sobota, 24 grudnia 2011

Magia świąt na ekranie

Każdego roku przed świętami Bożego Narodzenia premierę ma przynajmniej jeden świąteczny film. Amerykanie lubują się w robieniu produkcji, których akcja toczy się w Wigilię bądź na krótko przed nią. Coraz częściej na tapetę brane są też inne święta/okazje, i tak niecałe 2 lata temu za oceanem świętowano Walentynki, a w tym roku Nowy Jork będzie się zakochiwał w Sylwestra. Bo przecież o tym w tym wszystkim chodzi, o przedstawianie kilku przeplatających się ze sobą historii, w których bohaterowie odnajdują prawdziwą miłość, zakochują się, a wszystko kończy się happy endem. W tym roku i polscy twórcy wypuścili świąteczną produkcję, chodzi oczywiście o „Listy do M.”, które biją rekordy popularności, bawią i wzruszają spragnionych poczucia magii świąt Polaków. Ten świąteczny kicz, kupuję i ja, bo przed świętami wszystko smakuje lepiej.

A teraz słów kilka o świątecznych filmach, które ja szczególnie lubię albo inaczej: których kiczowatość kupiłam w całości, tak jak mi podano i jeszcze się delektowałam. I to nie raz, a 8-10 razy.

„The Holiday” to opowieść o dwóch kobietach, które zamieniają się domami na czas świąt. Iris i Amanda odnajdują się przez Internet i tak Iris ląduje w Los Angeles, a Amanda w klasycznej, malutkiej, uroczej angielskiej wiosce. Nie trudno się domyślić, że zamiana znacząco wpłynie na ich życie, że zakochają się i zostaną przyjaciółkami na zawsze. Jako, że mam słabość do małych domków, dom Iris bardzo mi się spodobał, no może nie tyle na zewnątrz, co wewnątrz. Wydaje mi się, że takie miejsca mają niesamowitą atmosferę, której chciałabym kiedyś skosztować. 

„To właśnie miłość” to już prawdziwa klasyka, jeśli chodzi o świąteczne produkcje. Kto nie oglądał, niech się wstydzi. W filmie przeplata się ze sobą 10 historii, których bohaterowie ulegają przedświątecznemu nastrojowi, łatwiej się zakochują i stawiają czoła przeciwnościom. A miłość odnajdą wszyscy od małego chłopca po angielskiego premiera. Po obejrzeniu pozytywny nastrój gwarantowany.

„Listy do M.” to film wzorowany na „To właśnie miłość”. Trzeba przyznać, że raz się nam podróbka udała. Przez blisko 2h śmiałam się jak głupia, raz się prawie popłakałam, a z kina wyszłam wyjątkowo zadowolona. Nie jestem przekonana, czy „Listy do M.” podobałyby mi się tak bardzo, gdybym obejrzała je np. latem, są bowiem mniej uniwersalne niż „The Holiday”. Najbardziej podobał mi się wątek z Małgorzatą i Wojciechem, oczywiście, jak zwykle, duży plus dla Macieja Stuhra, który jest naprawdę genialnym aktorem. Tak dobrej komedii romantycznej na polskiej scenie filmowej nie było od czasów „Nigdy w życiu”, czyli od bardzo dawna.

I na koniec bajka, którą obejrzałam przed chwilą, a która toczy się w wiosce Smerfów, chodzi o „Opowieść wigilijną Smerfów”. Jest to produkcja z 2011r., skupiająca się na Smerfie Marudzie, który tak bardzo marudził, że o mało nie popsuł świąt. Gdy Maruda wyraża niechęć do ubierania choinki, Papa Smerf musi sięgnąć po czary. I tak w noc wigilijną Smerfa Marudę odwiedzają trzy duchy: Duch Dawnych Świąt Bożego Narodzenia, Duch Obecnych Świąt i Duch Świąt Przyszłych., a wszystko po to, by Maruda zobaczył, co się stanie, jeśli nie wypełni świątecznej tradycji i nie zawiesi gwiazdki na choince. W społeczności Smerfów każdy ma swoją rolę, którą sumiennie musi wypełniać, by wszystkim żyło się dobrze. I chociaż przez cały rok Maruda jedynie marudzi, to w Wigilię musi pomóc swojej rodzinie i uratować święta.

