czwartek, 20 września 2012

„Lokatorka Wildfell Hall” Anne Brontë, czyli książka, która powinna zostać wydana już dawno temu



Anne Brontë to jedna z trzech słynnych sióstr pisarek, których książki czytelniczki na całym świecie uwielbiają już od ponad 150 lat! Za życia powieści Anne były nieco przyćmione przez sukces, jaki osiągnęły „Dziwne losy Jane Eyre” Charlotte i „Wichrowe wzgórza” Emily. Także polscy wydawcy nie byli dla pisarki zbyt łaskawi, publikując jej utwory dopiero w tym roku. Dziwię się, że wcześniej nie wydawano w naszym kraju mniej znanych powieści sióstr Brontë. Przecież każdego roku na rynku wydawniczym ukazuje się masa książek, które nie nadają się do niczego, a na pewno nie do czytania. Dlaczego więc tak długo zwlekano z tłumaczeniem i publikacją „Agnes Grey”, „Lokatorki Wildfell Hall”, „Shirley” i „Profesora”? Pytanie to chyba pozostanie retorycznym.

Co do mnie, to należę do tych, którzy kochają „Jane Eyre”, a nienawidzą „Wichrowych wzgórz”, dlatego też kompletnie nie wiedziałam jak będzie z „Lokatorką Wildfell Hall”. 

Życie na prowincji ma to do siebie, że wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, co ma zdecydowanie więcej wad niż zalet. No bo jak tu utrzymać w tajemnicy romans lub sekret, którego wydanie mogłoby sprowadzić na nas katastrofę? W takiej sytuacji znajduje się Helen Graham, której nagłe zamieszkanie w dworze Wildfell Hall, budzi ogromne zainteresowanie mieszkańców okolicy. Z każdego domu wyruszają matki i córki, by powitać nową mieszkankę hrabstwa. Szybko okazuje się jednak, że Helen nie lubi plotek i niechętnie odpowiada na pytania o dawnym życiu, co oczywiście spotyka się z oburzeniem. Zainteresowany tytułową lokatorką jest także Gilbert Markham, z którym kobieta szybko się zaprzyjaźnia i to właśnie jemu powierza swą tajemnicę, której ujawnienie może wywołać duży skandal w miejscu tak konserwatywnym jak XIX-wieczna Anglia.

Historię Helen Graham czytelnik poznaje z opowieści Gilberta, który opisuje minione zdarzenia w liście do przyjaciela. Dużej części wydarzeń dowiadujemy się także z dziennika Helen. Dzięki takiemu zabiegowi można lepiej poznać uczucia i myśli obojga bohaterów. „Lokatorka Wildfell Hall” nie jest powieścią, obfitująca w nagłe zwroty akcji. Mam nawet wrażenie, że fabuła jest rozwlekła przez zbyt częste powracanie do tych samych wątków. Także zakończenie można by skrócić i absolutnie nic by na tym nie straciło.

„Lokatorka Wildfell Hall” jest uważana za pierwszą powieść feministyczną, przedstawia bowiem losy kobiety, która w zmaskulinizowanym świecie odważyła się walczyć o  niezależność. Jak trudne w XIX wieku było porzucenie męża i życie w nieszczęśliwym małżeństwie, obrazuje także sytuacja pozostałych bohaterek książki. Helen z młodej dziewczyny, pełnej pięknych ideałów, przeistoczyła się w kobietę przygaszoną i zmęczoną życiem. Jej wewnętrzna przemiana należy do wątków, które najbardziej poruszają.

„Zresztą śmiech i łzy to dla mnie jedno i to samo: często płaczę ze szczęścia i uśmiecham się, gdy ogarnia mnie przygnębienie.”

Autorka wiernie oddała atmosferę Anglii w XIX wieku, z dużą dbałością o szczegóły opisując polowania, popołudniowe herbatki, zabawy. Dużym atutem są także bohaterowie, którzy prezentują galerię różnych charakterów i postaw społecznych. Najciekawszą postacią, według mnie, jest Gilbert, który tragany namiętnością i emocjami popełnia głupstwa, co czyni go bardzo ludzkim. Sama Helen niezbyt przypadła mi do gustu. Odniosłam wrażenie, że została trochę na siłę wykreowana na osobę krystalicznie czystą, pozbawioną grzechów, co oczywiście jest świetnym kontrastem dla pana Huntingdona, ale czyni ją też momentami bardzo denerwującą.

„Lokatorka Wildfell Hall” nie zachwyciła mnie tak jak „Dziwne losy Jane Eyre”, ale też nie zraziła tak jak „Wichrowe wzgórza”. Będę więc kontynuować czytanie książek sióstr Brontë, z nadzieją, że trafię jeszcze na jakąś perełkę. Tymczasem mam ogromną ochotę na serial BBC pt. „Tajemnica domu na wzgórzu”, będący ekranizacją recenzowanej powieści. Ktoś oglądał? Warto?

Ocena: 7/10.  

14 komentarzy:

  1. Na razie przeczytałam tylko Jane Eyre, i byłam zachwycona, więc z entuzjazmem podchodzę do pozostałych dzieł sióstr Bronte. Nie oglądałam serialu, wolę najpierw zapoznać się z oryginałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem Twoich opinii o pozostałych książkach. Dla mnie na razie numerem 1 pozostaje "Jane Eyre" i podejrzewam, że się to nie zmieni.

