Armalkolit zaprosiła mnie do zabawy, która ma na celu stworzenie listy ulubionych
czytadeł. Przyznam szczerze, że jest to zadanie nader trudne. Jak zaczęłam
myśleć, jakie książki mnie bez reszty pochłonęły i nie zaliczały się przy tym
do literackich arcydzieł, to przyszły mi na myśl głównie powieści, związane
mniej lub bardziej z dzieciństwem. No ale zobaczcie sami, zapraszam!
Cykl o Harrym Potterze – jestem przekonana, że
ta seria znalazła się w wielu zestawieniach. Z swojej strony dodam, że „Harry
Potter i Czara Ognia” to jedyna książka, jaką musiałam odłożyć na bok, bo bałam
się ją dalej czytać (chodzi mi o sceny na cmentarzu, Sami Wiecie Kto wychodzący
z kotła…).
„Dzieci z Bullerbyn” – moja ulubiona
lektura szkolna. Przeczytałam ją wiele razy, za każdym razem, śmiejąc się
równie głośno.
„Mała księżniczka” – uwielbiam tę
historię! Zawsze bałam się panny Minchin i czekałam, aż ktoś w końcu zabierze
Sarę z jej pensji.
„Tajemniczy ogród” – kolejna książka
Francis Hodgson Burnett, którą uwielbiam! W tej opowieści jest wszystko, co
stanowi dobrą lekturę dla dzieci: tajemnica, wartka akcja i bohaterowie,
których nie sposób nie pokochać.
„Atramentowa trylogia” – cykl adresowany
do młodzieży, który czytałam, będąc na studiach i wciągnęłam się bez reszty! Bo
Funke pisze tak, że jej książki mogą się podobać osobom w każdym wieku,
wystarczy odrobina wyobraźni i już nie oderwiemy się od Atramentowego Świata.
Trylogia „Mroczne materie” – kolejna seria dla
młodzieży, którą przeczytałam niedawno. Autor, Philip Pullman, jest wciąż mało
znany w Polsce, a szkoda! Jego powieści mają w sobie uniwersalne przesłanie,
magię i zabierają czytelnika w niesamowitą podróż. Polecam w każdym wieku. O
pierwszej części cyklu – „Zorzy północnej” – z pewnością słyszeliście, choć
pewnie nawet o tym nie wiecie. Tytuł książki bowiem zmieniono na „Magiczny
kompas” wraz z ukazaniem się dość słabej ekranizacji.
Trylogia „Millenium” – najlepsze kryminały,
jakie kiedykolwiek czytałam. Dla mnie królem jest Larsson, a Christie jest jego
daleką krewną… (pewnie zaraz zostanę zlinczowana).
„Miasteczko Salem” Stephen King –
klasyka horrou. Świetnie napisana, mroczna, wciągająca i niedająca o sobie
zapomnieć.
„Gringo wśród dzikich plemion” Wojciech
Cejrowski - jak podróżować to tylko z
panem Wojtkiem. Uwielbiam jego książki, programy telewizyjne, choć
niekoniecznie zgadzam się z jego poglądami, ale mimo wszystko fajnie byłoby
wybrać się na wycieczkę śladami Majów, zorganizowaną przez niego.
„Trzynasta dama” Jose Carlos Somoza – a
na koniec zostawiłam mojego prywatnego mistrza, którego wszystkie książki
umieściłabym na tej liście, ale zdecydowałam się na „Trzynastą damę”, bo była
pierwsza.
To już koniec
mojej listy, która jak widzicie, nie zawiera ani jednego babskiego czytadła. Po co więc zrobiłam mój TOP na
MAKSA? By wam przedstawić książki, które są lekkie, a które pochłonęły mnie bez
reszty.
Do zabawy
zapraszam Bigosową, Giffin i każdego, kto chce, a jeszcze nie brał udziału.
Podpisuję się pod prawie każdą podaną przez Ciebie pozycją :)
OdpowiedzUsuńciekawe zestawienie :)
OdpowiedzUsuńDzieci z Bullerbyn szczerze mówiąc trochę mnie nudziły, jakoś ta książka do mnie nie trafiła... ale za to uwielbiam Małą księżniczkę, rewelacyjna lektura :) Jeśli chodzi o kryminały, mimo wszystko Christie pozostaje moją mistrzynią. Kinga uwielbiam, a Cejrowskiego mam w planach!
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie!! Z pewnością skorzystam, bo temat całkiem ciekawy (zwłaszcza dla kogoś, kto nieczęsto pisze o tzw. lekkiej literaturze - można zmieścić kilka tytułów w jednym :)).
No to z niecierpliwością czekam na Twoją listę :)
UsuńDość znane książki, ale i te mniej. Jak widzę klasyka: Dzieci z... i Harry... Ciekawe zestawienie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPod pierwszymi trzema pozycjami podpisuję się rękami i nogami :) a "Małą księżniczkę" chyba przeczytam jeszcze raz i znowu będę ryczeć jak wariatka! :)
OdpowiedzUsuńJa np. nie lubię Christie i zgadzam się z Tobą, że Larsson jest o wiele, wiele lepszy, mimo że dopiero wczoraj skończyłam lekturę 1 tomu :)
OdpowiedzUsuńNo to mi zrobiłaś większą ochotę na drugi tom, bo zazwyczaj słyszę opinie, ze to właśnie 1 tom jest super, a dwa pozostałe takie sobie. Jestem na razie na 50 stronie, trochę mnie przynudzają te matematyczne wywody, ale historia Lisbeth jest jak najbardziej ciekawa. Super bohaterka.
UsuńKsiążki, które ja czytałam z zapartym tchem też są związane z moim dzieciństwem w większości, więc to może jakaś ogólna prawidłowość ;) "Atramentową trylogię" oczywiście popieram jak najbardziej ;D Zaciekawiła mnie trylogia "Mroczne materie", chyba polecę siostrze i może sama też sięgnę ;) Christie bardzo lubię, ale nie będę linczować ;D
OdpowiedzUsuń