„Wybory”
to moje trzecie spotkanie z twórczością Alexandra Payne’a. I muszę powiedzieć,
że pomimo, iż „Bezdroża” i „Spadkobiercy” to bardzo dobre filmy, to właśnie
„Wybory” podobały mi się najbardziej. O tej produkcji usłyszałam przypadkiem,
obejrzałam ją od niechcenia, a na koniec nie mogłam wyjść z podziwu nad
umiejętnością Payne’a do przedstawiania niby zwyczajnych zdarzeń w zupełnie
innym świetle.
Tracey
Flick jest nadgorliwą prymuską, która zawsze osiąga zamierzony cel. Wydaje się,
że i jej ostatni zamysł, jakim jest wygranie wyborów na przewodniczącą szkoły,
zakończy się sukcesem. I nie ma w tym nic dziwnego, bo Tracey jest jedyną
kandydatką. Do czasu. Jeden z nauczycieli – Jim McAllister ma dość
przerośniętych ambicji panny Flick. Aby pokrzyżować jej plany namawia Paula,
gwiazdę futbolu, by zgłosił swoją kandydaturę. Wkrótce okaże się, że McAllister
zapoczątkował łańcuch zdarzeń, których nie można już zatrzymać i które
spowodują nieoczekiwane komplikacje i to nie tylko w życiu szkolnym...
Film
Payne’a to nie tylko ciekawa treść, ale też wciągający sposób opowiadania
historii. Zdarzenia poznajemy bezpośrednio z opowieści głównych bohaterów, a
więc Tracey, McAllistera, Paula i jego siostry Tammy. Każda z wymienionych osób
ma swój własny sposób opowiadania. Dzięki temu zabiegowi możemy lepiej poznać i
zrozumieć działania poszczególnych osób, których komentarze i celne uwagi niejednokrotnie są przesycone
ironią. I tak Tracey, pozornie przykładna uczennica i dobra dziewczynka, w
chwili kryzysu pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
„Wybory”
to inteligentna komedia, czyniąca ciekawe porównanie pomiędzy szkolnymi
wyborami a zachowaniem i sztuczkami polityków, walczących o stanowisko. Jest to pierwsze i oczywiste odczytanie filmu, jakie się nam
nasuwa. Wybory mogą też być rozumiane jako decyzje, które podejmują główni
bohaterowie. W tym wypadku tytuł nabiera sensu metaforycznego. Bardzo dobra gra
aktorska Matthew Brodericka i Reese Witherspoon sprawiła, że film ogląda się
przyjemnie, a postacie są prawdziwe. Każdy z nas zna jakąś Tracey czy
nauczyciela, który stracił pasję nauczania.
Zachęcam
do zapoznania się z twórczością pana Payne’a, którego filmy coraz bardziej mnie
intrygują i tym bardziej cieszę się, że kilka jeszcze przede mną.
Ocena: 8,5/10.
No nie, mam ochotę obejrzeć ten film zaraz po zamknięciu okienka z twoim postem, ale trochę się boję, że go nie znajdę - ze względu na ten tytuł :) W każdym razie fabuła bardzo, bardzo mnie zainteresowała. Niby nic, bo opowieści o nadambitnych osobach nie należą do rzadkości, a jednak zapowiada się rewelacyjnie!! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię zainteresowałam :) I życzę, byś szybko znalazła ten film :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tym filmie, ale chętnie obejrzę :)
OdpowiedzUsuńZarówno "Bezdroża" jak i "Spadkobierców" mam już za sobą. Oba te filmy podobały mi się, ale bez szaleństw. Ten za to brzmi całkiem interesująco i chętnie się z nim zapoznam :)
OdpowiedzUsuńU mnie szczególnie "Spadkobiercy" bez szaleństw. Nie wiem, kto dał temu filmowi nominację do Oscara? George też nie błyszczał.
UsuńCzuję się zachęcona;) Nie oglądałam żadnego z wymienionych przez Ciebie filmów, a przynajmniej "Spadkobiercy" (o których słyszałam wcześniej) i "Wybory" zapowiadają się ciekawie.
OdpowiedzUsuń