      Usuń
  2. Ach, siostry Bronte! Uwielbiam te panie :) Oczywiście najpierw swoją przygodę z nimi rozpoczęłam od "Dziwnych losów Jane Eyre", które podbiły moje serce i do dnia dzisiejszego mam do niej wielki sentyment (pierwszy raz przeczytałam tę książkę osiem lat temu). "Wichrowe wzgórza" czytałam kurując anginę dwa lata później - duże wrażenie, ale może nie aż tak wielkie, jak w przypadku powieści Charlotty. No i w końcu nadszedł czas na Anne i jej "Lokatorkę...". Bardzo mi się podobała, wciągnęłam się momentalnie i wprost nie mogłam się oderwać od lektury. Smucą mnie tylko dwa fakty: do tej pory nie potrafię sklecić na jej temat sensownej opinii, a wydawnictwo w opisie książki napisało o jedno zdanie za dużo... W każdym razie lektury powieści sióstr Bronte są jak najbardziej wskazane :)
    Serialu nie oglądałam, ba! - nawet o nim nie słyszałam, ale chętnie się z nim zapoznam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawcom się zbyt często zdarza napisać o jedno zdanie za dużo, co potem psuje przyjemność czytania. Ja się w "Lokatorkę" długo nie mogłam wciągnąć i trochę się wynudziłam. Pewnie trochę dlatego, że główna bohaterka nie przypadła mi do gustu.

      Usuń
  3. naczytałam się tylu pozytywów na jej temat, że teraz tylko czekam, aż będzie mi dane ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój ranking książek sióstr Bronte wygląda trochę inaczej, bo "Lokatorkę..." mam na pierwszym miejscu, potem "Wichrowe wzgórza", za którymi ty nie przepadasz, a następie "Jane Eyre" i "Shirley" chociaż różnice pomiędzy wszystkimi czterema są naprawdę niewielkie :) Wydawnictwo MG zyskało przynajmniej jedną ogromną fankę (czyli mnie :D) dzięki temu, że wydało te dzieła... i to jeszcze w tak piękny sposób. Czekam już na przesyłkę z "Profesorem", a na "Agnes Grey" wciąż poluję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Profesor" ciekawie się zapowiada, zazdroszczę, że już niedługo będziesz miała. Ja teraz chcę sięgnąć po "Agnes Grey", potem jeszcze nie wiem.

      Usuń
  5. Nie czytałam tej książki, nie oglądałam również serialu.. W ogóle nie znam twórczości Anne Bronte, a szkoda. Lubię powieści dotyczące życia w XIX-wiecznej Anglii. Może kiedyś na fincie pojawi się ta lub inna książka tej autorki i uda mi się ją uzyskać;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wreszcie! Przyznam, że czułam się troszkę wyobcowana w blogosferze (jak nie na całym świecie), bo ludzie uparli się jak jeden mąż: "Wichrowe wzgórza" to arcydzieło literatury, a "Jane Eyre" co prawda bardzo dobra, jednak nie taka jak powieść Emily... Ja do tej pierwszej nie mam prawie nic, jednak, żeby arcydzieło? Nie umiałam tego zrozumieć, a gdzie bym nie zajrzała, "Wichrowymi wzgórzami" się zachwycano. Dla mnie, dużo tej książce brakowało do ideału. A JE była świetna (i również zajmuje pierwsze miejsce w rankingu). Chociaż może to dlatego, że dzieło Emily czytałam jedynie raz? Muszę dać jej jeszcze jedną szansę...

    Co do samej "Lokatorki..." - w pełni zgadzam się z Twoją opinią. Największym mankamentem było rozwleczenie fabuły, dla mnie szczególnie odczuwalne na samym początku. Za to końcówkę przeczytałam w mgnieniu oka.
    Odczucia w stosunku do Helen zmieniłam po przeczytaniu biografii sióstr ("Na plebanii w Haworth" A.Przedpełska-Trzeciakowska) - w porównaniu z autorką, bohaterka miejscami wydaje się wręcz grzesznicą! A biografia na przesadzoną nie wygląda... Dlatego teraz z niecierpliwością wyczekuję chwili, gdy zacznę czytać Agnes Grey, która jest uważana za autobiograficzną powieść Anny. Wtedy może jakiś portret najmłodszej sióstr się wykrystalizuje...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej biografii i mam na nią oko w bibliotece, ale niestety póki co jest wypożyczona... Aż boję się myśleć, co tam wyczytam, skoro w porównaniu z prawdziwą Anne Helen jest nie jest święta... Zaciekawiłaś mnie i cieszę się, że ktoś jeszcze uważa "Jane Eyre" za lepszą powieść niż "Wichrowe wzgórza" :)))

      Usuń
    2. Aż tak się nie bój, może ja trochę przesadziłam... W każdym razie, biografia wydała mi się solidna, napisana jednocześnie z dystansem i przywiązaniem do rodzeństwa. O samych bohaterach można powiedzieć jedno - do normalności było im daleko... Wszystkim i każdemu z osobna inaczej.

      Usuń
  7. Strasznie Ci zazdroszczę tej książki :) Ja od jakiegoś czasu już na nią poluję, w bibliotece ciągle niedostępna a fundusze u mnie jak są, to zaraz na coś innego wywalę, bo książek do czytania mi nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Jane Eyre" i "Wichrowe wzgórza", ale nie mam do tych książek jakiegoś specjalnego sentymentu, ale "Lokatorkę" baaardzo chcę przeczytać ;D Nie widziałam serialu, na razie chciałabym obejrzeć najnowszą ekranizację "Jane Eyre", a po przeczytaniu Twojej recenzji tego filmu, myślę, że się nie zawiodę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa ekranizacja jest bardzo udana, Mia Wasikowska dała radę :) No i absolutnie genialny był Michael Fassbender, którego uwielbiam :)

      Usuń