„Rozmawiałyśmy o Yu Niang, która zakochała się w operze, mając trzynaście lat, a umarła cztery lata później, nie wypuszczając z ręki wydrukowanej wersji Pawilonu. Wielki Tang Xianzu przyjął wieść o śmierci dziewczyny z głębokim smutkiem i napisał kilka wierszy na jej cześć. Niedługo po odejściu Yu Niang wiele innych dziewcząt przeczytało historię, rozchorowało się z miłości i także umarło z nadzieją, że prawdziwa miłość odnajdzie je na tamtym świecie i przywróci im życie.”
Tak jak przez
Europę przeszła fala samobójstw po ukazaniu się „Cierpień młodego Wertera”
Goethego, tak w XVII-wiecznych Chinach wraz z ukazaniem się „Pawilonu Peonii”
Tanga Xianzu pojawiło się zjawisko chorych z miłości panien, które najczęściej
zagładzały się na śmierć. Lisa See, zafascynowana twórczością chińskich kobiet
tamtych czasów i ich obsesjami, postanowiła napisać książkę – i tak powstała
jedyna w swoim rodzaju powieść – „Miłość Peonii”.
Książka
przedstawia losy młodej dziewczyny imieniem Peonia. Bohaterkę poznajemy w
przeddzień jej 16. urodzin, a także mającego się wkrótce odbyć ślubu. Ponieważ
Peonia należy do wyższych sfer, nie wolno jej opuszczać domu. Świat poznaje
więc poprzez lekturę książek, w tym jej ukochanego dzieła – „Pawilonu Peonii”.
Dziewczyna niczego nie pragnie równie mocno jak poznać smak prawdziwej miłości,
takiej jaka stała się udziałem Du Liniang, bohaterki „Pawilonu”. Szybko popada
w obsesję, nie dostrzegając czegoś bardzo istotnego…
„Miłość Peonii”
to moje pierwsze i zarazem bardzo udane spotkanie z twórczością Lisy See.
Autorka stworzyła powieść wielowymiarową, przesiąkniętą kulturą XVII-wiecznych
Chin. Wraz z młodziutką Peonią poznajemy zasady, jakimi powinna w życiu
kierować się kobieta i uczestniczymy w rytuale krępowania stóp. Nie wiem, czy
bardziej przerażające były aranżowane małżeństwa czy tradycja łamania kości
stóp, by osiągnąć „idealne lilie”, które nie mogły mieć więcej niż 7 cm! Sporo
można się także dowiedzieć o świętach, obchodzonych w tamtych czasach,
zwłaszcza tych, związanych z duchami.
Jest to także,
a może przede wszystkim historia kobiet, piszących piękne utwory, które jednak
najczęściej ulegały zniszczeniu. Płeć piękna uważana była za gorszą i miała
jedynie prawo służyć, najpierw swemu ojcu, później mężowi. Niezamężne
dziewczęta wynoszono przed bramę domu, by tam umarły. Nie było dla nich miejsca
w zmaskulinizowanym świecie. Jeszcze gorsza sytuacja spotykała przedstawicielki
niższych stanów, które traktowane były jak niepotrzebne śmieci. Wierzba,
służąca rodziny Chen, marzy, by zostać konkubiną, wierzy, że wtedy jej los się
odmieni na lepsze…
„Dlaczego myśli tylu kobiet są jak kwiaty na wietrze? Dlaczego odpływają z prądem i znikają bez śladu?”
Czytając nie wiedziałam,
że Lisa See, oparła swoją powieść poniekąd na prawdziwej historii. Pisarka
wszystko wyjaśnia w komentarzu, znajdującym się na końcu. Choć mnie korci, nie
zdradzę więcej ani słowa.
Powieść, napisana jest
pięknym językiem, przywodzącym na myśl najpiękniejsze utwory miłosne. Czyta się
szybko i z lekkim niedowierzaniem, że podobne rzeczy miały miejsce. A może
nadal mają?
Ocena: 9/10.
"Miłość peonii" to też było moje pierwsze spotkanie z panią See, jeszcze dawno przed blogowaniem i pamiętam, że zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. "Kwiat Śniegu...", też bardzo mi się podobała, ale "Dziewczęta z Szanghaju" już trochę mniej. Ale ogólnie lubię książki Lisy See, bardzo obrazowo przedstawia wschodnią kulturę i świat kobiet.
OdpowiedzUsuńMam w planach "Kwiat Śniegu i Sekretny Wachlarz", z tego, co czytałam, zapowiada się świetna lektura.
Usuńswietny blog,potrzebowałam takiego misz maszu :)
OdpowiedzUsuńMnie także "Miłość Peonii" bardzo się podobała, dlatego zastanawiam się, dlaczego większość czytelników uważa, że jest to zła powieść... Polecam Ci lekturę "Kwiatu Śniegu i sekretnego wachlarza" - od niej to rozpoczęłam swoją przygodę z twórczością Lisy See, którą bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Od zawsze dziwiłam się, skąd ta fala samobójstw po 'Cierpieniach...', a tu okazuje się, że nie tylko Europa wzorowała się na literaturze. Poczułam się zainteresowana zwłaszcza twoimi ostatnimi słowami - że autorka inspirowała się w pewnym stopniu prawdziwym życiem... mmm, to lubię ;D
OdpowiedzUsuńJa nie czytałam ale zaciekawiła mnie twoja recenzja mimo, że nie przepadam za takimi książkami :)
OdpowiedzUsuńna półce mam inną jej książkę, a w zasadzie nawet dwie :) "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" oraz "Na złotej górze"
OdpowiedzUsuńpo tę może też kiedyś sięgnę :)
Uwielbiam! Lisa See to jedna z moich ulubionych autorek i przeczytałam wszystkie jej książki wydane w Polsce poza "Marzeniem Joy", ale nadrobię :)
OdpowiedzUsuńPolecam "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" - urzekająca powieść!
Haha, mam identycznie :D.
UsuńBardzo lubię powieści Lisy See, recenzowaną przez Ciebie również mam na oku :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się i okładka i opisana przez Ciebie treść. Jestem za i zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńChyba jednak nie dla mnie, chociaż może kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuńPróbowałam przeczytać "Miłość Peonii". Kiedy jednak odkryłam, kim tak naprawdę jest ukochany Peonii i o co chodzi w tej całej historii, zrezygnowałam. Za to podobały mi się inne książki Lisy See;)
OdpowiedzUsuńNo szkoda, że nie doczytałaś do końca, bo ta historia jest bardzo przewrotna i właściwie zaczyna się w momencie, gdy inne się kończą :)
UsuńKsiążkę czytałam już jakiś czas temu i bardzo mi się podobała, ma taki specyficzny klimat. Jednak mimo wszystko wolę "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz" :)
OdpowiedzUsuń