mi sobie wyobrazić głównych bohaterów.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Lisa See pisze świetne książki i rzeczywiście wiele jej opisów obyczajów, tradycji jest rewelacyjnych i jednocześnie często przerażających.

    OdpowiedzUsuń
  4. mówiąc szczerze nie przepadam za chińskimi i japońskimi klimatami, więc z niestety odpuszczam sobie te powieść, pomimo twojej pozytywnej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie przepadasz, to faktycznie nie ma się, co brać za powieści Lisy See, bo pewnie i tak Ci się nie spodobają, a najcieńsze nie są.

      Usuń
  5. Słyszałam świetne opinie, więc może kiedyś, w ramach odpoczynku od makabry... Choć i tu, jak widzę, nie brak horroru. Tylko w nieco innym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak - prawdziwy horror, choć nieco inny niż ten znany z opowieści grozy.

      Usuń
  6. Uwielbiam powieści Lisy See, chociaż często są wstrząsające i szokujące dla kogoś, kto wychował się w innej kulturze. "Kwiat śniegu..." to było moje pierwsze spotkanie z twórczością See i przepadłam, od tamtej pory bez wahania kupuję jej powieści. Tylko jak zwykle na czytanie brak mi czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojej półce też już czeka kolejna powieść autorki - "Dziewczęta z Szanghaju".

      Usuń
    2. Rewelacyjna powieść, mnie oczarowała tak jak "Kwiat Śniegu..." :)

      Usuń
  7. Nie potrafię zrozumieć chińskiej kultury. Jest ona dla mnie zbyt porażająca i cieszę się, że w Polsce mamy inne obyczaje. Interesująca proza, będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo ciekawej recenzji, chyba sobie daruję, bo to nie moje klimaty. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Próbowałam kiedyś sięgnąć po książki mówiące o kulturze i obyczajach dalekiego wschodu, nawet w formie powieści. Niestety to nie mój temat. Od Chin dzielą mnie nie tylko kilometry na mapie, ale też ogromna przepaść w moim umyśle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też jest trudno pojąć chińską kulturę i historię, ale interesuje mnie ona i lubię czytać np. reportaże z Chin, zwłaszcza poświęcone losom kobiet.

      Usuń
  10. Na tę książkę wielokrotnie trafiałam w bibliotece, księgarni...kiedyś prawie kupiłam wydanie kieszonkowe (nie lubię) zamiast czasopisma, ale stwierdziłam, że nie będę się męczyła z miniaturowymi literkami. "Chodzi" za mną ta książka i przeczuwam, że mnie zainteresuje:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam tę książkę od dłuższego czasu, tylko w kieszonkowej wersji, co pewnie ma niemały wpływ na to, że jeszcze nie sięgnęłam po nią. Jednak na pewno zrobię to, ponieważ tematyka bardzo mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio w ramach studiów przerabiałem kilka książek związanych z kulturą, zarówno współczesną jak i historyczną, Chin i Japonii. Więc losy kobiet w Chinach nie są mi szczególnie obce. Akurat Lisy See nie miałem okazji poznać, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby się w nią zaopatrzyć. Temat jak najbardziej ważny i wbrew pozorom aktualny, bo obecna sytuacja chińskich kobiet wbrew pozorom wcale nie jest znacznie lepsza.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię literaturę z tamtych rejonów, ale kultura sama w sobie aż mnie na tyle nie interesuje by się skusić. Może innym razem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja z kolei uwielbiam kulturę Wschodu i tę powieść mam także w planach. Uwielbiam język, jakim posługują się chińscy autorzy. To czysta poezja. Styl jest zazwyczaj delikatny i wysublimowany. Ze swojej strony polecam "Nagą cytrę". Czyste piękno.

    OdpowiedzUsuń
  15. Szok kulturowy...to dobre określenie na to, co czuje się w trakcie czytania tej książki. Chwilami mnie denerwowała, ale ogólnie podobała mi się ta powieść Lisy See.

    OdpowiedzUsuń