środa, 14 marca 2012

Equilibrium


XXI wiek, świat po III wojnie światowej, brak wojen, morderstw i gwałtów, ale też miłości, śmiechu i wzruszenia. Wszelkie emocje zostały zakazane, a odczuwanie jest natychmiast tępione.

Przedstawiciele najwyższych władz doszli do wniosku, że posiadanie jakichkolwiek odczuć jest niebezpieczne i prowadzi do zbrodni. Po zagładzie, jaką przyniosła ze sobą III wojna światowa, postanowiono wyeliminować u obywateli emocje. W tym celu stworzono lek – Prozium, mający przeciwdziałać najgroźniejszej chorobie – ludzkim uczuciom. O porządek w Libri dbają mnisi Grammatonu, specjalnie stworzeni do odnajdywania osób, które wciąż czują. Zadaniem stróży prawa jest natychmiastowa likwidacja wszystkich i wszystkiego, co mogłoby zagrozić nowemu porządkowi. Znamienna jest scena, w której oddział Prestona pali Mona Lisę, najważniejsze dzieło Leonarda da Vinci. Co bowiem szczególnie nas porusza i skłania do refleksji? Szeroko pojęta sztuka, a więc: muzyka, literatura, malarstwo...

            Głównym bohaterem filmu jest jeden z najwyższych rangą mnichów – John Preston (w tej roli zachwycający Christian Bale), którego poznajemy jako bezwzględnego urzędnika, nie wahającego się wydać partnera, gdy zaczyna go podejrzewać o odczuwanie. Nawet bardziej przerażający niż ojciec jest Robbie, syn Johna, który szkoli się, by być mnichem i zachowuje się jak maszyna. Na polecenie Ojca Preston walczy z rebeliantami i zabija wszystkich, łamiących prawo. Do czasu. Zmiana w bohaterze nastąpi, gdy podczas jednej z akcji, odkryje sekretny schowek, a w nim muzykę Beethovena i miniaturkę Wieży Eiffla, jednej z najważniejszych budowli minionych czasów.

            „Ciężka” architektura Berlina, w której kręcono „Equilibrium”, suche dialogi, panujący reżim sprawiają, że z ekranu bije wszechogarniająca pustka. Tak wyglądałby nasz świat, gdybyśmy jak roboty wypełniali swoje powinności, nie zachwycali się zachodem słońca czy przeczytanym wierszem. Przerażające, prawda? Nie wyobrażam sobie żyć w miejscu, w którym ludziom brak wrażliwości na sztukę. Film tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że nasze życie byłoby bezwartościowe i zwyczajnie puste, gdybyśmy nie mogli czytać, słuchać i oglądać, i przede wszystkim kochać...

„Equilibrium” to film jednego aktora. Zachwyca nie tylko gra aktorska Bale’a, który musiał okazywać emocje, nie pokazując ich, ale też jego wysportowanie. Na ekranie pojawia się cała masa scen rodem z „Matrixa”. Mam jedynie zastrzeżenia do dwóch rzeczy: do zbyt dużej ilości przemocy oraz do zakończenia, który potoczyło się zdecydowanie za szybko.


            Pomimo, że film jest bardzo klimatyczny i oryginalny, trzeba pamiętać, że to przede wszystkim kino science-fiction. Polecam osobom, które są ciekawe, jak wyglądałby świat bez nadmiaru patosu, a także tym, którzy po prostu lubią oglądać sztuki walki, w tym wydaniu z bronią w ręku.

Ocena: 7,5/10.

4 komentarze:

  1. Nie przepadam za tym gatunkiem, ale z tego co wiem to mój brat bardzo chciał zobaczyć ten film :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja uwielbiam ten film, widziałam go z pięć razy jak nie więcej, i mogłabym obejrzeć znów. Bardzo mi się podobał i dałabym mu 8 albo nawet 9 punktów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi ciekawie, choć nie jestem zwolenniczką bijatyk i strzelanin w filmach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojoj, III wojna światowa! Choć nie jestem zwolenniczką walk z bronia (wolę wschodnie sztuki walki) obejrzę.

    OdpowiedzUsuń