niedziela, 3 marca 2013

Serial obsypany nagrodami, czyli „Homeland”



Tym serialem zainteresowałam się, bo przerwał zwycięski pochód „Mad Men” po piątą statuetkę Emmy z kolei. 5 Złotych Globów, 6 Emmy i 13 innych nagród – „Homeland” to prawdziwa sensacja, od chwili, gdy 2 września 2011 roku na antenie Showtime został wyemitowany pilot. W czym tkwi sukces tej produkcji? Odpowiedź może być tylko jedna: we wszystkim.

Po pierwsze ciekawa fabuła… Akcja rozpoczyna się w chwili, gdy po 8-letniej niewoli zostaje wypuszczony amerykański jeniec wojenny. Nicholas Brody wraca do kraju jako bohater i natychmiast zostaje ulubieńcem opinii publicznej. W tym cudownym wyzwoleniu przez Al-Kaidę coś nie podoba się agentce CIA – Carrie Mathison. No bo jak to możliwe, że przetrzymywany przez tak długi czas marine wraca żywy? Carrie przekonana, że Brody przeszedł na stronę wroga i planuje zamach terrorystyczny, zaczyna obserwować go dzień i noc. Zakładając monitoring i podsłuch w domu Brody’ego, agentka Mathison łamie prawo i naraża się przełożonym, niedopuszczającym do siebie myśli, że ich pupilek może być zbrodniarzem wojennym…

Po drugie trzymająca w napięciu akcja… „Homeland” to thriller psychologiczny na najwyższym poziomie. Scenarzyści stopniowo budują napięcie, podsuwają tropy, wskazówki, a widz wraz z Carrie próbuje domyślić się prawdy. Jaką tajemnicę skrywa Brody? A Carrie? Na pierwszy rzut oka widać, że i ona ma coś na sumieniu. Jeśli do tego dodamy widmo ataku terrorystycznego, wszechobecne szpiegowanie i dziwne układy CIA z rządem, otrzymamy serial, który wgniata w fotel i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Po trzecie absorbujący drugi plan… To niby tylko tło dla właściwej fabuły, ale to właśnie dzięki niemu „Homeland” to produkcja tak wyjątkowa. Na drugim planie obserwujemy życie prywatne dwójki głównych bohaterów. Widzimy więc dziwne zachowania Carrie, maniakalnie łykającej jakieś prochy, słuchającej Milesa Davisa i ogarniętej niebezpieczną obsesją na punkcie Brody’ego. Jedyną osobą, do której może się zwrócić jest jej mentor i przyjaciel Saul, szef bliskowschodniego wydziału CIA. Z kolei Brody zostaje ukazany głównie poprzez swoje relacje z żoną, dziećmi i przyjaciółmi. Powrót na łono rodziny po 8 latach nie mógł być łatwy i to dla obu stron. Pierwsze ujęcia Jessici Brody nie pozostawiają nam cienia wątpliwości, że powrót męża wywróci jej życie do góry nogami. Najciekawsza jest jednak relacja pomiędzy Carrie i Brodym. Z ich spotkań, początkowo służbowych, potem prywatnych, wyłania się obraz dwójki zagubionych ludzi, obdarzonych słabościami i problemami.


Po czwarte świetnie zarysowane postaci i rewelacyjna gra aktorska… Połączenie thrilleru z rozbudowaną psychologią postaci wypada w „Homeland” ponadprzeciętnie. I tutaj też odzywa się fenomenalna gra Claire Danes i Damiana Lewisa. Szczególnie Danes miała wysoko ustawioną poprzeczkę, bo wiarygodne zagranie Carrie, cierpiącej na zaburzenia afektywne dwubiegunowe (Pat Solitano, bohater „Poradnika pozytywnego myślenia” również się z tym zmagał), nie było łatwym zadaniem. Aktorka zagrała jednak na tyle dobrze, że została dwukrotnie uhonorowana Złotym Globem w kategorii najlepsza aktorka w serialu dramatycznym i nagrodą Emmy. Aktorski kunszt Danes widać zwłaszcza w finałowych odcinkach pierwszego sezonu, kiedy to akcja nabiera tempa i ważą się losy Ameryki. Damian Lewis jako Nicholas Brody to twardy przeciwnik: opanowany, błyskotliwy i spostrzegawczy. Trudno mi rozgryźć tę postać - tak wiele różnych postaw i emocji sobą reprezentuje. W starciu z Danes, Lewis wypada ociupinkę gorzej, ale to pewnie spowodowane jest jedynie tym, że ma pod wieloma względami łatwiejszą rolę do zagrania. Także na drugim planie pojawią się znakomici aktorzy tacy jak: Morena Baccarin, Mandy Patinkin, Diego Klattenhof i David Harewood.

Po piąte „Homeland” i ja… Pierwszy odcinek włączyłam od niechcenia. Akurat nie miałam, co obejrzeć i pomyślałam, że może warto w końcu sięgnąć po „Homeland”. Oczekiwań nie miałam właściwie żadnych, mój wybór raczej podyktowany był ciekawością, co to za serial, który pokonał mój najukochańszy „Mad Men”. No i tak zaczęłam oglądać, i po 15-20 minutach już byłam kupiona. Pierwszy sezon obejrzałam w niecały tydzień, a ostatnie 5 odcinków w sobotni wieczór, jeden za drugim. Nie mogłam się oderwać od tej historii, za każdym razem, gdy próbowałam przerwać seans, byłam niespokojna i dziwnie pobudzona. Finałowy odcinek musiałam w połowie wyłączyć, bo myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Myślę, że nie skłamię pisząc, że ostatnio w takim napięciu oczekiwałam na to, co się zdarzy, oglądając „Chłopca w pasiastej piżamie”. A teraz cóż…trzeba brać za sezon drugi.