            
 Święta jeszcze całe szczęście przed nami i chociaż w tym roku wyjątkowo jakoś nieświątecznie jest (nie ma śniegu!), to smakołyki na stole i prezenty pod choinką powinny to zrekompensować, a jeśli mimo to, nadal nie poczujecie magii, obejrzyjcie jedną z wielu świątecznych produkcji, w których śnieg jest zawsze w odpowiednim czasie, a miłość przychodzi do wszystkich, nawet największych niedowiarków. Wesołych Świąt! Wiem, że czytelników mam sporo, szkoda tylko, że takich milczących ;)

6 komentarzy:

  1. No a w tym roku i "Holiday" i "Love Actually" były na TVN ;) Super ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, dzień dobry, ja sobie własnie postanowiłam Ciebie szpiegować i co widzę? Moje dwa ulubione filmy i jeden z rodzaju 'must see' :)

    Co do "The Holiday" to ja się zawsze zastanawiałam jak by się to się potoczyło. Czy Graham z dziewczynkami przeniósłby się do Los Angeles, do Amandy, czy nie. Bo Amanda ma taką pracę, że byłoby jej trudno ją kontynuować w Londynie... A skoro by się przeprowadził, to czy Iris też - bo przecież są rodzeństwem, a Iris zakochała się w Milesie... Hah, zawsze mnie to ciekawiło :)

    Z "Love Actually" lubię najbardziej pairing premiera z sekretarką i pisarza ze służbą. Cudowne po prostu ;) Plus nieśmiertelna scena pakowania prezentu prze Rowana Atkinsona - reakcje Rickmana i zimna krew Atkinsona powalają po prostu ;D Muszę ten film zrecenzować jutro, jak się zbiorę.

    "Listów do M." nie oglądałam i pluję sobie w brodę, że bilety drogie i będę czekać na dvd (no bo to 17 złotych - zbrodnia! - sobie wolę na książkę odłożyć...), bo straaaaasznie mnie ciągnie do tego filmu.

    A "Smerfy" by się na pewno mojej siostrze spodobały... ;)

    Co do czytelników - normalka ;) Z drugiej strony wolę nie dostawać komentarzy, aniżeli takie o treści "przeczytam, zachęciłaś mnie" - wtedy z jednej strony się cieszę, że ktoś coś skrobnął, ale z drugiej strony mam ochotę go kopnąć w tyłek, bo to taki utarty zwrot... nawet jakby to innymi słowami chociaż napisał.. Wiem, marudzę i piszę kilometrowy komentarz. No dobra, już się zamykam ;)

    PS. Oglądałaś może coś Burtona o świątecznej tematyce? Tj. The Nightmare Before Christmas lub też Charliego i Fabrykę Czekolady? Tez bardzo fajne filmy/bajki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. stokrotka: wiem, że były i bardzo dobrze. Pewnie teraz będą lecieć co roku jak Kevin.

    Nyx: bardzo się cieszę, że zostawiłaś mi tak długi komentarz, było, co czytać. Uwielbiam Burtona, Charlie jutro chyba nawet będzie na TVN, a Nightmare Before Christmas nie widziałam, ale na pewno to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie? Ja mam co prawda na płycie, ale zmuszę rodziców, żeby oglądali i sprzedam cynk siostrze - jak ona zechce oglądać, to wszyscy się dostosowują ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "To właśnie miłość" uwielbiam, ale "Holiday" średnio przypadło mi do gustu. "Listy do M" jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  6. "Love Actually" widziałam już chyba milion razy i nigdy mi się nie znudzi! A "The Holiday" oglądałam w... ubiegłe wakacje! :D

    OdpowiedzUsuń