Pamiętacie moje zachwyty
nad „Kwiatami na poddaszu”? Jeśli nie, zapraszam tutaj. Druga część sagi o
Dollangangerach rozpoczyna się w chwili ucieczki z Foxworth Hall. Bohaterowie
trafiają do domu doktora Sheffielda, który nie tylko udziela im niezbędnej
pomocy, ale też zapewnia dach nad głową i poczucie bezpieczeństwa. Wydawać, by
się mogło, że rodzeństwo wreszcie zazna szczęścia, niestety przeszłość nie
pozwoli o sobie zapomnieć.
Książka, podobnie jak jej
poprzedniczka, wciąga od pierwszej strony. Od lektury nie sposób się oderwać. Z
ciekawością i coraz większym zdumieniem śledziłam dalsze losy Cathy, Chrisa i
Carrie. „Płatki na wietrze” to jednak nie pozycja bez wad. Przede wszystkim
wiele do życzenia pozostawia styl autorki. O tyle o ile w poprzedniej części
narratorką była dwunastoletnia Cathy, to tu mamy już do czynienia z dziewczyną
niemalże dwudziestoletnią. Nie wiem, czy opowiadanie historii w tak naiwny i
banalny sposób, było celowym zamysłem pisarki, czy też po prostu tak pisze? Mam
nadzieję, że wyklaruje się to w kolejnych częściach sagi. Z tego, co czytałam
„A jeśli ciernie” będą pisane z perspektywy dwóch chłopców, książka powinna
więc być zgoła inna niż „Kwiaty na poddaszu” i „Płatki na wietrze”.
Książka zawiera także
błędy logiczne. Przykładowo: w jednej chwili Cathy pisze „mam już 27 lat, Chris
30, a Carrie 20”, kilka stron dalej: „jestem taka młoda, mam 24 lata”.
Zastanawiam się, czy wynika to z pomyłki tłumacza czy autorki. Dopatrzyłam się
także błędu ortograficznego, który pewnie związany jest z nienależytą korektą
pierwszego wydania powieści na rynku polskim. Wszak, wtedy obowiązywały inne
zasady ortografii niż dziś.
Co mi się jeszcze nie
podobało, to to, że pani Andrews buduje napięcie tylko po to, by w
kulminacyjnym momencie przeskoczyć do opisu czegoś innego. Kluczowe, końcowe
sceny powieści są bardzo źle napisane. Można było zrobić z tego coś bardzo
emocjonującego i niezwykłego, tymczasem czytelnik otrzymał tylko poprawnie
napisane czytadło, które niczym się nie wyróżnia.
Kolejne zarzuty dotyczą
już samej fabuły, która stała się tak absurdalna, że przypomina trochę „Modę na
sukces”. Historia skupia się wokół Cathy, która żądna zemsty na matce popełnia
coraz większe głupstwa. Książka przesycona jest także erotyzmem, który
bynajmniej nie wywołuje wypieków na twarzy, ale coraz większe zniesmaczenie.
Bardzo zastanawia zachowanie doktora czy Chrisa, ludzi przecież inteligentnych,
a jednak zachowujących się zgoła inaczej. Nie ma w „Płatkach na wietrze”
postaci, która budziłaby sympatię, a bohaterowie są tak pokręceni, że aż
nierealni. Absurd goni absurd.
Pani Adrews przesadziła i
to mocno, a mimo to, książkę czyta się szybko i trudno się od niej oderwać.
Wniosek nasuwa mi się jeden: autorka ma duży talent i wyobraźnię, która płata
jej figlę. Pewnie zastanawiacie się, czy po takiej recenzji sięgnę po kolejne
części cyklu. Odpowiedź brzmi: tak, bo jestem ciekawa, co jeszcze może się wydarzyć.
Ocena: 4/10.
Już samo to, że wymieniłaś w recenzji słowa: "Moda na sukces" jeżeli chodzi o fabułę, mnie odpycha. Coś czuję, że to nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńWczoraj właśnie skończyłam czytać i absolutnie się zgadzam. Fabuła momentami stała się tak absurdalna, że aż przykro.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%!!!!! Pani autorka zakpiła z czytelników!!! kolejnych części na pewno nie przeczytam!
OdpowiedzUsuńA mnie bynajmniej "Kwiaty na poddaszu" nie zachwyciły i raczej po następne tomy nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńksiążkę już od dawna mam w swoich planach i liczę, że w końcu uda mi się po nią sięgnąć
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Kwiatów na poddaszu", a szkoda, że ta część taka rozczarowująca. Szkoda. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta seria bardzo, więc kiedyś na pewno się za nią zabiorę. Szkoda tylko, że druga część ma tyle wad, bo pierwszą wiele osób się zachwyca. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod twoimi słowami; pierwszą część czytałam z wypiekami, drugą po prostu czytałam, a przez to, że miałam duże oczekiwania, doznałam większego rozczarowania.
OdpowiedzUsuńNie zaczęłam nawet pierwszej części, ale z tego co przeczytałam, raczej nie sięgnę:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie czytałam "Kwiatów na poddaszu" ani ich kontynuacji, o której piszesz i jakoś nigdy nie miałam na te książki ochoty. Teraz się jedynie w tym fakcie utwierdziłam :)
OdpowiedzUsuńNajpierw musialabym siegnac po pierwsza czesc, zeby przeczytac tę :) ale po Twojej recenzji wiem, ze nie mam po co sie spieszyc;)
OdpowiedzUsuń