Wybaczam „Homeland” te nagrody, które sprzątnął sprzed nosa „Mad Men” i z radością wpisuję na listy moich ulubionych seriali. Powiedzieć, że oglądanie „Homeland” to czysta przyjemność, to o wiele za mało. Te emocje, wątpliwości i ciekawość, jakie rodzi we mnie każdy odcinek, są po prostu powalające. Nieco oszołomiona… POLECAM!

19 komentarzy:

  1. Przyznam, że pierwszy raz słyszę o „Homelandzie”, ale czuje się bardzo zaintrygowana tym filmem. Zresztą twoje pozytywne argumenty skutecznie do mnie trafiają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też słyszałam o nim dużo pozytywnych opinii, ale jak na razie nie mam czasu na zaczynanie kolejnego serialu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi się pokiełbasiło w pierwszym komentarzu :) Zaczęłam oglądać trochę od niechcenia, a wciągnęło mnie i męża jak nie wiem. Jestem pełna podziwu dla gry Danes i Lewisa (jego kojarzyłam głównie z "Rodziny Forsythe'ów" ) chociaż ich postacie, po równo momentami, działały mi na nerwy. W sumie Carrie bardziej:) Saul jest świetny, moja ulubiona postać, chociaż na początku miałam wobec niego duże podejrzenia. Sezon drugi, który niektórzy widzowie krytykowali że niby nudny, podobał mi się jak pierwszy. A już końcówka dała czadu. Dosłownie:) Czasami jest tak (jak w przypadku Mad Men), że i profesjonalni krytycy i widzowie zgadzają się że serial jest po prostu rewelacyjny i jak również się pod tym podpisuje. A to rzadkość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Saul jest również moją ulubioną postacią i podobnie jak Tobie wydawał mi się podejrzany. Serial jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem i nie wiem, jak mogłam tyle bez niego żyć.

      Usuń
  4. Musze zrobić drugie podejście do Homelanda, bo ostatnio przerwałam po 3 odcinkach - nie dlatego, że mi się nie podobał, ale niestety nie miałam czasu. Damiena Lewisa uwielbiam od czasów "Life", więc w końcu pewnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam jeden odcinek. Zapowiada się ciekawie, ale chwilowo nie tego szukam. Nadal poluję na psychopatów. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie pomogę Ci w tej kwestii. Jedynie "Luther" mi się kojarzy.

      Usuń
    2. Sprawdzę. :)
      Nic na to nie poradzę, że jestem żądna krwi. :P

      Usuń
  6. Też zaczęłam oglądać od niechcenia rok temu, w maju. Pierwszy sezon połknęłam w dwa dni, drugi oglądałam już na bieżąco. Uwielbiam Saula, za to Brody mnie momentami denerwuje. I przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem gry aktorskiej Claire Danes, która dotąd kojarzyła mi się z tylko z filmem "Romeo i Julia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Claire to ogromne zaskoczenie, bo wcześniej znałam ją z mało wymagających ról. W "Homeland" jednak ma duże pole do popisu i jest naprawdę znakomita.

      Usuń
  7. Takiej zachęty właśnie potrzebowałam! Homeland co jakiś czas obija mi się o uszy, ale nigdy nie miałam jeszcze okazji obejrzeć żadnego odcinka. Po tym, jak skończył się drugi sezon moich ulubionych "Suits" nie mam czego oglądać w bardziej leniwe wieczory. Teraz już wiem, że zacznę Homeland :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Suits" i ja uwielbiam :) A znasz "The Good Wife"? Też świetny serial prawniczy:)

      Usuń
  8. Rany, kolejny serial, który warto obejrzeć. Chyba musiałabym się sklonować, żeby ze wszystkim zdążyć, a pewnie i tak okazałoby się, że coś mi umyka :P No nic, będę o serialu pamiętać i w wolnej chwili go poszukam skoro jest tak fantastyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. skoro polecasz to się skuszę, szczególnie, ze wciągnęłaś mnie w Americans, więc wierzę w twój gust :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno zapoznam się z tym serialem, zwłaszcza, że bardzo lubię Lewisa odkąd obejrzałam serial "Life" z nim w roli głównej. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Obejrzałam kilka pierwszych odcinków i też zostałam "wciągnięta". Pierwszy odcinek obejrzałam podobnie jak Ty - od niechcenia; nie wiedziałam nawet, że serial zdobył tyle nagród.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem ostatnio "do tyłu" z serialami. Jedyny na jaki sobie pozwalam to "Różowe lata 70". Powtórki lecą teraz na Comedy Central i akurat są o takiej godzinie, gdzie mogę je obejrzeć. Marzy mi się za to obejrzeć Przystanek Alaska, czy Miasteczko Twin Peaks.
    kolodynska.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja muszę polecić również izraelski pierwowzór "Homeland" - "Hatufim" ("Prisoners of War"). BARDZO dobry. Inny, mniej hollywoodzki, ale DOBRY.

    OdpowiedzUsuń